Iga Świątek nie mogła przyjść na mecz polskich siatkarzy z Włochami. I chyba dobrze się stało. Niestety, kiedy ona odbierała swój olimpijski medal, oni grali tak, że pod dużym znakiem zapytania trzeba stawiać ich medalowe szanse.
Bartosz Kurek stał ze skrzyżowanymi rękami za boiskiem. Kapitan patrzył na parkiet z takim niedowierzaniem jak my i jak wy. Była połowa drugiego seta, gdy komentujący mecz Wojciech Drzyzga ocenił: "Oni już się z nami nie bawią, oni sobie robią, co chcą".
Nie będziemy się nad naszymi siatkarzami pastwić. Za bardzo ich cenimy, żeby tu wyliczać i opisywać wszystkie błędy, jakie popełniali. To są mistrzowie. Ale tym bardziej nie rozumiemy, jak to się stało, że zagrali tak słaby mecz. Starcie aktualnych mistrzów Europy (Polska) z aktualnymi wicemistrzami Europy (Włochy) i jednocześnie aktualnych mistrzów świata (Włochy) z aktualnymi wicemistrzami świata (Polska) powinno być wisienką na torcie pierwszej fazy igrzysk. A było zakalcem.
Powiedzmy to szczerze: przed ćwierćfinałem na polskich siatkarzy wylano wiadro pomyj. Tak, to brzmi nieelegancko. Ale przecież to nie był zimny prysznic, to było coś o wiele bardziej nieprzyjemnego.
- Masz może biały ręcznik? Gdybym miał, to spróbowałbym dorzucić na parkiet (taki gest wykonany przez trenera w sportach walki oznacza poddanie zawodnika) – powiedział siedzący obok mnie kolega z innej redakcji, gdy przegrywaliśmy 0:2, w setach 15:25 i 18:25. Podkreślam dokładny wynik, bo to nie do wiary, że byliśmy aż tak słabi.
No chyba że… Ale nie, trudno podejrzewać, że Nikola Grbić chciał ten mecz przegrać. Że nasz trener wykalkulował, że w ćwierćfinale najlepiej będzie wpaść na Słowenię. Nawet gdyby coś takiego planował, to czy kazałby swoim graczom aż tak kaleczyć siatkówkę?
Najgorsza jest ta niepewność, z jaką trzeba będzie podejść do ćwierćfinału. Ten mecz już za dwa dni, w poniedziałek. Polscy siatkarze olimpijskie ćwierćfinały przegrali aż pięć razy z rzędu – w Atenach (2004 rok), Pekinie (2008), Londynie (2012), Rio de Janeiro (2016) i Tokio (2021). Jeśli tu mają wreszcie rozprawić się z klątwą, to muszą uwierzyć, że mogą. Czy mecz z Włochami dodał komukolwiek wiary? To pytanie retoryczne.
A czy podnieść morale naszym siatkarzom pomoże to, że wyszarpali zwycięstwo w trzecim secie i uniknęli porażki 0:3? Wtedy przegrywali już 21:23, ale wygrali na przewagi. Po asie Kurka, wcześniej okrutnie zawodzącego. To był cenny moment, ale to dla naszych siatkarzy na pewno mało. Wierzmy jednak, że może to będzie jakiś punkt zaczepienia - co więcej nam zostało? Przykro, że przed kluczowym meczem musimy z lupą wyszukiwać takich punktów. My w tym momencie powinniśmy wyraźnie widzieć zespół gotowy pójść na najważniejszą misję.