W piątek w Paryżu oficjalnie zaczęły się igrzyska olimpijskie. Stolica Francji to teren Waldemara Legienia. 61-letni były mistrz judo mieszka tu od 31 lat. - Bardzo się cieszę, że mogę być z naszym teamem, że mogę pomóc, że po latach pracy z różnymi olimpijczykami z Francji teraz pracuję dla olimpijczyków z Polski – mówi w rozmowie ze Sport.pl mistrz olimpijski z Seulu (1988 rok) i Barcelony (1992 rok).
Legień to "Legieńda" polskiego sportu i znakomicie, że przy okazji paryskich igrzysk przypomina się kibicom.
Waldemar Legień: Mówiło się, ale mnie to nie obchodziło. Pamiętam, że trener kadry, Marek Adam, się bał, ale ja pojechałem na igrzyska po to, żeby zwyciężyć, a nie żeby się martwić klątwą. W ogóle to chyba nie możemy mówić o klątwie, skoro ja ją przełamałem?
Anita Włodarczyk klątwy na pewno się nie boi. Wie, że może zdobyć medal.
- Tak, słyszałem. On się pewnie po prostu chciał skupić tylko na sporcie.
- Zwłaszcza że Aneta jest teraz trenerką i prowadzi Angelikę Szymańską. Z naszej czwórki judoków obecnych w Paryżu Angelika ma największe szanse na medal. Oglądałem już losowania, choć jestem z epoki, w której takie rzeczy nas nie interesowały, czekam i liczę, że zobaczę dobrą dyspozycję i chęć do walki o życiowy sukces. Liczę też na to, że nam, w judo, łatwiej będzie się przełamać, bo kibice wywierają na judoków znacznie mniejszą presję niż na przykład na siatkarzy, którym wyliczają lata bez medalu i kolejne igrzyska z odpadnięciami w ćwierćfinałach. Wierzę, że na tych igrzyskach przyjdzie czas na polski medal w judo.
- Angelika jest rozstawiona, jest w czołówce, na początku będzie miała teoretycznie słabsze rywalki. Ale – jak mówię – jestem z pokolenia, które na losowania nie zwracało uwagi. Na igrzyskach trzeba być w formie, wierzyć w siebie i pamiętać, że tu wszyscy przeszli trudne kwalifikacje, więc na każdego trzeba uważać.
- Jakieś tam wyniki w mistrzostwach świata i Europy mamy, ale naszym zawodnikom brakuje stabilizacji na wysokim poziomie. Dlatego nikt nie dał się dobrze poznać i zapamiętać. Trudno mi odpowiedzieć, dlaczego tak jest, bo od lat mieszkam we Francji. Ale wiem, że mamy w Polsce bardzo dużo młodzieży trenującej judo, jest dla nich dużo turniejów, ale jest też duża słabość systemu, jeśli chodzi o przejście z wieku juniora do seniora. Tam gubimy duży talentów. Brakuje stypendiów, bez nich szybko przychodzi zniechęcenie. A trudno od razu po byciu juniorem zrobić w dorosłym judo wynik, który w Polsce da stypendium [top 8 MŚ lub ME]. W światowym i europejskim judo jest ogromna konkurencja. To jest popularny sport.
- Zgadza się. Judo trenuje milion Francuzów. Wiadomo, że nie wszyscy są wyczynowcami, większość stanowią ludzie trenujący ten sport dla przyjemności. Ale to daje ogromny dół piramidy. A Teddy Riner to szczyt, to jest 11-krotny mistrz świata i trzykrotny złoty medalista igrzysk olimpijskich, który tu w Paryżu ma bardzo duże szanse na kolejny sukces indywidualnie i w drużynie. Jeśli Francuzom uda się wygrać rywalizację drużynową, to lada dzień Riner będzie miał pewnie już pięć złotych medali olimpijskich. Jak na nasz sport to ogromnie dużo. Zresztą, nie tylko na nasz, ale chodzi mi o to, że u nas przez lata można było zdobyć tylko jeden medal na jednych igrzyskach, a teraz można dwa, bo jest jeszcze drużynówka.
- Minęło już 30. Dłużej żyję tu, niż żyłem w Polsce. Jestem z rocznika 1963, a przyjechałem tu rok po Barcelonie, w 1993 roku.
