Temat występu reprezentantów Rosji na igrzyskach olimpijskich w Paryżu był bardzo głośny i burzliwy. Ostatecznie Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) podjął decyzję o ich dopuszczeniu do rywalizacji, co spotkało się z wieloma głosami sprzeciwu. W połowie lipca opublikowano ostateczną listę piętnastu zawodników, którzy zawitali w stolicy Francji. Warunek był jeden - nie mogli występować pod swoją flagą, zakazane było pokazywanie wszelkich symboli narodowych, nie wspominając o hymnie czy uwzględnieniu w tabeli medalowej. Mówiąc krótko, Rosjanie i Białorusini nie mieli być promowani w Paryżu ani przez moment.
Niestety. W praktyce wygląda to jednak zupełnie inaczej. Podczas jednej z transmisji realizator pokazał aktualne rekordy świata i olimpijskie w pływaniu. W pewnym momencie na ekranie telewizorów ukazała się rosyjska flaga przy nazwisku Evgenii Chikunovej, która w kwietniu ubiegłego roku na krajowych mistrzostwach ustanowiła rekord świata na 200 metrów stylem klasycznym, osiągając czas 2:17,55 s.
Gdyby tego było mało, podczas igrzysk olimpijskich dochodziło do podobnych incydentów w trakcie zawodów innych dyscyplin. Z każdej takiej sytuacji cieszą się Rosjanie, dla których jest to wielki triumf. Tamtejsze media skrupulatnie wyliczają momenty, w których nawet przez kilka sekund widzą swoje barwy narodowe pokazywane przez organizatorów czy kibiców.
"Organizatorzy igrzysk olimpijskich w Paryżu dokładają wszelkich starań, aby usunąć z turnieju wszelkie wzmianki o Rosji i jej symbolach. Niemniej jednak wysiłki mające na celu wykluczenie naszego kraju, nadal okazują się daremne, ponieważ w pierwszym tygodniu igrzysk trójkolorowa flaga Federacji Rosyjskiej pojawiła się już kilka razy w transmisji zawodów" - napisano na portalu sport.express.ru.
Tamtejsi dziennikarze przekazali, że zakazane w stolicy Francji barwy widziano m.in. 2 sierpnia podczas zawodów lekkoatletycznych w rzucie młotem. Znów wyświetlone zostały rekordy świata i olimpijskie, na liście których widniała rosyjska flaga. "Oba należą do naszych sportowców, którzy startowali w tym samym czasie: pierwszy do Jurija Sedycha, a drugi do Siergieja Litwinowa" - chwalą się Rosjanie. Jak widać, Francuzi nie potrafią zadbać o to, aby całkowicie ocenzurować kraje, które zaatakowały Ukrainę.
Warto dodać, że to nie pierwsza sytuacja z pokazywaniem rosyjskich barw na wielkich sportowych imprezach, która miała miejsce w ostatnich tygodniach. Do podobnego incydentu doszło podczas Euro 2024, a konkretnie w trakcie meczu Serbii ze Słowenią. Trzech rosyjskich kibiców zrealizowało chytry plan. Udało im się przedostać na stadion w Niemczech, gdzie dumnie pokazywali flagi swojego kraju. "Rosjanie ponownie przezwyciężyli zachodnie sankcje" - ekscytowała się wówczas tamtejsza telewizja.