Tylko 183 cm skoczyła Maria Żodzik w eliminacjach skoku wzwyż. To aż o 14 cm mniej od jej rekordu życiowego. Na poziomie 197 cm wyznaczono minimum kwalifikacyjne. Nie trzeba było go osiągać, żeby wejść do walki o medale. Ale 192 cm – a tyle trzeba było skoczyć – to też wysoko. Dla Marii za wysoko. Dlaczego?
Nie wiemy. Żodzik nie zatrzymała się na rozmowę ani przed kamerami stacji telewizyjnych, ani przed grupą polskich dziennikarzy prasowych i radiowych. Odwróciła głowę, przeszła obok nas ignorując prośbę, żeby na chwilę przystanęła.
- Szans mamy naprawdę wiele. Popatrzmy na lekkoatletykę: Anita Włodarczyk, Wojtek Nowicki, Paweł Fajdek, Natalia Kaczmarek, Maria Żodzik, Pia Skrzyszowska – wyliczał nam niedawno Radosław Piesiewicz. "Liczy pan zbyt optymistycznie" – przekonywał prezesa PKOl-u. Niestety, miałem rację.
Żodzik to 27-latka, która od dwóch lat mieszka w Polsce. Trenuje w Podlasiu Białystok. A że niedawno minęły trzy lata od jej ostatniego startu dla Białorusi, z której uciekła, to krótko przed igrzyskami dostała zgodę na reprezentowanie nowych barw.
Na pewno Maria jest rozczarowana swoim startem, ale szkoda, że nie zdecydowała się po prostu przeprosić i odmówić wypowiedzi. Można zrozumieć, że ktoś nie czuje się na siłach. Natomiast trudniej patrzy się na sportowca, który nawet nie spojrzy na tych, z którymi powinien współpracować. To nie jest urażona duma dziennikarza, to są po prostu podstawy relacji między ludźmi, którzy spotykają się w pracy.
To były pierwsze igrzyska olimpijskie w karierze Żodzik. Przed poprzednimi, w 2021 roku, fatalnie wobec niej zachowali się białoruscy działacze. "Choć skoczkini wzwyż uzyskała kwalifikację z rekordem życiowym 196 cm, to nie pojechała na zawody ze względu na brak badań antydopingowych. Federacja po prostu zapomniała zorganizować niezbędną liczbę kontroli, która jest wymagana dla zawodników planujących start w igrzyskach olimpijskich. Białorusinka posiadająca kwalifikację nie została w ostatniej chwili zabrana do Tokio ze względu na zator w systemie" - opisywał portal tribuna.com.
Teraz Żodzik po prostu nie sprostała sportowo. Szczerze życzymy Marii, żeby za cztery lata w Los Angeles mogła przytoczyć polskie powiedzenie „Do trzech razy sztuka"