0:3 z Brazylią (Ateny 2004), 2:3 z Włochami (Pekin 2008), 0:3 z Rosją (Londyn 2012), 0:3 ze Stanami Zjednoczonymi (Rio de Janeiro 2016), 2:3 z Francją (Tokio 2021) - to wyniki reprezentacji Polski w poprzednich ćwierćfinałach igrzysk olimpijskich. Pięć przegranych ćwierćfinałów, to brzmi aż nieprawdopodobnie, patrząc na to, że w ostatnich 20 latach polscy siatkarze m.in. dwukrotnie zostawali mistrzami świata i tyle samo razy sięgali po złoto mistrzostw Europy.
Po drodze do tego paryskiego, zwycięskiego ćwierćfinału, Polacy wygrali 3:0 z Egiptem, wyszarpali zwycięstwo 3:2 z Brazylią, ale bezdyskusyjnie przegrali 1:3 z Włochami. Po meczu z aktualnymi mistrzami świata zapanował nie najlepszy nastrój. W ćwierćfinale zawodnicy Nikoli Grbicia trafili na Słowenię, czyli postrach Polaków na mistrzostwach Europy w 2015, 2017, 2019 i 2021 roku. Wtedy Polska za każdym razem odpadała z turniejów, bądź przegrywała półfinały właśnie ze Słoweńcami.
Każdy mecz to jednak inna historia i to pokazywali od początku tego spotkania reprezentanci Polski. Mistrzowie Europy wyszli naładowani, całkowicie zapominając o porażce z Włochami. Od początku nasi zawodnicy grali bardzo ofiarnie w obronie, znakomicie w kontrataku i kontrolowali wydarzenia w pierwszej partii. Był as serwisowy Marcina Janusza, pewna gra Wilfredo Leona i niepewność po stronie Słoweńców, którzy "oddali" aż dziewięć punktów! Efekt? Pewnie wygrany set 25:20. Brakowało już tylko dwóch...
Drugi set to już była walka niemalże punkt za punkt. Prowadzili Słoweńcy, prowadzili Polacy. W pewnym momencie było 17:15 dla Biało-Czerwonych, Leon zaatakował, ale jego uderzenie fenomenalnie obronił Tine Urnat. Po chwili zrobiło się 18:17 dla Słoweńców i o czas poprosił Grbić. Od stanu 20:19 dla Słoweńców Polacy na zagrywce za sprawą Leona i Jakuba Kochanowskiego wrzucili wyższy bieg. Bartosz Kurek wreszcie się przebudził, skończył kilka ataków, było 23:21. Jednak wtedy doszło do podwójnej zmiany, Łukasz Kaczmarek dotknął siatki, Kurek został zablokowany i była gra na przewagi. W tej lepsi okazali się Słoweńcy, którzy wygrali 26:24.
Trzecia partia to był popis naszego zespołu na zagrywce. Mateusz Bieniek i Leon sprawili, że nasi siatkarze mieli siedmiopunktowe prowadzenie 10:3! To całkowicie wystarczyło, żeby spokojnie dograć tę partię, mając w pewnych momentach nawet osiem punktów przewagi! Piłka setowa była przy wyniku 24:16, Słoweńcy zdobyli trzy punkty z rzędu, blokując m.in. dwa razy z rzędu Leona, ale Polacy wygrali tego seta 25:19. Byli tylko o jednego od wymarzonego półfinału igrzysk olimpijskich. Podobnie było przed trzema laty w Tokio.
Czwarty set był dla Słoweńców "być albo nie być" w turnieju olimpijskim. Początkowo było punkt za punkt, ale następnie znowu pokazał się Leon, który dwiema zagrywkami pomógł nam wyjść na trzypunktowe prowadzenie 10:7. Było 18:14, wydawało się, że upragniony półfinał jest o krok, ale wtedy Słoweńcy zdobyli aż cztery punkty z rzędu i znowu zaczęły się ogromne emocje w końcówce seta. Na szczęście, od czego jest Kochanowski! Doskonałe zagrywki naszego środkowego sprawiły, że nasi zawodnicy dograli ten mecz. Wreszcie, po pięciu ćwierćfinałach i 44 latach zagrają w półfinale igrzysk olimpijskich!