Cały świat mówił o tej 45-sekundowej walce. Włoszka teraz zaskakuje. "Żałuję"

- Porzucenie walki było dojrzałym krokiem, ale żałuję, że nie uścisnęłam rąk rywalce. To nie było coś, co chciałam zrobić. Właściwie chcę przeprosić ją i wszystkich innych - powiedziała Włoszka Angela Carini, która po 45 sekundach zrezygnowała z walką z Algierką Imane Khelif.

Jeszcze przed rozpoczęciem walki Włoszki Angeli Carini z Algierką Imane Khelif było bardzo głośno. - Walka Carini z Khelif od samego początku budziła wiele kontrowersji. Jak podaje Reuters, rok temu Algierka została zdyskwalifikowana z mistrzostw świata, ponieważ nie przeszła testu kwalifikacyjnego płci. Mimo to została dopuszczona do udziału w igrzyskach olimpijskich. Jeszcze przed walką było o tej sprawie bardzo głośno we Włoszech. Tamtejsi dziennikarze i politycy martwili się o start ich zawodniczki - pisał Sport.pl.

Zobacz wideo

Włoszka przeprasza po skandalu w Paryżu. Mówi też o końcu kariery

Walka zakończyła się bardzo szybko. Po zaledwie 45 sekundach. Włoszka po otrzymaniu mocnego ciosu zdecydowała się na poddanie walki. Potem padła na ring i płakała. Nie podała również ręki rywalce. Na całe zamieszanie zareagował MKOl, który wydał oświadczenie, że Khelif jest kobietą i ma pełne prawo do rywalizacji w igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

- Nigdy nie dostałam tak silnego ciosu. Po czymś takim nie da się kontynuować walki. Trenuję ze swoim bratem i często walczyłam przeciwko mężczyznom, ale czułam dzisiaj zbyt dużo bólu. Nie jestem kimś, kto może mówić, że to nielegalne. Życzę jej, żeby walczyła do końca i była szczęśliwa - mówiła Włoszka po walce.

Teraz znów zabrała głos.

- Cała ta kontrowersja mnie smuci. Przepraszam też moją przeciwniczkę. Jeśli MKOl powiedział, że może walczyć, szanuję tę decyzję. Porzucenie walki było dojrzałym krokiem, ale żałuję, że nie uścisnęłam rąk rywalce. To nie było coś, co chciałam zrobić. Właściwie chcę przeprosić ją i wszystkich innych. Byłam wściekła, bo moje igrzyska olimpijskie poszły z dymem - przyznała Włoszka dla "La Gazzetta dello Sport".

Carini zapewniła też, że jak spotka kiedyś Algierkę, to ją obejmie.

To jednak nie koniec. Włoszka powiedziała, że teraz kończy z boksem.

- Bardzo boli mnie nos i mam złamane serce. Jestem wojowniczką. Mój ojciec nauczył mnie nią być. Teraz? Żegnam się z boksem - przyznała dla "La Stampa".

Algierka nie przejmuje się ostrymi komentarzami kibiców w internecie. - Jestem bardzo dobrze przygotowana, ćwiczyłam osiem lat. To moje drugie igrzyska olimpijskie. W Tokio zajęłam piąte miejsce. Tutaj - w Paryżu - chcę zdobyć medal i zrobię wszystko, by przywieźć go do kraju. Raz, dwa, trzy, viva Algieria! - przyznała.

Więcej o: