Iga Świątek wygrała z Danielle Collins w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich 6:1, 2:6, 4:1. Amerykanka z powodu kontuzji mięśni brzucha wycofała się z rywalizacji w trzecim secie, a po meczu miała jeszcze pretensje do Polki. Powiedziała nawet, że liderka światowego rankingu jest nieszczera i fałszywa. Pomimo urazu zagrała jednak jeszcze jeden mecz tego samego dnia - w deblu z Desirae Krawczyk przeciwko ukraińskim siostrom Kiczenok.
To starcie również przegrała. Tym razem w super tie-breaku, przed którym kilka razy potrzebowała przerwy medycznej z powodu kontuzji. Na jej brzuchu obwiązywano m.in. elastyczną opaskę, która najwyraźniej nie pomagała. Collins serwowała z dużą rezerwą, czasem odpuszczała trudniejsze piłki i wydać było, że odczuwa ból.
Do całej sytuacji z Collins postanowiła odnieść się Agnieszka Radwańska. Dawna wiceliderka światowego rankingu WTA wprost przyznała, że nie ma powodów, by nie wierzyć Amerykance w to, że faktycznie była kontuzjowana. Nie oznacza to jednak, że 35-latka uważa to za całkowicie normalną sytuację.
- Wiadomo, co mówi, tego nie można podważyć. Skoro mówi, że boli, to boli. Byliśmy tam wszyscy, widzieliśmy, jak było. Mówimy o kontuzji brzucha, serwowała pierwszy serwis 180 km/h, drugi 150-160 km/h. Absolutnie nie było po niej widać, że coś jej jest - zaczęła Radwańska w studiu Eurosportu.
Według byłej tenisistki Collins do momentu kreczu poruszała się na korcie całkiem normalnie, a więc sytuacja jest co najmniej kontrowersyjna. - Niedługo później wyszła na debla i grała do końca. To jest coś dziwnego i coś za tym stoi - zakończyła Radwańska.
Ostatecznie Collins odpadła już zarówno z singla, jak i z debla. Amerykanka będzie miała więc czas na regenerację po urazie w swoim ostatnim sezonie w karierze. Z kolei Świątek w półfinale igrzysk zmierzy się z Qinwen Zheng. Polsko-chińskie starcie zaplanowano na czwartek 1 sierpnia na godz. 12.