• Link został skopiowany

Ależ reakcja teamu Świątek. A to był dopiero początek meczu! Nas też to ogarnęło

Już zaczynaliśmy się bać. Już w myślach przywoływaliśmy sobie nazwiska wielkich sportowców, którzy nie potrafili zdobyć olimpijskiego medalu. Na szczęście wtedy Iga Świątek pokazała, że ona - nawet jeśli też się boi - to potrafi ten strach pokonać i pójść po to, co jej się należy. W meczu o brąz igrzysk Polka pokonała Annę Karolinę Schmiedlovą 6:2, 6:1. A piękne jest to, jak Idze kibicowali też Francuzi. Trochę tak, jakby ona również była ich zawodniczką.
Iga Świątek - Anna Schmiedlova
screen/TVP Sport.pl

Iga Świątek spokojnie szła do swojej ławeczki po tym, jak przegrała gema na 1:2 w pierwszym secie, i to przy własnym serwisie. Wtedy włączyłem zoom w telefonie i chciałem podejrzeć, jakie miny mają sztabowcy Igi. Szczerze: nie wiem – Tomasz Wiktorowski, Maciej Ryszczuk i Daria Abramowicz siedzieli za daleko, po drugiej stronie kortu. Ale uspokoił mnie ich bezruch. Żadnych gestów, nic. Olimpijski spokój.

Zobacz wideo Anita Włodarczyk przetestowała kartonowe łóżko w wiosce olimpijskiej. Zobaczcie jak wypadł test

Po chwili przerwy Świątek wróciła na kort. Przełamanie powrotne zanotowała do 15, własnego gema serwisowego wygrała do zera – w taki sposób wynik z 1:2 poprawiła na 3:2. Wtedy spokój zaczął ogarniać również nas, dziennikarzy na trybunie prasowej. No, może jeszcze wtedy to było bardziej uspokojenie. Spokój przyszedł dopiero gdy po pięciu z rzędu wygranych gemach przez Igę pierwszy set skończył się jej zwycięstwem 6:2.

Świątek tematem wszystkich rozmów. I wszystkie drogi prowadziły do niej

Na korty Roland Garros polscy dziennikarze zjeżdżali w piątek z różnych stron Paryża, z olimpijskich aren. Tuż przed meczem przekonywaliśmy się nawzajem, że tu musi być dobrze. Owszem, dzień wcześniej Igę ogarnął paraliż w półfinale. Ale tam rywalką była siódma w światowym rankingu Zheng i zagrała świetnie. A w meczu o brąz rywalką była to "tylko" 67. na świecie Schmiedlova.

Słowaczka ma 30 lat i raz w życiu była w czwartej rundzie Roland Garros. A dopiero 23-letnia Iga ten turniej już cztery razy wygrała. Czy trzeba więcej pisać o różnicy między nimi?

Spokój – tylko on mógł uratować Świątek

Ale spokój – to on musiał być tu kluczem do sukcesu. Umiejętności tenisowe też, jasna sprawa. Wiadomo, że Słowaczka jest solidna, że dużo przebija, gra cierpliwie. Ale ona nie ma takiej armaty w ręce, z jakiej w Igę strzelała Zheng. Powiedzmy to wprost: Chinka zagrała przeciw Idze tak, jakby miała dwa metry wzrostu i ramiona jak ośmiornica – wspaniale sięgała w obronie wszystkich piłek. A przy tym była zwrotna i sprytna, jakby była tenisistką kieszonkową. Ona była niesamowicie wszechstronna. I dlatego potrafiła wykorzystać rozchwianie Igi. Natomiast przed meczem ze Schmiedlovą zastanawialiśmy się nie nad atutami Słowaczki, a tylko nad tym czy Iga tę swoją chwiejność sprzed 24 godzin opanowała.

I co? Przekonaliśmy się, że zrobiła to! Gdy z 1:2 wyszła na 5:2, to już było dobrze, ale jeszcze gdzieś w sercu kibica czaiła się przykra myśl, że przecież z Zheng w drugim secie Świątek prowadziła 4:0, a przegrała 5:7 i szansa na finał, na złoto uciekła. Ale jeszcze raz: tym razem rywalka nie była tak trudna. No i najważniejsze: Świątek jest wielką sportsmenką i pokazała, że po dniu, który ją przygniótł, wstał dla niej nowy dzień. I go chwyciła!

Polacy byli zdezorientowani. Odżyli(śmy)!

To wszystko oglądało z trybun Court Philippe-Chatrier 11-12 tysięcy kibiców. Byli za Igą. To jest bardzo miłe. Owszem, Francuzi wyszli z trybun po meczu Carlosa Alcaraza (pokonał w półfinale Feliksa Augera-Aliassime'a) i na początku meczu Igi trybuny były pustawe. Ale ci ludzie pojedli, popili i wrócili, żeby docenić mistrzynię swojego wielkoszlemowego turnieju.

"Jazda, Iga!" mieszało się więc z "Allez, Iga, allez!". Ale najwyraźniej słychać było, jak z tych ludzi od "Jazda, Iga!" schodzi ciśnienie. "Iga, zrobisz to!", "Iga, masz ją" – rozlegało się coraz częściej. "Iga, teraz do zera!" – usłyszeliśmy nawet na początku drugiego seta.

Może i były to okrzyki buńczuczne i trochę nieeleganckie wobec rywalki, ale miło było słyszeć odmianę w głosach Polaków. Wcześniej ludzie w biało-czerwonych koszulkach, z takimiż flagami oraz szalikami byli zdezorientowani. W metrze linii numer 10 prowadzącej na korty spotkałem nastolatka, który przyjechał do Paryża z ojcem i bratem. Mieli bilety na finał (oni już czekali na obiekcie, on dojeżdżał ze strzelectwa). Te bilety kosztowały po ponad 300 euro za sztukę. Byli zaskoczeni, gdy okazało się, że w finale Iga nie zagra. Ale zadziałali błyskawicznie: wejściówki na mecz o złoto odsprzedali i kupili nowe, na mecz o brąz.

– Dostępne były już tylko trochę gorszej kategorii, takie po 100 euro, ze słabszym widokiem. Ale to nic, Igę zawsze warto zobaczyć, a przecież to jest ciągle mecz o medal – mówił chłopak. Zgoda, chłopaku! To ciągle medal i nie mówmy, że gorszej kategorii. Ciężar tego stopu z kawałeczkiem wieży Eiffla będzie Idze już całe życie przypominał, jaki ciężar ona w tym olimpijskim turnieju dźwignęła. I to jest złoto!

Więcej o: