W poniedziałkowy poranek polscy siatkarze po 44 latach awansowali do strefy medalowej igrzysk olimpijskich w Paryżu, pokonując 3:1 Słowenię (25:20, 24:26, 25:19, 25:20). Siatkarze Nikoli Grbicia w najlepszy możliwy sposób odpowiedzieli na wątpliwości, jakie pojawiły się po przegranym 1:3 spotkaniu z Włochami. Z kolei mistrzowie świata w swoim ćwierćfinale po południu zmierzyli się z Japonią. Mistrzowie świata świetnie zaprezentowali się w fazie grupowej, a z kolei Japończycy wyszli z grupy z trzeciego miejsca, wyprzedzając o punkt Serbów.
Ale to spotkanie rozpoczęło się absolutnie sensacyjnie! Było wyrównane do stanu 10:10, ale potem rządzili Japończycy. Kapitalnie prezentujący się w ataku Azjaci dokładali znakomitą postawę w defensywie. Prowadzili sześcioma, siedmioma, a nawet ośmioma punktami w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich z aktualnymi mistrzami świata! Od stanu 20:12 Włosi odrobili kilka punktów, ale ostatecznie Japończycy wygrali pierwszego seta 25:20.
W drugim była walka punkt za punkt, Włosi nieco się poprawili w ofensywie i w końcową fazę seta wchodzili z dwupunktową przewagą 23:21. Wtedy Japończycy zaczęli dokonywać cudów w obronie i kontrataku! Szalał szczególnie libero Tomohiro Yamamoto. Efekt? Cztery punkty z rzędu, set wygrany 25:23 i już 2:0 dla Japonii! Największa sensacja igrzysk w Paryżu była o krok.
W trzecim secie Włosi rzucili się do ataku, jak tylko mogli, toczyli wyrównany bój z rywalami, ale w ich grze brakowało płynności, a za to nie brakowało nerwów. A Japończycy się bawili. Masahiro Sekita rozgrywał piłkę jak chciał. W połowie trzeciego seta Japończycy mieli skuteczność w ataku na poziomie 60 proc. w całym meczu! Absolutny kosmos, który widać było w niesamowicie efektownej i efektywnej grze zawodników Philippe'a Blaina. Po jednej z akcji obecny na trybunach były reprezentant Polski i były zawodnik ligi japońskiej Michał Kubiak cieszył się z gry Japończyków i nie raz widać było, jak celebrował ich efektowne punkty.
Przy prowadzeniu 2:0 w setach w trzecim było nawet 24:21 dla Japonii, ale wtedy Włosi zrobili przejście i na zagrywkę powędrował Simone Giannelli. I stało się coś niewiarygodnego. Przy jego zagrywce mistrzowie świata zdobyli cztery punkty z rzędu i ostatecznie ugrali seta, zwyciężając na przewagi 27:25! Cóż to był za mecz, a największe emocje dopiero nadchodziły!
W czwartej partii Włosi prowadzili od początku. Mieli nawet czteropunktowe prowadzenie przy 11:7. Ale im bliżej końcówki, tym więcej emocji i nerwów. Japończycy doszli rywali i mieli nawet prowadzenie 21:20 po świetnej zagrywce Rana Takahashiego. Jednak dwa ataki nie wyszły Yukiemu Ishikawie i było 23:21 dla Włochów, którzy ostatecznie wyrównali stan rywalizacji, wygrywając seta 26:24.
Piąty set? A jakże, był znowu wyrównany. Japończycy mieli przez chwilę dwupunktowe prowadzenie, a w końcówkę seta wchodzili z wynikiem 10:9. Jak w poprzednich dwóch setach, tak i w tym doszło do gry na przewagi, w której znowu górą byli Włosi, którzy w niesamowitym stylu odwrócili wynik!
W półfinale igrzysk Włochy zagrają ze zwycięzcą meczu Francja - Niemcy. To spotkanie rozpocznie się w poniedziałkowe popołudnie o godz. 17.