- Tu dostałem dużo lepsze warunki do pracy. I finansowe, i rozwojowe. Nie żałuję wyjazdu, bo tu się bardzo dużo nauczyłem i też bardzo dużo przekazałem. Byłem zawodnikiem bardzo dobrze wyszkolonym, w Polsce dostałem świetną szkołę. Pewnie bym nie wyjeżdżał, gdyby ktoś u nas chciał mnie zatrzymać. Ale sytuacja była taka, a nie inna, rozmowy były takie, a nie inne, no i wyjechałem. A jak zacząłem pracę we Francji, to wszyscy się naprawdę szczerze i bardzo mocno dziwili, że Polska mnie wypuściła.
- To prawda, to jest smutne.
- Wie pan, ja się nie chcę wypowiadać na temat działaczy. Są, jacy są. Ale wiem, że teraz w końcowych przygotowaniach do igrzysk każde z naszych zakwalifikowanych zawodników szykowało się we własnym sosie. Ale może taka była judoków i ich trenerów wola, żeby związek nie robił wspólnych przygotowań? Skupmy się już po prostu na igrzyskach i trzymajmy kciuki, żeby był medal. I nie mówmy, że ma go zdobyć Angelika, nie wywierajmy szczególnej presji na niej, żeby nie myślała, że ona to musi zrobić.
- Będę tu miał w turnieju zawodnika, którego stać na medal. Trenowałem go przez wiele lat.
- Już skończyłem kontrakt w klubie. Ale z nim cały czas mam kontakt, bywam na jego walkach. Jednak teraz cieszę się przede wszystkim byciem attaché olimpijskim. Byłem na igrzyskach dwa razy jako zawodnik, a teraz sobie patrzę na to całe olimpijskie podwórko z innej strony i jest to bardzo ciekawe. Cieszę się też, że mogę być pomocny polskiej ekipie. We Francji, w Paryżu, mieszkam przecież tyle lat, że wszystko tu dobrze znam.
- Tak, dobrze pan to ujął. Bardzo się cieszę, że mogę być z naszym teamem, że mogę pomóc, że po latach pracy z różnymi olimpijczykami z Francji teraz pracuję dla olimpijczyków z Polski.
- Kilkunastu. Z igrzysk, mistrzostw świata i Europy mam jako trener ze 20 medali. Kilka z nich to medale igrzysk. Jeden pracując ze mną zdobył Teddy Riner.
- Prowadziłem go, gdy zdobył brąz w Pekinie. Czyli byłem słabym trenerem, ha, ha! Na swoją obronę powiem, że miałem też złotego medalistę – Djamela Bourasa, mistrza z Atlanty z 1996 rok. On dziś jest prezesem Paris Saint Germain, oczywiście sekcji judo. Prezes francuskiej federacji to też mój były zawodnik. I wiceprezes.
- Bo nie chciałem inaczej. Odrzucałem propozycje z francuskiej kadry. Nie zdecydowałem się nigdy ze względu na lojalność do naszego kraju. A druga sprawa jest taka, że ja inaczej pracuję, a kadra inaczej, więc nie mogłem wejść, dać swojego nazwiska i robić tak, jak oni robią. Ale bardzo się dokładałem do sukcesów francuskiej kadry.
- Postaram się chodzić wszędzie, gdzie będą startowali nasi zawodnicy. Chcę zobaczyć maksymalną liczbę naszych sportowców. Nie mogę się doczekać na przykład jeździectwa, bo poznałem naszych jeźdźców, a dodatkowo oni będą startowali na pięknych terenach prawie tam, gdzie mieszkam. Bardzo chcę też zobaczyć koszykarzy 3x3. Żałuję, że nie dam rady jechać na przykład do Marsylii na starty żeglarzy.
- Bo to naturalne, o tym nawet nie trzeba mówić!
- Nie. Pewnie są tacy, którzy będą wiedzieli, że Anita Włodarczyk to trzykrotna mistrzyni olimpijska w lekkoatletyce, ale jak pan zapyta francuskiego judoki czy ją zna, to powie, że nie, a Świątek na pewno zna każdy. Roland Garros to ogromnie popularny turniej, a Iga wygrywa go seryjnie, w świetnym stylu, no i dodatkowo kilka tygodni temu Francuzi jej podpadli złym zachowaniem na trybunach, o czym było tu głośno. Na pewno Iga jest tu znana, na pewno jej zazdroszczą…
- Tak! A jak zdobędzie złoty medal, to dobije Francuzów, ha, ha! Oczywiście żartuję. Na pewno na Igę pójdę, ona tu będzie grała na swoich ulubionych kortach i mocno wierzę w jej złoto. I już kończę, bo nie chcę nikomu dokładać presji!