"W sumie nie wiadomo, co było głupsze: komentarz pana Babiarza czy decyzja jego przełożonych. W obu przypadkach olimpijski poziom" - napisał na portalu X Donald Tusk. Widać, że sam premier postanowił wziąć się za rozbrajanie miny, którą podłożyła pod jego rząd decyzja TVP o zawieszeniu znanego komentatora. Jakby się bowiem obecnie rządząca koalicja nie odżegnywała od związków z TVP, to działania stacji wobec Babiarza jednoznacznie zostały odbierane przez jej zwolenników jako czyszczenie z "pisowskich złogów", które rozpoczął minister Bartłomiej Sienkiewicz.
Po mało przemyślanej wypowiedzi Babiarza o piosence Johna Lennona "Imagine" w trakcie ceremonii otwarcia igrzysk rozpoczął się intensywny proces wynajdywania innych wypowiedzi, które komentatora mogłyby skompromitować. Choć Zbigniew Hołdys zarzucał na swoim koncie w portalu X, że "Babiarz był jednym z pierwszych ochotników dintojry, prowadząc teleturnieje, rzucał komunistami pod adresem polityków demokratycznych", to jednak to oskarżenia okazały się zupełnie bezpodstawne, bo nikt takiego cytatu z dorobku komentatora nie przytoczył.
Wynaleziono tylko kopię wypowiedzi o "Imagine" z ceremonii otwarcia zimowych igrzysk w Pekinie oraz film, gdy odczytuje on słowa rzekomo pochodzące od Jacka Kurskiego, które zostały mu podetknięte pod nos w trakcie transmisji skoków z igrzysk w Pekinie. Komunikat był rzeczywiście żenujący i propagandowy, ale dotyczył autopromocji TVP, a nie polityki. - Z niezależnych od TVP powodów skoki nie cieszyły się ostatnio może wielkim zainteresowaniem, ale wróciły do domu i od razu jest efekt. A zatem włączajcie telewizory, dzwońcie do rodziny i sąsiadów. Mamy medal! - mówił Babiarz na antenie. I choć można mieć zastrzeżenia do formy, to też trzeba przyznać, że Puchar Świata w skokach w TVN i Eurosporcie razem wziętych miały dużo niższą oglądalność niż wcześniej w TVP. I w tym akurat komunikat mówił prawdę.
Za najbardziej obciążające uznano więc zdjęcie z powitania Jacka Kurskiego. O kulisach powstania tej fotografii tak pisze były dziennikarz TVP, Stefan Szczepłek (nawiasem mówiąc: zwalniany z telewizji publicznej dwa razy) w swoim komentarzu na łamach "Rzeczpospolitej":
A Babiarz jest jednym z niewielu rzetelnych komentatorów, znających się na tym, co robią. Wybrał jednak złą drogę. Miał pecha, że kiedy Jacek Kurski szukał znanych twarzy, aby na powitanie w TVP się nimi uwiarygodnić, znalazł po drodze Babiarza. I Przemek poszedł, chętnie czy nie, ale nie brzydziła go wspólna fotografia z prezesem oraz postaciami symbolizującymi upadek telewizyjnego dziennikarstwa pod rządami PiS
Trzeba jednak pamiętać, że zdjęcie zostało zrobione 8 stycznia 2016 roku, czyli zanim jeszcze programy informacyjne TVP zmieniły się w narzędzie tępej propagandy. Ta data ma jednak znaczenie. Zresztą sam Szczepłek pisze o Babiarzu, że za czasów Kurskiego "nie przekroczył granicy przyzwoitości".
Mimo to i tak przełożeni chcieli go zwolnić, a obronił go nowy szef TVP Sport Jakub Kwiatkowski, który napisał o tym w swoim oświadczeniu.
Cała afera z "Imagine" okazała się tylko pretekstem dla władz telewizji, by swój "błąd" odnośnie do Babiarza naprawić, ku wielkiemu entuzjazmowi najtwardszych zwolenników rządzącej koalicji. Ale przestrzelono. Rozmiar kary jest niewspółmierny do winy. Nawet dla koalicjantów Koalicji Obywatelskiej zawieszenie Babiarza za jedno zdanie w trakcie ceremonii otwarcia to było zbyt dużo. "Nie no, TVP, czy wyście zwariowali?! My tu się możemy przekomarzać na Twitterku o sensy, ale żeby z tego powodu zawieszać dziennikarza? Nie znam środowiska sportowego, dlatego proszę Tomasza Zimocha i Krzysztofa Stanowskiego o przekazanie redaktorowi Przemysławowi Babiarzowi słów wsparcia ode mnie. To jest skandal" - napisała szefowa klubu Lewicy Anna Maria Żukowska.
