Reprezentacja Polski w środę 7 sierpnia znacznie poprawiła swój dorobek medalowy. Złoto Aleksandry Mirosław i brąz Aleksandry Kałuckiej we wspinaczce sportowej to odpowiednio piąty i szósty medal biało-czerwonych w Paryżu. Wieczorem rozstrzygnie się przyszłość pięściarki Julii Szeremety, która jest już pewna krążka, ale nie wie jeszcze, jaki będzie miał kolor.
W Polsce jest już inna pięściarka - Aneta Rygielska, która w Paryżu stoczyła tylko dwa pojedynki. W kategorii do 66 kilogramów musiała uznać wyższość Busenaz Surmeneli.
Na lotnisku - już po powrocie do kraju - udzieliła emocjonalnego wywiadu. Na kanale Polskiego Związku Bokserskiego na YouTube zczerze powiedziała, co czuje po starcie w Paryżu.
- Ciężko mi się o tym mówi, bo miało być inaczej. Tak naprawdę mogło być inaczej, a jest tak jak jest - rozpoczęła. - Z perspektywy czasu uważam, że sport jest mega brutalny i niesprawiedliwy. Są doceniani tylko ci, którzy wygrywają i tylko ci, którzy przywożą medale, niestety. Cała reszta od tych, którzy poniosą porażkę się odwraca i tak też było u nas. To jest mega przykre. Na tą chwilę bardzo nie lubię boksu. Ciężko mi jest właśnie cokolwiek powiedzieć, bo ten wynik z igrzysk... miało być całkiem inaczej, moje plany miały być również całkiem inne, a tak to się budzę i nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Budzę się często z płaczem i też nie wiem, ile to jeszcze potrwa - dodała, z trudem powstrzymując łzy.
Rygielska przeanalizowała także, czego zabrakło na igrzyskach. Przyznała, że szkoda jej nie tylko swojego wyniku, ale także Elżbiety Wójcik, która również wraca z Paryża bez medalu.
- Gdyby więcej szczęścia, to ten medal byłby. Pewnie miałybyśmy trzy medale, gdyby mi i Elce [Wójcik - dop.] również dopisało szczęście po prostu, a tak to wpadłyśmy powiedzmy trochę drabinki, ale ja wierzyłam bardzo mocno w to, że jesteśmy na tyle mocne, że jesteśmy w stanie przejść ciężkie drabinki. Tak się nie stało. Na ten moment mówię - zabrakło tylko szczęścia i to jest bardzo ciężkie, bo za cztery lata również może zabraknąć tylko szczęścia - stwierdziła.
28-latka odniosła się także do swojej przyszłości. Mówiła o niej z obawami, odnosząc się do problemów, z jakimi stykać muszą się sportowcy olimpijscy. - Po prostu zobaczymy jak się życie potoczy. To też bardzo dużo zależy od związku, sponsorów, bo to jednak są kolejne cztery lata, gdzie będziemy musiały bardzo ciężko pracować. Cały świat idzie bardzo mocno do przodu. Teraz byłyśmy w tej czołówce, a się nie udało. Znam tę drugą stronę medalu i to jest właśnie tam brutalna strona sportu i boksu - jeśli nie masz wyniku i blaszki, to po prostu trochę nie istniejesz w tym świecie. Te nasze medale miały to zmienić dla całego boksu - przyznała.
Rygielska zaznaczyła, że powiewem optymizmu może okazać się rezultat Julii Szeremety, która z Paryża na pewno wróci z krążkiem. Nie wiadomo jeszcze, na którym stopniu olimpijskiego podium stanie. - Bardzo się cieszę, że mamy, chociaż ten jeden medal - tak słyszeliśmy, że chociaż ten jeden medal coś zmieni. Z mojej perspektywy pewnie dla mnie nie za dużo, ale trzymam kciuki, żeby ogólnie boks olimpijski poszedł do góry, żeby dzieci zaczęły trenować, żeby się nie zrażały do tego sportu po pierwszych porażkach - skwitowała.