Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek to superduet. Może nie w sensie ścisłym, bo każdy z nich jest solistą. Ale my ich mamy w pakiecie. I im obu zawdzięczamy lata radości i wzruszeń. Tylko czy to nie koniec?
W piątkowych eliminacjach na Stade de France Nowicki uzyskał tylko 76,32 m. To bardzo słabo jak na kogoś, kto regularnie miotał poza granicę 80 metrów. Oczywiście w finałach, nie w eliminacjach. Ale przez lata mistrz Wojtek przyzwyczaił nas, że w kwalifikacjach nie ma problemów z osiągnięciem minimum. A tu go nie uzyskał – wynosiło równo 77 metrów – i później w napięciu czekał czy w takim razie będzie w finale.
Jeszcze większe napięcie towarzyszyło rzutom mistrza Pawła. Fajdek, pięciokrotny mistrz świata, ma przykre wspomnienia z igrzysk w Londynie i Rio. Tam odpadał w eliminacjach. I choć w Tokio się przełamał – wszedł do finału, a w nim zdobył brązowy medal – to teraz w Paryżu przywołał demony z przeszłości. Po dwóch spalonych rzutach w trzeciej, ostatniej, próbie uzyskał 76,56 m. Wystarczyło na finał. Ale w finale takie rzucanie na pewno nie wystarczy, żeby walczyć z najlepszymi. Ani Fajdkowi, ani Nowickiemu.
Ethan Katzberg, nowy dominator tej konkurencji, machnął sobie 79,93 m. Wygląda na to, że kanadyjski mistrz świata sprzed roku będzie tu poza zasięgiem. A reszta? Amerykanin Rudy Winkler, Norweg Eivind Henriksen, Węgier Bence Halasz, Ukrainiec Mychajło Kochan i Kanadyjczyk Rowan Hamilton byli lepsi od Polaków. A oni wszyscy, tak jak nasi mistrzowie, są tu kandydatami do walki o podium.
Na olimpijskim podium Nowicki stał dwa razy – w Tokio 2021 miał złoto, a w Rio 2016 – brąz. Fajdek medalistą olimpijskim był raz – brązowym w Tokio. Trzy lata temu na „pudło" igrzysk koledzy ale i rywale spod flagi biało-czerwonej weszli razem. Teraz to się chyba nie powtórzy. Choć byłoby pięknie, bo to raczej ostatni taniec naszych siłaczy z rocznika 1989.
Widać, że młodzi podgryzają coraz mocniej. – Tak, są coraz lepsi. Jeśli nawet nie wejdę do tego finału, to trudno, świat się nie skończy, takie jest życie, że czas przemija – mówił nam trochę filozoficznie Nowicki, kiedy nie był pewny swojej przyszłości na paryskich igrzyskach. Ale nadzieję też miał. I nam ją dawał. - Jeżeli będzie mi dane wejść do finału, to już będę wiedział, co zrobić. Dziś byłem jak flaki z olejem – mówił.
Czy w niedzielny wieczór (finał o godzinie 20.30) Wojtek będzie żywszy? Z całej tej stawki mocnych gości w bieżącym roku mocniejszy od niego jest tylko Katzberg. Szybkonogi Kanadyjczyk uzyskał kosmiczne 84,38 m. Dalej jest przepaść, później Wojtek z wynikiem 80,95 i grupa pościgowa będąca blisko. Fajdek ma szósty w sezonie wynik w tej stawce – 80,02 m.
– Moje złe rzuty nie były spowodowane nerwami. Czuję się tu naprawdę dobrze. Trener się wściekł i zestresował, ale jest całkiem spoko – opowiadał Paweł. Mówił, że rozumie, że trener był bliski zawału. W końcu przyznaje, że sam też się stresował, gdy został mu rzut ostatniej szansy. Ale cieszy się, że ma kolejny finał olimpijski. A że wszedł do niego z dopiero dziewiątym wynikiem (a Nowicki z dziesiątym)? - To są eliminacje, potrafiłem wchodzić na 11. miejscu. i wygrywać – przypomina. I zapewnia, że wcale jeszcze nie czuje się tak stary, żeby nie zaatakować.
Czy nasze stare niedźwiedzie przebudzą się na finał? Nowicki był na 11 wielkich imprezach i ma 11 medali! Fajdkowi wpadki się zdarzały, ale wór z medalami igrzysk, MŚ i ME też ma konkretny (10 krążków, w tym aż sześć złotych). Panowie, dorzućcie coś jeszcze – dla siebie i dla nas.