"Mnie tu miało nie być". Aleksandra Jarecka zaskakuje szczerością po zdobyciu brązu IO

Tak, tak, tak! Stało się. Polska ma drugi medal na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Po zażartej walce biało-czerwone szpadzistki w składzie: Martyna Swatowska-Wenglarczyk, Renata Knapik-Miazga i Aleksandra Jarecka pokonały w meczu o brąz Chinki 32:31 i zdobył olimpijski brąz. Tuż po zakończonej rywalizacji stanęły przed kamerami Eurosportu i podzieliły się odczuciami. Bohaterka tego starcia podkreśliła jedno.

- W decydującym starciu zobaczyliśmy w akcji Jarecką i Sihan Yu. Początkowo lepiej prezentowała się Chinka i na dwie minuty przed końcem prowadziła 2:0. Jarecka szybko jednak wróciła do gry i doprowadziła do wyrównania. Polka się nie zatrzymywała i wyszła na prowadzenie. Na cztery sekundy przed końcem Chinka prowadziła 6:5. Polka w ostatniej chwili doprowadziła jednak do wyrównania i do dogrywki! W niej Jarecka zdecydowała się na atak, którym zaskoczyła rywalkę i zdobyła zwycięski punkt. Polki wygrały 32:31 i zaczęły krzyczeć, skakać i płakać z radości! - tak decydujące fragmenty meczu relacjonował dziennikarz Sport.pl Michał Salamucha.

Zobacz wideo Ostatnie rzuty Anity Włodarczyk przed występem na igrzyskach. "Młoty lądują coraz dalej"

Wzruszone medalistki. Tak skomentowały brąz na IO

To był dzień polskich szpadzistek, które w 1/4 finału po niesamowitym boju pokonały Stany Zjednoczone, a w półfinale mierzyły się z gospodyniami turnieju. Francuzki do awansu do finału poniósł doping kibiców, ale Polki wierzyły, że w meczu o trzecie miejsce z Chinkami będą w stanie wygrać. Tak też się stało.

Po zakończonej walce zawodniczki stanęły przed kamerami Eurosportu i z trudem powstrzymywały wzruszenie. Dla każdej z nich to największy sukces w karierze.

- Dalej nie mogę w to uwierzyć, że udało nam się to zrobić. Nie dam rady nic więcej powiedzieć... - rozpoczęła Aleksandra Jarecka, która okazała się kluczową postacią meczu o trzecie miejsce. Łzy szczęścia odbierały jej mowę. 

- Trudno cokolwiek powiedzieć, ale cały dzień trzymałyśmy się, mimo walki nerwów. Top światowy, ósemka najlepszych drużyn świata. Pierwszy mecz był bardzo trudny, drugi bardzo bliski. Mogłyśmy być w tym finale, ale nie chciałyśmy wnosić jakichś negatywnych emocji, bo było blisko i cieszyłyśmy się z tej dobrej szermierki, o której mówiłyśmy wcześniej. Wiedziałyśmy, że jak my to utrzymamy, że jesteśmy w stanie z każdym negatywnym wynikiem sobie poradzić i że gdzieś się odnajdziemy mimo to, że droga była bardzo ciężka - dodała Renata Knapik-Miazga. 

- Cały czas wierzyłyśmy w Olę i było wiadomo ciężko, ale jednak całą energię naszą przełożyłyśmy w Olę i dała radę. Wierzyłyśmy do końca i jesteśmy szczęśliwe - Martyna Swatowska-Wenglarczyk.

- Powiem szczerze, że wychodząc na każdą walkę nie denerwowałam się. Wiedziałam po prostu, że muszę stanąć i zawalczyć najlepszą szermierkę, a dziewczyny mocno mnie dopingowały. Bardzo we mnie wierzą. Nie było dużo stresu - dodała Jarecka.

- Wiedziałam, że Ola ma niesamowite umiejętności i jest zawodnikiem bardzo wszechstronnym, więc było tylko trzymanie Oli, żeby zobaczyła swoją walkę. Takich zawodników nie ma na świecie wielu - mówiła Knapik-Miazga. 

- Mnie tu miało nie być - skwitowała Jarecka, która rzeczywiście jeszcze w maju mogła zastanawiać się, czy w ogóle pojedzie na igrzyska. Trwał spór o olimpijskie nominacje i wydawało się, że do Paryża może pojechać niżej notowana zawodniczka.

Polska szermierka otrzymała przed sezonem cztery miejsca na turniej olimpijski w Paryżu, ale w tym gronie mogło nie być Jareckiej. O sprawie informował portal eurosport.tvn24.pl. - Zarządzona przez zarząd związku tzw. dogrywka pomiędzy 54. zawodniczką świata Aleksandrą Jarecką a sklasyfikowaną na 118. pozycji Ewą Trzebińską, która na dodatek nie spełniła krajowego minimum kwalifikacyjnego, budzi kontrowersje. Uważana jest za niesprawiedliwą, podważającą wcześniejsze ustalenia i regulaminy - pisano.

Pewne wyjazdu stały się Renata Knapik-Miazga i Martyna Swatowska-Wenglarczyk. Jarecka i Trzebińska miały się zmierzyć w dogrywce - startach w dwóch Pucharach Świata w Fujairah i Cali. Zajęły odpowiednio 21. i 66. miejsce, a także 73. i 27. miejsce. Jak wyglądało ogłoszenie decyzji? O sprawie opowiedziała Magdalena Pawłowska. - Pamiętam, że stało się to na jednym z treningów. Zostały zaproszone na spotkanie bodajże w gronie z trenerem i dyrektorem sportowym. W trakcie treningu dziewczyny wróciły z zebrania i widać było po nich duże emocje. Od słowa do słowa wyszło, jaka jest sytuacja. Ja wiedziałam, że liczę się w wyścigu o igrzyska, ale na samym końcu nikt mi nawet nie raczył przekazać ważnej informacji prosto w twarz, że o olimpijski występ ostatecznie nie powalczę – mówiła szpadzistka w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.