Posłanka Lewicy Paulina Matysiak napisała: "Komentarz Babiarza do "Imagine" mi się nie podobał, ale żeby gościa od razu za to zawieszać, to jednak przesada".
Nawet Kuba Wojewódzki, którego o sympatie propisowskie najmniej można posądzać, opowiedział się po stronie Babiarza: "Jeśli Wolność w ogóle Coś znaczy, oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć" - napisał i dodał hasztagi #przemysławbabiarz i #wolnośćsłowa.
TVP było jednak bardzo trudno wycofać się z decyzji, skoro wydała oświadczenie, które potępiło Babiarza, jakby co najmniej dał na antenie próbkę mowy nienawiści, a nie tylko skrytykował wizję Lennona. "Wzajemne zrozumienie, tolerancja, pojednanie – to nie tylko podstawowe idee olimpijskie, to także fundament standardów, którymi kieruje się nowa Telewizja Polska. Nie ma zgody na ich łamanie" - głosiło oświadczenie odczytane w głównym programie informacyjnym TVP, 19:30. Co ciekawe podpisał się pod nim dział komunikacji Telewizji Polskiej, a nie żaden przełożony Babiarza. Decyzji władz TVP przyklasnął najtwardszy elektorat antypisowski.
Sam komentator nie ułatwił TVP polubownego rozwiązania sprawy. Można powiedzieć, że rozgrywa ten konflikt na zimno. Nie wyraził skruchy, a tylko nabrał wody w usta. Nie udzielił żadnych komentarzy, jakby chciał w ten sposób powiedzieć swoim przełożonym: nawarzyliście piwa, to je teraz pijcie. Pretensje do niego ma o to Kwiatkowski: "Nie wykonał żadnego gestu względem nikogo. Nie przeprosił i postawił kolegów ze swojej redakcji w bardzo niekomfortowej sytuacji" - napisał odnosząc się do Babiarza.
Te słowa padły już po tym, jak w obronie Babiarza wystąpili dziennikarze TVP Sport i polscy lekkoatleci, którzy w opublikowali list wzywający władze telewizji do przywrócenia komentatora do pracy.
Władze TVP przez zbyt surową reakcję na wpadkę Babiarza znalazły się między młotem a kowadłem. Okazało się, że tym razem polaryzacja nie zadziałała, a za komentatorem opowiedzieli się nie tylko pisowcy, których głos można byłoby zlekceważyć wzruszeniem ramion i uwagę w stylu: "Bronią swojego". W dodatku przecieki z TVP, że decyzja zapadła wyżej niż rządzący obecnie przy Woronicza Tomasz Sygut, rzuciła cień na rządzącą koalicję.
W tej sytuacji sprawę w swoje ręce postanowił wziąć sam premier. Swoim jednym zdaniem ukazał, w jakim kierunku ma działać TVP i co o sprawie ma myśleć najtwardszy antybabiarzowy elektorat. Słowa Babiarza były tylko głupotą, a nie złamaniem standardów. Można więc złagodzić jego karę. Telewizja Polska ma otwartą furtkę, by przywrócić Babiarza do komentowania chociaż lekkoatletyki, skoro sugeruje to głos z samej góry. Aby jednak pracodawca komentatora zachował twarz przy takim rozwiązaniu, potrzeba by było minimum współpracy ze strony Babiarza. Jakieś pół słowa skruchy, a tego jak do tej pory nie udało się od niego uzyskać.
Co ciekawe po wypowiedzi premiera dyskusja o Babiarzu powoli zaczęły wygasać i w mediach społecznościowych. W środę po raz pierwszy od inauguracji igrzysk Babiarz zniknął z pierwszej dziesiątki najpopularniejszych tematów na portalu X. "Roma locuta, causa finita".
Po publikacji tego tekstu TVP poinformowała, że Przemysław Babiarz został przywrócony do komentowania igrzysk olimpijskich. Wraca już w piątek, gdy rozpoczną się zmagania w lekkiej atletyce.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!