Igrzyska olimpijskie trwają w najlepsze. W klasyfikacji medalowej prowadzą Japończycy z 13 krążkami, ale aż sześcioma złotymi. Na drugiej lokacie są Chiny (14 medali), a trzecia jest Australia (13). I niewykluczone, że już wkrótce ostatni z krajów zdobędzie kolejny krążek. Duże nadzieje Australijczycy wiążą z Jackiem Robinsonem, numerem trzy na świecie w surfingu. O mały włos, a jego poniedziałkowy start mógłby zakończyć się tragicznie. W czasie eliminacji 26-latek przeżył prawdziwe chwile grozy.
Większość dyscyplin rozgrywana jest w Paryżu, ale surferzy rywalizują aż 15 tysięcy kilometrów dalej - w pobliżu Teahupo'o na Tahiti. Niestety w ostatnich dniach pogoda nie sprzyjała zawodnikom, ale organizatorzy i tak zdecydowali się przeprowadzić zawody. I właśnie w ich trakcie doszło do niebezpiecznej sytuacji z Robinsonem.
Jedna z potężnych fal zrzuciła Australijczyka z deski. Długo nie było go widać na powierzchni, co mocno zaniepokoiło ratowników. Ci natychmiast udali się na skuterach na miejsce zdarzenia. Co więcej, w tym samym czasie, co Robinson, równowagę stracił również jego rywal, numer jeden na świecie, John Florence.
Ostatecznie ratownikom udało się wydostać Australijczyka z wody. Po wszystkim surfer przyznał, że były to jedne z najbardziej dramatycznych chwil w jego życiu i niewiele brakowało, by skończyły się dla niego tragicznie.
- Zostałem sprowadzony niemal na samo dno. Miałem prawie dwie fale nad sobą. Nie zdążyłem złapać za dużo powietrza. Nie miałem na to czasu. I wtedy przypomniały mi się sytuacje innych ludzi, którzy mieli tutaj tak wiele niebezpiecznych wywrotek - relacjonował Robinson, cytowany przez foxsports.com.au.
- Chciałbym podkreślić, że to najniebezpieczniejszy sport na świecie, kiedy dzieją się takie właśnie rzeczy - dodawał. Porównał tę sytuację... z lawiną. - Wydaje mi się, że to może równać się z falą oceanu. To jest tak niebezpieczne i tak szalone. (...) Jesteśmy na oceanie, a to przecież najpotężniejsze źródło życia, jakie mamy na tej planecie - kontynuował.
- Stoję po wewnętrznej stronie, między miejscem, w którym zderzają się dwie fale, po prawej stronie kanału i po lewej stronie, po której surfujemy. To jest najniebezpieczniejsze miejsce na całym świecie - podkreślał Robinson, cytowany przez "The Sun".
Ostatecznie Australijczykowi udało się pokonać rywala i awansował do ćwierćfinału imprezy. Na kolejny start będzie musiał jednak poczekać. Organizatorzy zadecydowali o odwołaniu rywalizacji aż do czwartku. Wtedy ma poprawić się pogoda.