Reprezentacja Polski siatkarek po 16 latach wróciła na igrzyska olimpijskie i ma realne szanse, by włączyć się do walki o medale. W niedzielę sporo optymizmu wniósł mecz otwarcia, w którym zawodniczki Stefano Lavariniego ograły silną Japonię 3:1. W kolejnym spotkaniu w środę przyjdzie im się mierzyć z oustiderem naszej grupy - Kenią. Nasze kolejne rywalki na start otrzymały tęgie lanie.
W poniedziałek Kenijki zmierzyły się z reprezentacją Brazylii. Mecz był wyrównany tylko do stanu 3:3. Potem srebrne medalistki z Tokio zaczęły sukcesywnie budować przewagę. Mocno odskoczyły zwłaszcza po tym, jak na zagrywkę weszła Ana Carolina da Silva i od wyniku 15:10 zrobiło 20:11. Wspaniałą serię zakończył dopiero jej błąd w polu serwisowym. Do końca partii Kenijki zdołały ugrać jeszcze trzy punkty. Przegrały 14:25 i jak się później okazało, by to najbardziej udany set w ich wykonaniu.
W następnym drużna z Afryki stosunkowo długo trzymała niewielki dystans do faworyzowanych rywalek. W pewnym momencie było 7:9. Wtedy jednak ponownie na zagrywkę weszła da Silva, która zrobiła różnicę. Brazylijki zaliczyły wspaniałą serię i podwyższyły przewagę do 15:8. Wszystko skończyło się na 25:13.
Najbardziej jednostronny okazał się trzeci set. Od samego początku Brazylijki narzuciły swoje warunki i wygrywały aż 9:2. Po stronie Kenijek nie funkcjonowało praktycznie nic. W całym meczu skończyły zaledwie 21 z 80 ataków i tylko trzy razy zdołały zdobyć punkt blokiem. Nic więc dziwnego, że Brazylia wygrała ostatnią partię do 12 i całe spotkanie 3:0.
Najlepiej punktujące w brazylijskiej ekipie były wspomniana da Silva oraz Rosemaria Montibeller. Obie zdobyły po 13 punktów. Wynik oznacza, że Brazylia właśnie objęła prowadzenie w tabeli grupy B, a Polska spadła na drugie miejsce. Obie ekipy spotkają się 4 sierpnia o 21:00.