Jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic została już odkryta. Marie-Jose Perec i Teddy Riner zapalili znicz olimpijski, który do 11 sierpnia unosić się będzie nad Paryżem. Do tego czasu stolica Francji będzie stolicą światowego sportu i miejscem rywalizacji o olimpijskie medale.
Podczas ceremonii nie obyło się bez kontrowersji. Francuskie media rozpisują się między innymi na temat sytuacji, która miała miejsce podczas parady zawodników. Podczas tegorocznych igrzysk organizatorzy postanowili, że reprezentacje zaprezentują się podczas spływu łodzi po Sekwanie. Tę okazję wykorzystali Algierczycy, którzy postanowili zdobyć się na pewien gest.
- Algierscy sportowcy skorzystali z piątkowej ceremonii otwarcia Igrzysk w Paryżu, aby złożyć hołd swoim rodakom zamordowanym przez francuską policję w środku wojny o niepodległość - pisze francetvinfo.fr, tłumacząc zachowanie zawodników z tego kraju.
Algierczycy wrzucili róże do wody. Wszystko odbyło się w hołdzie algierskim demonstrantom zabitym przez francuską policję 17 października 1961 r. w środku wojny o niepodległość. Wówczas kilkudziesięciu pokojowych demonstrantów padło ofiarą krwawych i morderczych represji. - Według historyków, oprócz wielu rannych, zginęło od trzydziestu do 200 demonstrantów, a ich ciała wrzucono do Sekwany. Algierczycy demonstrowali na rzecz niepodległości swojego kraju - dodaje wspominane wyżej źródło.
- Jeden z członków delegacji wygłosił krótkie przemówienie po arabsku, przerywane powtarzającym się „Tahia Djazair" („Niech żyje Algieria"). Następnie, podobnie jak kilka innych osób na łodzi, mężczyzna ten wrzucił do wody czerwoną różę - relacjonuje 20minutes.fr. "L'Equipe" nazwało to zachowanie "mocnym i nieoczekiwanym gestem politycznym".
Zachowanie Algierczyków odnotowały niemal wszystkie francuskie media, takie jak ouest-france.fr, cnews.fr, france24.com, czy "Le Parisien", który wprost napisał o jednym z "uderzających obrazów ceremonii".
28 marca 2024 r. Francuskie Zgromadzenie Narodowe oficjalnie zatwierdziło propozycję potępienia masakry z października 1961 r. Wcześniej - w 2012 roku ówczesny prezydent Francji Francois Hollande złożył hołd ofiarom krwawych represji, zaś Emmanuel Macron nazwał zbrodnie "niewybaczalnymi".