Koniec. Imane Khelif wreszcie przemówiła ws. płci. "Chcę powiedzieć całemu światu"

W bokserskim turnieju pań podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu wybuchła wielka afera. Na ustach całego świata znalazło się nazwisko Imane Khelif. Algierska zawodniczka od kilku dni zmaga się z tysiącami hejterów, którzy zarzucają jej zakłamanie dotyczące płci. W końcu pięściarka nie wytrzymała i odniosła się do całej sprawy. - To kwestia godności i honoru każdej kobiety - tłumaczyła.

Podczas zeszłorocznych mistrzostw świata w boksie kobiet z rywalizacji wykluczona została Imane Khelif. Organizatorzy przekazali, że Algierka "nie przeszła testów kwalifikacyjnych dotyczących płci" ze względu na zbyt wysoki poziom testosteronu. Cała sprawa już wtedy wzbudziła wielkie kontrowersje. Mimo to 25-latka została dopuszczona do udziału w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, gdzie również nie obyło się bez afery.

Zobacz wideo Klaudia Zwolińska za srebrny medal zarobi sporą sumę. "Tak powinni mieć wszyscy sportowcy"

Imane Khelif odpowiedziała hejterom. Jasna deklaracja

W 1/8 finału w kategorii do 66 kilogramów reprezentantka Algierii pokonała Angelę Carini. Problem w tym, że Włoszka po prostu się poddała. Nie podała rywalce ręki, po czym zapłakana opuściła ring. Po tym incydencie Khelif od razu zarzucono, że... tak naprawdę jest mężczyzną i nie powinna walczyć z kobietami. Cała sprawa przerodziła się w wielką burzę, która podzieliła opinię publiczną.

Następnie w ćwierćfinale 25-latka zmierzyła się z Anną Lucą Hamori, która tuż przed pojedynkiem dolała oliwy do ognia. - Moim skromnym zdaniem, nie sądzę, że jest to sprawiedliwe, że ten uczestnik może konkurować w kategorii kobiet - mówiła. W obronie zawodniczki błyskawicznie stanął Algierski Komitet Olimpijski oraz szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach.

Początkowo wydawało się, że sama pięściarka niezbyt przejmuje się lawiną hejtu, jednak po pokonaniu Hamori emocje w końcu wzięły górę. Algierka zalała się łzami, mimo że chwilę wcześniej dzięki wygranej zapewniła sobie co najmniej brązowy medal igrzysk olimpijskich. To jednak nie była jedyna "odpowiedź" na falę krytyki. W jednym z ostatnich wywiadów Imane Khelif kolejny raz zarzekała się, że jest stuprocentową kobietą.

- Jestem kobietą. To kwestia godności i honoru każdej kobiety. Cały naród arabski zna mnie od lat. Przez lata boksowałam w zawodach międzynarodowych federacji. Oni (IBA - dop. red.) byli wobec mnie niesprawiedliwi, ale Bóg mi pomógł. Chcę powiedzieć całemu światu, że jestem kobietą i pozostanę kobietą. Dedykuję ten medal światu i wszystkim Arabom i mówię wam: niech żyje Algieria - powiedziała wprost w rozmowie ze stacją Bein Sport.

We wtorek 6 sierpnia Algierka stoczy walkę o finał paryskiej olimpiady. Jej rywalką będzie reprezentantka Tajlandii Janjaem Suwannapheng.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.