Kobieca reprezentacja Francji w grupie A turnieju olimpijskiego wygrała z Kolumbijkami (3:2) i Nowozelandkami (2:1), a także przegrała z Kanadyjkami (1:2). Francuzki z drugiego miejsca awansowały do ćwierćfinału, w którym rywalizowały z Brazylijkami, trzecią drużyną grupy C.
Po nieco ponad kwadransie gry Francuzki mogły wyjść na prowadzenie, jednak rzutu karnego nie wykorzystała zawodniczka PSG Sakina Karchaoui. Bezbramkowy remis utrzymał się do końca pierwszej połowy.
Przez długi czas zapowiadało się na to, że dojdzie do dogrywki. I w zasadzie do niej doszło, nie zważając na to, że w 82. minucie gola dla Brazylii zdobyła Gabi Portilho, która wykorzystała niezdecydowanie francuskich obrończyń. Amerykańska sędzia Tori Penso doliczyła bowiem aż... 16 minut. I w zasadzie trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało. "Rzadko widzisz coś takiego. Nie wiemy, skąd tyle wzięli, ale bierzemy to. Zawsze jest nadzieja" - relacjonował francuski portal rmcsport.com. Z kolei w serwisie X przypomniano, że w piątkowym meczu mężczyzn pomiędzy Francją i Argentyną (1:0) doliczono 10 minut. A grano nawet kilka dłużej.
Podobnie było w sobotnim ćwierćfinale pomiędzy gospodyniami a Brazylijkami. Ostatecznie spotkanie zakończyło się w... 110. minucie. Sama druga połowa trwała 65 minut, czyli wydłużyła się aż o 20 minut. A przypomnijmy, że dogrywka w meczu piłkarskim trwa 30 minut.
Mimo że Francuzki stworzyły sobie w tym czasie sytuacje do zdobycia bramki, to nie były w stanie doprowadzić do wyrównania i po porażce 0:1 pożegnały się z turniejem olimpijskim. Jak na ironię, był to jedyny mecz ćwierćfinałowy zakończony w podstawowym czasie (bez dogrywki lub karnych).
W półfinałach Brazylijki zagrają z Hiszpankami, a drugą parę utworzą Amerykanki i Niemki. Oba spotkania zaplanowano na wtorek 6 sierpnia.