Ostatnie lata były bardzo trudne dla Andy'ego Murraya. Trapiły go liczne kontuzje, przez co rzadko pojawiał się na korcie. Kilka dni temu podjął ważną decyzję i podzielił się nią z kibicami. "Przybyłem do Paryża na mój ostatni turniej tenisowy" - pisał na portalu X. Tym samym poinformował, że to właśnie w stolicy Francji dobiegnie końca jego sportowa kariera. Miał wystąpić w singlu i w deblu, ale ostatecznie wycofał się z pierwszej z konkurencji. Pozostała mu tylko gra w parze z Danem Evansem. I już w pierwszym meczu mieli ogromne problemy. Byli o krok od odpadnięcia z imprezy, co definitywnie zakończyłoby przygodę 37-latka z tenisem. Ostatecznie do tego scenariusza nie doszło. Murray i Evans dokonali wręcz cudu!
Rywalami Brytyjczyków byli Kei Nishikori i Taro Daniel. Mecz od początku nie układał się po myśli Murraya i jego partnera. Aż dwukrotnie zostali przełamani w pierwszym secie, co zaowocowało porażką 2:6. Druga partia też zaczęła się dla nich koszmarnie, bo od przegranego serwisu. Następnie doszło do trzech przełamań - dwóch na korzyść Brytyjczyków i jednego Azjatów.
W związku z tym do rozstrzygnięcia losów tego seta potrzebny był tie-break. A w nim Murray i Evans zaprezentowali się zdecydowanie lepiej - szybko zbudowali przewagę i zamknęli tę odsłonę spotkania 7-5. Tym samym doprowadzili do super tie-breaka, a więc seta do 10 punktów, bądź gry na przewagi.
Ta partia obfitowała w pełno zwrotów akcji. Takiego scenariusza nie napisałby raczej żaden ekspert, czy też fan Murraya. Początek był wręcz wymarzony dla Nishikoriego i jego partnera. Aż trzykrotnie przełamali rywali. Dzięki temu po chwili mieli aż pięć okazji, by zamknąć ten mecz (9:4) i zakończyć karierę Murraya.
I dość zaskakująco żadnej z nich nie wykorzystali! W Brytyjczyków wstąpiły dodatkowe siły. Grali pewniej, precyzyjniej i wykorzystywali błędy Japończyków. Obronili wszystkie piłki meczowe. Ba, zdobyli łącznie aż siedem punktów z rzędu i to oni finalnie triumfowali (11-9). Odwrócili losy super tie-breaka i awansowali do kolejnej rundy, co było dla nich niezwykle emocjonalne.
Szczególnie dla Murraya. Po meczu Brytyjczyk i jego rodak po prostu wpadli sobie w ramiona, głośno krzyczeli i wymachiwali rękoma w geście triumfu. Oni także nie mogli uwierzyć, w to, czego dokonali. Pod wrażeniem była również widownia, która z całych sił wiwatowała na cześć Murraya. Stadion wręcz oszalał.
Tak więc zobaczymy jeszcze Brytyjczyka na korcie i niewykluczone, że nie po raz ostatni. To absolutna legenda tenisa. Dwa razy wygrał Wimbledon, a raz US Open. Nie udało mu się zwyciężyć w Australian Open i Roland Garros. Na dodatek wywalczył aż trzy medale na igrzyskach olimpijskich - dwukrotnie złoto (Londyn 2012, Rio de Janeiro 2016) w grze pojedynczej oraz srebro w grze mieszanej (Londyn 2012).