Iga Świątek (1. WTA) awansowała do drugiej rundy turnieju olimpijskiego w Paryżu. Polka potrzebowała 106 minut do tego, by pokonać 6:2, 7:5 Rumunkę Irinę-Camelię Begu (136. WTA). W drugim secie Iga przegrywała 3:5 i serwowała na to, by pozostać w grze w tym secie. Świątek zdołała wygrać cztery kolejne gemy. Nie był to jednak idealny mecz Igi na paryskiej mączce, ponieważ miewała kilka momentów, gdzie była zdenerwowana, popełniała proste błędy i nerwowo reagowała na wydarzenia na korcie.
Przy okazji meczu Świątek - Begu nie popisali się organizatorzy, przez co trybuny kortu Philippe Chatrier, na którym grała Iga, długo się wypełniały. "Gdy Begu niespodziewanie przełamała Świątek i zmniejszyła straty na 1:2 w pierwszym secie, to podczas chwili przerwy na trybuny wpuszczono dobre kilkaset osób. Przez całą pierwszą partię ludzie wchodzili na mecz, wcześniej niestety nie zdążyli tego zrobić. Wszystko przedłużało się przez wzmocnione kontrole bezpieczeństwa. A pewnie też dlatego, że zainteresowanie jest jeszcze większe niż podczas Roland Garros" - pisze z Paryża Łukasz Jachimiak, dziennikarz Sport.pl.
Begu zagrała na trzecich igrzyskach w karierze i po raz trzeci zakończyła rywalizację w singlu w pierwszej rundzie. W 2012 r. na igrzyskach w Londynie i w 2016 r. w Rio de Janeiro Begu odpadała, odpowiednio przeciwko Wiktorii Azarence oraz Nao Hibino. A co w Rumunii piszą media po porażce Begu?
Rumuńska gazeta "Gazeta Sporturilor" doceniła występ swojej tenisistki przeciwko liderce światowego rankingu. "Irina podjęła godną podziwu walkę z numerem jeden na świecie. Wraca do domu z satysfakcją, że dała solidną odpowiedź prawie niepokonanej zawodniczce na mączce. Energiczny aplauz dla niej był paliwem i dał niezbędny spokój, by zoptymalizować swoją grę na początku meczu. Iga to specjalistka w tzw. bajglach i bagietkach, ale Irina robiła wszystko, co w jej mocy, by grać z Igą gem za gem" - czytamy w artykule.
Portal gsp.ro zauważa, jak wyglądała droga Begu w ostatnich dwóch latach. Mowa tutaj o wielu kontuzjach, a także walce z mononukleozą, z którą wcześniej zmagała się Urszula Radwańska czy Petra Kvitova. "Iga jest nietykalna, gdy gra swój najlepszy tenis. W trybie 'god mode' żaden plan rywalek nie może jej przeszkodzić. Iga dominowała w długich wymianach, prezentując ten sam rytm, który dał jej cztery tytuły Roland Garros: dokładność po obu stronach kortu, konsekwencja i rytm forhendowy" - pisze "Gazeta Sporturilor".
"Iga po raz kolejny pokazała niezwykłą aurę, która otacza ją za każdym razem, gdy wchodzi na kort Philippe Chatrier. Od wyniku 3:5 w drugim secie wcisnęła przycisk awaryjny i wygrała seta, całkowicie kontrolując sytuację, jakby wcześniejsze wpadki w ogóle się nie wydarzyły" - podsumowuje gsp.ro.
"Begu miała pecha, że została wylosowana do gry z numerem jeden w rankingu WTA. Pierwszy set był jednostronny, choć Irina sprawiała wrażenie, że jest w stanie przeciwstawić się najlepszej zawodniczce na świecie. Iga pokonała Irinę, ale nie tak wyraźnie, jak spodziewali się eksperci" - pisze rumuński oddział Eurosportu.
"Irina była oklaskiwana w drugim secie przez paryską publiczność, ale przegrała w pierwszej rundzie. Iga pokazała, dlaczego jest najlepszą zawodniczką na świecie i 'dusiła' Begu na korcie. Było 5:3 dla Rumunki, ku zaskoczeniu tych, którzy spodziewali się, że Iga zakończy mecz wcześniej. Potem jednak Świątek wróciła jak wielka mistrzyni. Begu prawdopodobnie na koniec załamała się psychicznie" - pisał portal prosport.ro, który też zauważył, że mecz Świątek - Begu obserwował z trybun legendarny Boris Becker.
Świątek zagra w drugiej rundzie turnieju olimpijskiego z lepszą zawodniczką z pary Nadia Podoroska (Argentyna, 85. WTA) - Diane Parry (Francja, 52. WTA). Świątek grała z Podoroską w półfinale Roland Garros w 2020 r. Wówczas wygrała 6:2, 6:1, a potem sięgnęła po wielkoszlemowy triumf w Paryżu, pierwszy w karierze.