- Ten piątkowy wynik pozwolił mi myśleć, że jest dobrze. Ten czas osiągnęłam w południe, a to pozwalało myśleć, że wieczorem może być jeszcze szybciej. To jest jednak inny dzień i inne bieganie. Nie będę też zwalała na okres, który teraz mam. Po prostu zabrakło jednej setnej sekundy. Może zabrakło cierpliwości. Nie wiem, co się stało - mówiła Ewa Swoboda, po tym jak oficjalnie została dziewiątą sprinterką igrzysk olimpijskich w Paryżu. Niestety nie udało jej się zakwalifikować do finału biegu na 100 metrów. Zabrakło zaledwie... setnej sekundy!
Co ciekawe, w półfinałowej rywalizacji na 100 metrów mimo wcześniejszego awansu udziału nie wzięła Shelly-Ann Fraser-Pryce. To trzykrotna mistrzyni olimpijska, która na swoim koncie posiada również cztery srebra i jeden brązowy medal IO. Gdyby tego było mało, jamajska lekkoatletka jest także multimedalistką mistrzostw świata.
Dlaczego więc w sobotę 3 sierpnia nie pojawiła się na linii startowej obok Ewy Swobody? Jedna z teorii zakładała, że 37-latka pokłóciła się z organizatorami igrzysk, którzy ponoć blokowali jej dostęp do torów rozgrzewkowych. W związku z tym Fraser-Pryce miała nie pojawić się na bieżni w ramach protestu. I kiedy wydawało się, że może być to prawda, głos w całej sprawie zabrała Ian Kelly - przewodniczący jamajskiej komisji olimpijskiej.
Według niego legendarna zawodniczka nie wzięła udziału w rywalizacji ze względu na kontuzję, której doznała podczas rozgrzewki. "Pani Fraser-Pryce pozwolono wejść na tor rozgrzewkowy, ale z użyciem innej bramy, którą jej wskazano. Nie jest prawdą, że nie pozwolono jej wejść na stadion. Niestety, nie mogła wystartować ze względu na kontuzję, której doznała podczas ostatecznej rozgrzewki" - przekazał w wywiadzie dla Agencji Reutera.
W związku z tym teorie o konflikcie można uznać za nieprawdziwe. Złoty medal w finałowym biegu na 100 metrów zgarnęła Julien Alfred z Saint Lucia. Druga była Amerykanka Sha’Carri Richardson, natomiast na najniższym stopniu podium stanęła jej rodaczka Melissa Jefferson.