Barbora Krejcikova w środę była naprawdę zapracowaną tenisistką. Jednego dnia musiała rozegrać dwa arcyważne spotkania na igrzyskach w Paryżu. Najpierw mierzyła się w singlu z Anną Karoliną Schmiedlovą, a później wspólnie z Kateriną Siniakovą z japońską parą Shuko Aoyama - Ena Shibahara. Bilans? Jedna porażka, jedno zwycięstwo i koniec marzeń o medalu w singlu.
Choć Krejcikova była zdecydowaną faworytką, ćwierćfinał ze Schmiedlovą przegrała 4:6, 2:6. Jak wyznała, decydujące okazało się zmęczenie. - Żałuję tego singla. Próbowałam znaleźć energię w drugim secie, ale nic z tego nie wyszło. Było kilka zaciętych gemów, po których po prostu nie mogłam już dłużej wytrzymać. Tego było za dużo, nie miałam już siły - żaliła się w rozmowie z czeskim dziennikiem "Blesk".
28-latkę przerosła gra w dwóch konkurencjach i zbyt napięty plan meczów. Dzień wcześniej również miała do rozegrania dwa spotkania - z Eliną Svitoliną w singlu i tajwańską parą Hao-Ching Chan - Latisha Chan w deblu. Dlatego też zaapelowała do organizatorów o zmiany. - Naciskamy ze wszystkich możliwych stron, ale wydaje nam się, że nikt nas nie słucha. Wczoraj wieczorem nie poszłam spać aż do wpół do drugiej, a wstałam o ósmej rano. Cieszę się, że w ogóle stoję, że to już koniec. Porządnie zregeneruję się i pójdę się dobrze wyspać, bo mało spałam - wyznała po drugim środowym spotkaniu.
Przedstawiła też gotowe rozwiązanie problemu. - Myślę, że to duży turniej, dla mnie jest na tym samym poziomie co Wielki Szlem i powinien odbywać się stopniowo w ciągu dwóch tygodni tak jak Wielkie Szlemy. A przynajmniej dziesięć dni, bo nie sądzę, że można znieść tak wiele meczów - mówiła.
Ostatecznie Krejcikovej pozostaje szansa na medal w deblu. Wieczorny mecz z Japonkami czeska para wygrała 7:5, 6:4 i awansowała do ćwierćfinału. W nim spotka się Rosjankami Mirrą Andriejewą i Dianą Schnaider. Mecz planowany jest na czwartek na 15:30.