Letnie igrzyska olimpijskie w Paryżu ledwie się zaczęły, a skandal goni skandal i kontrowersja goni kontrowersję. Tym razem chodzi o odległość wioski olimpijskiej od niektórych obiektów na igrzyskach.
Jak informuje dziennik "Korea Times", Południowokoreańska Federacja Pływacka zdecydowała o wyprowadzce sześciu swoich pływaków z paryskiej wioski olimpijskiej. Wszystko za sprawą dalekiej odległości od basenu olimpijskiego - La Defense Arena.
Szef federacji Chong Chang-hoon z tego powodu wycofał z wioski olimpijskiej m.in. koreańską sztafetę 4x200 metrów stylem dowolnym. Do przyczyn takiej decyzji dochodzą także kiepskie warunki transportu.
- Na zewnątrz jest chłodniej niż w autobusie. To jak przebywanie w saunie. Zwykle droga z wioski olimpijskiej na basen zajmuje 40-45 minut, ale dzisiaj (25 lipca - red) zajęło nam to ponad półtorej godziny. Okna zaklejono taśmą, prawdopodobnie w obawie przed atakami terrorystycznymi. Trzeba coś z tym zrobić - mówił koreańskiemu dziennikowi pływak Hwang Sun-woo.
Koreańscy pływacy do 30 lipca mają przebywać w hotelu położonym w pobliżu basenu olimpijskiego w Nanterre, podczas gdy z wioski olimpijskiej jest do niego 12 kilometrów. To jednak niejedyna reprezentacja, która skarży się na warunki dla olimpijczyków.
Australijska pływaczka Shayna Jack na początku tygodnia opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie, gdzie wraz z kilkoma koleżankami z drużyny siedzi na podłodze nieklimatyzowanego autobusu podczas 45-minutowej podróży z wioski na arenę. Trener Rohan Taylor dodał Associated Press, że Australijski Komitet Olimpijski spotyka się z lokalnymi organizatorami i Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim codziennie, "aby uzyskać odpowiednie autobusy z odpowiednimi warunkami".