To nie Iga Świątek była największą polską faworytką do złota igrzysk olimpijskich Paryż 2024. Bukmacherzy się mylili. Wygrać musiała Aleksandra Mirosław. To był pewny typ już trzy lata temu, na igrzyskach w Tokio.
W Tokio wspinaczka pojawiła się w programie w wersji trójboju. Mirosław w części szybkościowej pobiła rekord świata. Ale w dwóch kolejnych nie miała szans utrzymać miejsca na podium i po zsumowaniu punktów skończyła czwarta.
W trakcie paryskich igrzysk codziennie słyszymy od tych polskich sportowców, którym nie wyszło, że następne igrzyska będą ich. Do takich deklaracji podchodzi się różnie, zazwyczaj po prostu traktuje się je jako zgłoszenie chęci poprawy. Ale gdy Mirosław w Tokio mówiła, że Paryż będzie jej, to nikt nie wątpił.
Ona już wtedy dominowała w bieganiu po ścianie na czas. Już wówczas znaliśmy ją jako Spider-Woman. A od tamtego czasu jeszcze przyspieszyła. W drodze do Paryża osiem razy biła własny rekord świata. Miała tak kapitalne dni jak na Pucharze Świata w Seulu, gdzie poprawiała go trzy razy. Albo jak tu, w Paryżu, w eliminacjach, w których pobiła go dwukrotnie.
W fazie finałowej Mirosław rekordu nie poprawiła. Jej czas 6,10 s z finału był gorszy o 0,04 s sprzed dwóch dni. - Ola, piątka z przodu! – krzyczał ktoś tuż przed biegiem o złoto. Tego celu Ola nie zrealizowała, ale spokojnie – ta piątka będzie lada chwila.
A teraz jest złoto! Piękne, najpiękniejsze dla nas na tych igrzyskach. A dla Oli? Ona jeszcze pięć lat temu uczyła wuefu w jednej z lubelskich szkół. Trzeba przyznać, że błyskawicznie weszła na szczyt. Wbiegła – jak po tej paryskiej ścianie!
Wielkie brawa dla Oli Mirosław, ale ogromne również dla Oli Kałuckiej. Ona miała pecha trafić na Mirosław w półfinale. Powalczyła, ale przegrała. Natomiast nikomu innemu nie dała się pokonać i wygrała wyścig o brąz.
Wszystko z trybun oglądała Natalia Kałucka, siostra bliźniaczka Oli. Razem jechaliśmy pociągiem na te zawody. Nie pytaliśmy Natalii, jak jej żal, że ona nie może wystartować. To oczywiste, ona jest światową numer trzy, ale przez limity (dwie zawodniczki na kraj) zabrakło dla niej miejsca w olimpijskiej rywalizacji.
Natalii bardzo szkoda, ale jej czas pewnie jeszcze też przyjdzie. Ole czekały, pracowały i teraz razem są na olimpijskim podium. To jest pokaz, wzór, inspiracja. Nie dla Natalii, ona wszystko wie i robi co trzeba. To dla nas, dla wszystkich. Dziękujemy!