Imane Khelif to pięściarka z Algierii, która została wykluczona z ostatnich mistrzostw świata. Według Międzynarodowej Federacji Boksu "nie przeszła testów kwalifikacyjnych dotyczących płci". Dziś występuje na igrzyskach olimpijskich i musi zmagać się z niewyobrażalną wręcz skalą hejtu.
- Nie będziemy uczestniczyć w wojnie kulturowej motywowanej politycznie. To, co dzieje się w tym kontekście na portalach społecznościowych, z całą tą mową nienawiści, z tymi atakami i nadużyciami, jest całkowicie nie do przyjęcia – mówił o niej szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach.
Niemiec nie był jedynym, który postanowił wziąć ją w obronę. - Zastrzegamy sobie prawo do ścigania wszystkich, którzy uczestniczyli w ohydnej kampanii przeciwko Imane Khelif. Naszej bohaterce życzymy powodzenia. Niech żyje Algieria - brzmiał komunikat Algierskiego Komitetu Olimpijskiego.
W sobotę reprezentantka Algierii w ćwierćfinale kategorii do 66 kilogramów mierzyła się z Anną Lucą Hamori. Sama Anna Luca Hamori też jeszcze bardziej podgrzała atmosferę przed walką, wypowiadając się w mediach społecznościowych. - Moim skromnym zdaniem, nie sądzę, że jest to sprawiedliwe, że ten uczestnik może konkurować w kategorii kobiet. Teraz nie mogę się jednak tym przejmować. Nie mogę tego zmienić, takie jest życie. Mogę obiecać jedno - zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby wygrać i będę walczyła tak długo, jak będę mogła - pisała.
W sobotnim pojedynku wzbudzająca kontrowersje algierska pięściarka jednogłośnie pokonała swoją rywalkę, awansując przy tym do półfinału turnieju. Jest to jednoznaczne z uzyskaniem medalu. W boksie awans do tej fazy zmagań gwarantuje bowiem co najmniej brąz.