Ten dzień zaczął się dla polskiego boksu w wymarzony sposób - medal w kat. 57 kg zapewniła sobie Julia Szeremeta. I tu dodać trzeba od razu, że mowa o pierwszym od 32 lat krążku igrzysk dla polskiego boksu. Chwilę potem dołożyć drugi miała Elżbieta Wójcik. I jeszcze sekundę przed ogłoszeniem werdyktu ściskała się szczęśliwa z trenerami kadry, oni też wznosili ręce w geście zwycięstwa, a z sektora trybun Arena Paris Nord wypełnionego rodakami Wójcik słychać było cały czas "Polska, Polska". Po chwili zapadła cisza, a następnie rozległo się nawet delikatne buczenie. A fetowała Panamka Atheyna Bylon, która w kontrowersyjnych okolicznościach wygrała 3:2.
Wójcik zaraz po tym, jak poznała werdykt, szybko uciekła z hali. Dziennikarze czekali na nią, ale nie pojawiła się. Zamiast tego mieli okazje porozmawiać z trenerem kobiecej kadry Tomaszem Dylakiem i pomagającym mu Kamilem Gorządem. Jak pierwszy przyszedł ten drugi i nie krył, że poczucia krzywdy.
- Elka świetnie walczyła w pierwszej rundzie, w stu procentach zrealizowała plan taktyczny. W drugiej dała się zepchnąć i Panamka się rozkręciła. Ale w trzeciej wróciła i nie rozumiem werdyktu. To niesprawiedliwie. Nie rozumiem, za co przyznano zwycięstwo rywalce w trzeciej rundzie - analizował.
Gdy jeden z dziennikarzy spytał, czy on i reszta polskiej kadry czują się oszukani, to Gorząd rzucił tylko: "No raczej!".
W podobny sposób do sprawy odnosi się Dylak, przyznał, że o ile po walce Szeremety był w niebie, to po pojedynku Wójcik spadł boleśnie na ziemię. On również uważa, że Polka była zdecydowanie lepsza w pierwszej rundzie, a wobec tego, że druga była równa, to sędziowie postawili na wyrównanie, by decydowała trzecia runda.
- Po drugiej wygrywaliśmy u jednego sędziego, a u reszty był remis. Byliśmy w lepszej sytuacji, a do tego według mnie wygraliśmy trzecią rundę. Nie wyobrażam sobie, jak sędziowie mogli ją zapisać na konto Panamki. Byliśmy pewni zwycięstwa, Ela też. Panamka oprócz tego, że uderzyła trzy razy po komendzie "Stop" serię ciosów, które nie powinny być w ogóle brane pod uwagę, to prawie niczym nas nie zaskoczyła. Nie była aktywna, a Elka do końca atakowała. Werdykt bardzo kontrowersyjny i krzywdzący Elkę - podsumował szkoleniowiec.
Nie krył, że jest mu ogromnie żal 28-letniej bokserki, która ma w dorobku dwa wicemistrzostwa Europy i dwukrotnie wywalczyła brąz igrzysk europejskich.
- Wiem, jak ona tego bardzo chciała, jak bardzo w to wierzyła, ile lat poświęciła dla tej chwili. Dla niej to straszny moment - przyznał.
Gdy pytam, czy już rozmawiał z załamaną zawodniczką, to przekazał, że ta jeszcze z nikim nie zamieniła słowa.
- Popłakała się i schowała. Nawet nie byliśmy w stanie jej przytulić czy coś powiedzieć. Nie wiem nawet, gdzie jest, bo uciekła szybko - relacjonował Dylak.
Zwrócił on uwagę, że na innych zawodach przy werdykcie 3:2 dwóch sędziów może zmienić decyzję.
- Oni punktują osobno. Tu tego nie ma. Nie ma też protestu. Wydaje mi się, że gdyby było tych dwóch sędziów, to orzekliby na naszą korzyść. A przy proteście, to jestem tego pewny. Zdecydowanie powinniśmy mieć dwa medale - ocenił.
A Gorząd podsumowuje, że boks to sport bardzo niewymierny. - Dopóki nie uwalisz rywala, to nie wiesz, czy wygrałeś - kwituje.