Zachowanie Danielle Collins w trakcie, a także po meczu ćwierćfinałowym z Igą Świątek, to zdecydowanie jedna z bardziej zaskakujących, dziwnych wręcz rzeczy podczas tegorocznych igrzysk. Przegrywając 1:4 w czwartym secie Amerykanka, postanowiła zrezygnować z dalszej gry, tłumacząc się kontuzją. Potem miała jeszcze pretensje do Polki, nazywając ją fałszywą w pomeczowych wywiadach.
Urazy się zdarzają niezależnie od fazy meczu, więc to jeszcze można by było zrozumieć, gdyby nie to, co stało się później. Collins niedługo po poddaniu meczu z Polką... rozegrała kolejne spotkanie. I to trzysetowe. W parze z Desirae Krawczyk zmierzyły się z ukraińskimi bliźniaczkami Ludmyłą oraz Nadiją Kiczenok. Nie udało im się zwyciężyć, ale doświadczona Amerykanka ten mecz rozegrała w całości, mimo iż trwał ponad 1,5 godziny.
Wywołało to nieco dyskusji na temat tego czy Collins na pewno była kontuzjowana w meczu ze Świątek, czy miała po prostu dość i nie widziała większych szans na zwycięstwo przy stanie 1:4. Nie ma jednak wątpliwości, że deblowe starcie nie było dla Amerykanki łatwe. Im dłużej trwało, tym na twarzy Collins coraz mocniej widać było zmęczenie, przechodzące powoli w rozpacz. W trakcie drugiego seta zdarzyło jej się nawet zrezygnować raz z tradycyjnego serwisu na rzecz mniej wymagającego fizycznie podania od dołu. Co ciekawe zaskoczyła wówczas rywalkę, która władowała return w siatkę.
Ostatecznie Collins i Krawczyk przegrały z Ukrainkami, a 30-latka definitywnie pożegnała się z igrzyskami, pozostawiając po sobie spory niesmak. Jednak to już nie jest problem Igi Świątek, przed którą półfinałowe starcie z Chinką Qinwen Zheng w czwartek 1 sierpnia o 12:00.