Zdjęła numer startowy i wszyscy patrzyli już tylko na nią. "Ja mogę, one nie"

- Nie jestem żadną polityczką. Po prostu czuję odpowiedzialność za afgańskie dziewczyny. Ja mogę mówić, a one nie - usłyszeliśmy od Kimii Yousofi, biegaczki, która uciekła z rządzonego przez talibów Afganistanu. Jej słaby wynik w olimpijskim biegu na 100 metrów nie ma znaczenia. Ona walczy w Paryżu o coś ważniejszego - żeby dziewczęta w jej kraju mogły chodzić do szkoły. Żeby kobiety mogły uprawiać sport. I żeby miały głos.

Ewa Swoboda będzie w sobotę walczyła o olimpijski finał. W piątkowych eliminacjach nasza najlepsza sprinterka przebiegła 100 metrów w czasie 10,99 s. To był piąty najlepszy rezultat tego dnia. Kimia Yousofi biegła w preeliminacjach. Odpadła z wynikiem 13,42 s. Gdyby ktoś pozwolił jej zmierzyć się w jednym biegu z naszą Ewą, to do mety dobiegłaby jakieś 20 metrów po Polce. Ale to Kimię, a nie Ewę w strefie mieszanej zatrzymywali dziennikarze z całego świata.

Zobacz wideo Anita Włodarczyk przetestowała kartonowe łóżko w wiosce olimpijskiej. Zobaczcie jak wypadł test

Drobna kobieta w wieku 28 lat, 165 cm wzrostu, szczupła, niespecjalnie umięśniona - miało się wrażenie, że nie stoi przed nami sprinterka, tylko raczej biegaczka długodystansowa. A okazało się, że to przede wszystkim po prostu człowiek. Chyba dobry, skoro ujmuje się za innymi ludźmi.

ONZ: to najgorszy na świecie kraj dla kobiet

Kimia biegła w stroju zakrywającym jej ręce, nogi oraz włosy. Po biegu zdjęła numer startowy, na jego odwrocie coś napisała i coś przykleiła. "Edukacja", "Sport", "Nasze prawa" – takie to były hasła-postulaty. A między nimi przykleiła swój czasomierz. Jako symbol – pracy, jaką wykonała w ramach treningów, a może też czasu, który tracą jej rodaczki.

Dziennikarze z kilku kontynentów otoczyli Kimię, chcąc zobaczyć, co się dzieje i posłuchać jej przesłania. – Czuję odpowiedzialność za afgańskie dziewczyny. Mówię za nie, bo one nie mogą – słyszeliśmy.

W 2021 roku Afganistanem zaczęli rządzić talibowie. Efekty są takie, że według Organizacji Narodów Zjednoczonych kraj stał się najgorszym na świecie miejscem do życia dla kobiet i dziewcząt. One nie mają żadnych praw.

Gdy trzy lata temu talibowie przejmowali władzę w Afganistanie, Kimia uciekła do Iranu. Bała się, co ją spotka choćby za to, że chwilę wcześniej wystąpiła na igrzyskach olimpijskich w Tokio. I nawet była chorążą olimpijskiej kadry Afganistanu na ceremonii otwarcia. Z Iranu w 2022 roku Yousofi wyjechała do Australii. Tam mieszka, tam jest jej dobrze. Ale nie zapomniała o rodaczkach, które cierpią.

– Reprezentuję skradzione marzenia tych dziewcząt. Nie jestem żadną polityczką, po prostu robię to, co uważam za słuszne i w imieniu Afganek przekazuję ludziom na świecie, czego one chcą. A chcą podstawowych praw: do edukacji, do uprawiania sportu, to życia jak ludzkie istoty – mówiła biegaczka.

Komitet na wygnaniu. Talibowie poinformowali

Yousofi jest na igrzyskach po raz trzeci. W Paryżu jest jedną z trzech Afganek w olimpijskiej kadrze tego kraju. W tej reprezentacji jest też trzech sportowców-mężczyzn. Afgański Komitet Olimpijski działa na wygnaniu. Jego szefa talibowie mają za wroga. On – identycznie jak Kimia – uważa, że zbrodnią jest to, co talibowie robią kobietom. Oni po objęciu władzy zamknęli przed dziewczętami szkoły średnie, ograniczyli kobietom możliwość podróżowania (mogą to robić tylko z opiekunami-mężczyznami) i mocno utrudnili możliwość korzystania z siłowni, parków i różnych obiektów sportowych.

Dwa tygodnie przed startem igrzysk BBC pisało, że talibowie z Afganistanu poinformowali przez agencję prasową AFP, że nie uznają kobiet za część reprezentacji kraju. Że według nich w Paryżu dla Afganistanu rywalizować będą tylko trzej mężczyźni.

Yousofi wygląda na kobietę, która zdaje sobie sprawę z tego, że jej wołanie o pomoc dla rodaczek nie sprawi, że ich sytuacja zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale mówiąc w imieniu kobiet, po prostu robi to, co może. I chyba właśnie o to chodzi, żebyśmy tak robili. W każdym razie dobrze było cię widzieć, Kimio. I na bieżni, i później, w tym jeszcze ważniejszym występie.

Więcej o: