W sobotę w Paryżu Polska wygrała z Egiptem 3:0 (25:21, 25:19, 25:13) w pierwszej kolejce turnieju olimpijskiego. - Grunt to było pokazać trochę cierpliwości. Wiedzieliśmy, że wcześniej czy później ich złamiemy – mówi Zatorski. Ale ciekawsze rzeczy od Zatorskiego słyszymy o innych sprawach niż mecz z Egiptem.
O całym turnieju libero mówi tak: - Musimy wywierać presję na każdym przeciwniku. To jest klucz do gry na wysokim poziomie z każdym możliwym rywalem. Wierzę, że chłopaki będą się bardzo dobrze czuli na zagrywce. Już pokazaliśmy próbkę możliwości. Było trochę balansu między mocną a stonowaną zagrywką i cieszy, że dzięki temu mogliśmy pokazać i siłę w bloku, i wyszło nam kilka obron.
Na Zatorskim pierwszy mecz w Paryżu nie zrobił większego wrażenia. – Bo dla mnie to są już trzecie igrzyska i już dobrze wiem, że są całkiem inne niż MŚ czy ME – tłumaczy. – Jest bardziej chaotycznie, ale nie możemy narzekać, bo wszystkie zespoły mają to samo, a my mamy ten luksus, że mamy swoją halę treningową, którą dzielimy z dziewczynami. Mamy więc luksus nietrenowania o ósmej rano czy o dziesiątej wieczorem – mówi Zatorski.
Chodzi o halę w Cergy. To niecałe 30 km za od Paryża. Obiekt dla obu naszych olimpijskich drużyn zarezerwował Polski Związek Piłki Siatkowej. Jak słyszymy, po wyjeździe z wioski olimpijskiej jedzie się tam nie dłużej niż 45 minut. A niekiedy udaje się dojechać w czasie krótszym nawet niż 20 minut.
W Cergy obie nasze kadry trenują wtedy, gdy godziny zajęć proponowane przez organizatorów w hali meczowej i w treningowych w Paryżu nie są dogodne. Oby ta inwestycja PZPS-u zwróciła się w sukcesach w olimpijskim turnieju zarówno pań, jak i panów.