Polka przyleciała do Paryża i została potraktowana w skandaliczny sposób

- Miałam zaledwie kilka godzin, by spakować się na samolot i dojechać na lotnisko - tak o kulisach szokującej zmiany w polskiej kadrze olimpijskiej opowiada Agnieszka Ellward. Chodziarka dosłownie w ostatniej chwili zastąpiła dwukrotną wicemistrzynię świata Katarzynę Zdziebło, która o decyzji dowiedziała się z mediów. Wokół sprawy pojawiło się mnóstwo kontrowersji i niedomówień.

Agnieszka Ellward w ostatnim czasie przeżyła emocjonalny rollercoaster. Mimo że miała być pierwszą rezerwową do sztafety chodziarskiej na igrzyska olimpijskie, zabrakło dla niej miejsca w polskiej delegacji. Chodziarka została w domu, a jej miejsce zajęła Katarzyna Zdziebło, która wystartowała również indywidualnie na 20 km i zajęła 30. miejsce. W poniedziałek na niespełna dwa dni przed startem sztafety szef PKOl-u Radosław Piesiewicz ogłosił zmianę. Zdziebło miała wrócić do kraju, a Ellward przylecieć do Francji.

Zobacz wideo Probierz mówi wprost. "Te opinie były krzywdzące. Nie był na wakacjach".

Nieprawdopodobna sytuacja. Tak wyglądała zmiana w kadrze chodziarek. "Miałam zaledwie kilka godzin"

Sprawa wywołała spore zamieszanie. Decyzji nikt w żaden sposób nie uzasadnił, a ogromny niesmak budzi to, że podjęto ją tak późno. Jak się okazało sama Zdziebło dowiedziała się o niej... z mediów. - Odnośnie samego zastąpienia mnie nie mam żadnych zastrzeżeń, jak już mówiłam, liczyłam się z tym. Tylko to, że dowiaduję się o tym z mediów i dostaję bilet powrotny na lot za kilkanaście godzin, jest bardzo słabą sytuacją - żaliła się sportsmenka w rozmowie z Interią.

O kulisach zmiany opowiedziała również Ellward, dla której również nie była to zbyt komfortowa sytuacja. - Dostałam telefon w poniedziałek po południu, że wieczorem mam lot do Paryża. Miałam zaledwie kilka godzin, by spakować się na samolot i dojechać na lotnisko. W poniedziałek w nocy byłam już w wiosce. Dla mnie też brzmi to dziwnie, ale cieszę się, że mogę tu być - wyznała w wywiadzie dla portalu WP Sportowe Fakty.

Kompletny absurd wokół startu polskich chodziarzy na igrzyskach. "Zupełnie nie rozumiem"

Chodziarka specjalnie z myślą o igrzyskach wzięła urlop w pracy (na co dzień jest nawigatorem na statku), dlatego miała spory żal osób odpowiedzialnych za całe zamieszanie. - Zupełnie nie rozumiem, dlaczego pierwotnie władze PZLA tak mocno upierały się, by nie wysyłać mnie na igrzyska. Od początku wydawało się przecież jasne, że to ja, a nie Katarzyna Zdziebło jestem pierwszą rezerwową do sztafety. Podnosiliśmy ten temat z Dawidem Tomalą, ale wtedy nasze głosy nie były wysłuchane - przypomniała 35-latka.

Ostatecznie Ellward i tak nie miała okazji pojawić się na trasie. - Na miejscu dowiedziałam się, że mam przygotowywać się, jakbym miała startować, bo zmiana może zostać przeprowadzona nawet do godziny przed startem - wyjaśniła. W sztafecie chodziarskiej reprezentowali nas Maher Ben Hlima i Olga Chojecka. Para ustanowiła co prawda rekord Polski (3:00:55), ale zajęła dopiero 16. miejsce.

Więcej o: