Paryżanie już mają dość igrzysk w Paryżu

Jakub Balcerski
- To nie miejsce, które wita cię z otwartymi rękami, gdy tu przyjeżdżasz. Paryżanie nie są ufni, więc trudno o szybkie relacje i przyjaźnie. Gdy go poznajesz, Paryż może ci się wydać powolnym i bardzo chłodnym miastem - mówi nam o stolicy Francji tuż przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich dziennikarz Simon Kuper.

W piątek o 19:30 na Sekwanie rozpocznie się ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu. To wydarzenie symbolicznie rozpocznie dwutygodniową rywalizację w stolicy Francji, choć na razie o sporcie mówi się tam najmniej.

Simon Kuper, dziennikarz "Financial Times" i autor książki "Impossible City. Paris In The Twenty-First Century" w rozmowie ze Sport.pl opowiada o atmosferze przed rozpoczęciem igrzysk, zagrożeniach, których boją się Francuzi, a także o tym, jakim miastem tak naprawdę jest Paryż.

Zobacz wideo Czy w siatkówce jest spalony? Co Polacy wiedzą o tej dyscyplinie sportu?

Jakub Balcerski: Jak wygląda Paryż, który przedstawiłeś w swojej książce? Jak może się zmienić w trakcie igrzysk?

Simon Kuper: Na początek igrzysk dostaniemy przypomnienie o pięknie i unikalności Paryża, bo właśnie to ma podkreślać ceremonia otwarcia. Jeśli uda się tak jak zaplanowano, odbędzie się w środku miasta na Sekwanie i dzięki temu zobaczymy katedrę Notre Dame, czy wieżę Eiffla. I ludzie powiedzą: wow, nie ma terroryzmu, nie ma problemów, jest cudownie. Później przekonamy się głównie o tym, że Paryż to nie tylko te piękne budynki i atrakcje w centrum. Że jest dużo większy, a jego przedmieścia są kilka razy większe od samego Paryża. I to tam będzie się odbywało większość wydarzeń, a ludzie o tych miejscach nie mają pojęcia, nigdy o nich nie słyszeli. O tym piszę w swojej książce.

Robiłem do niej research przez 20 lat, odkąd tu zamieszkałem. Coś, czego nie rozumiałem, czego nie byłem świadomy, gdy tu przyjechałem, to, że Paryż wcale nie jest miastem z dwoma milionami osób. Tylko z dwunastoma. Jego prawdziwa twarz, energia, która napędza miasto, wcale nie jest tym, co wewnątrz Paryża, a tym, co znajduje się już poza nim. To coraz bardziej odkrywałem też w trakcie pisania.

Spędzałem tam o wiele więcej czasu w poprzednich latach. Moje dzieci grały sporo meczów na obrzeżach Paryża, więc często byłem tam w sobotnie i niedzielne poranki. Szliśmy do lokalnej kawiarni, podczas meczu rozmawialiśmy z rodzicami ich przyjaciół z drużyny. Przez dziesięć lat to była moja rutyna. Teraz to wszystko przeniosło się bardziej do środka Paryża, dzieci zmieniły kluby i tu jestem przez większość dnia.

Paryż to nie miejsce, które wita cię z otwartymi rękami, gdy tu przyjeżdżasz. Paryżanie nie są ufni, więc trudno o szybkie relacje i przyjaźnie. Wiele lat zajmuje, żebyś zaczął być do kogoś zapraszany, a w rozmowach z paryską elitą widać, że stawiają pewne bariery przed nowo poznanymi ludźmi. Gdy poznajesz Paryż, może ci się wydać powolnym i bardzo chłodnym miastem.

Czyli objawiają się nam dwie twarze Paryża. Nie boisz się, że w czasie igrzysk jedną faktycznie będzie stanowić to, co piękne i najbardziej rozpoznawalne, ale drugą przejmie to, czego się obawiamy w związku z terroryzmem i najciemniejszą stroną stolicy Francji?

- Nie boję się o wizerunek igrzysk, a zwyczajnie o rzeczywistość, w której jest tu możliwość ataku terrorystycznego w trakcie ceremonii otwarcia, czy gdziekolwiek indziej w trakcie olimpijskiej rywalizacji. Ludzie boją się, że to wróci po tym, jak doświadczali tu tego wielokrotnie, zwłaszcza w 2015 roku. Są też Rosjanie, którzy mogą być zainteresowani sabotowaniem niektórych wydarzeń. Niedawno jeden z nich został aresztowany po tym, jak w jego pokoju hotelowym eksplodowała część środków wybuchowych, które ze sobą miał. Paryż jest teraz bardzo wrażliwy na te kwestie. Jak można ochronić tak wielkie miasto, do którego w trakcie igrzysk ma przybyć jeszcze dziesięć milionów osób? To bardzo niepokojące.

Ludzie czują się tu bezpiecznie?

- Wiele zmienił ten wspomniany 2015 rok z atakami na redakcję "Charlie Hebdo", a potem Stade de France, klub Bataclan i paryskie restauracje. Od tego czasu mieszkańcy Paryża wiedzą, jak to jest, mają wspomnienia związane z tymi atakami. Po czymś takim trudno poczuć, że jest się w pełni spokojnym, więc myślę, że paryżanie nie czują się tu bezpiecznie. Dużym problemem jest zatłoczenie w mieście. Sam Paryż jest dość niewielki, nawet do Saint-Denis od jego granic jest tylko parę kilometrów. Jeśli masz setki tysięcy osób odwiedzających miasto, nie znając go dobrze, więc to jasne, że będą się gromadzić w kilku popularnych miejscach. Tego i terroryzmu najbardziej boją się lokalne władze.

Te igrzyska są pożądane w Paryżu? Czy raczej traktuje się je jako coś niepotrzebnego i przeszkadzającego?

- Większość paryżan jest nastawiona bardzo pesymistycznie, negatywnie i krytycznie. Nie spotkałem nikogo, kto byłby nimi wyraźnie podekscytowany. To nie tak, że są zupełnie niepotrzebne, bo w sumie nie wydano tu dużo na budowę nowej infrastruktury. To dobre, korzysta się głównie z miejsc, które tu już są i np. inaczej je aranżuje. To inne podejście niż w większości poprzednich edycji, gdy wydawało się setki milionów na nowe hale, czy stadiony, a potem je wyburzało. W Paryżu powstaje tylko wielki projekt nowych linii i stacji metra, który obsłuży jego obrzeża. Jedynym nowym obiektem jest tutaj Aquatics Centre. Wioska olimpijska po igrzyskach stanie się osiedlem mieszkaniowym, więc po wszystkim nie pozostanie tu dużo obiektów przypominających nam konkretnie o tej imprezie.

Dużo we Francji zmieniło się po wyborach? Igrzyska będą mocno upolitycznione z lokalnej perspektywy?

- Nie ma nowego rządu i wiemy, że zostanie utworzony dopiero po igrzyskach. Dlatego będą nimi zarządzać ludzie, którzy niedługo ustąpią. Wiele osób, w tym ja, kilka tygodni temu przewidywały, że igrzyska mogą stać się wielkim startem władzy dla skrajnej prawicy, gdyby udało im się wygrać wybory. To się jednak nie stało. Ale to byłoby ogromnym ruchem we Francji: zmiana rządu tuż przed igrzyskami i to w tym kierunku. A będzie raczej stabilnie, choć w przypadku pojawienia się terroryzmu, czy gdy coś pójdzie nie tak, skrajna prawica na pewno będzie chciała to wykorzystać, wskazać na obecny rząd i powiedzieć: patrzcie, jak zawalili.

Do Paryża na igrzyska przyjeżdżają setki głów różnych państw i ich najważniejszych polityków. Emmanuel Macron i francuscy ministrowie mogą się spotykać nie tylko z nimi, ale też z ludźmi, którzy stanowią o sile różnych branży na całym świecie. Powiedzmy, że Elon Musk przyleci do Francji. Politycy od razu mogą się z nim dogadać na spotkanie, pokazać, a to dla nich ważne i wielkie szanse. I będą z nich korzystać.

Porozmawiajmy trochę o sportowym Paryżu. Co najlepiej oddaje jego duszę?

- Paryż to największy producent piłkarskich talentów na świecie. Dlatego Kylian Mbappe, N'Golo Kante, czy większość francuskiej reprezentacji się tu wychowała. Jest tu masa zwykłych obiektów sportowych, z których ludzie mogą korzystać niemal w każdym sąsiedztwie. Jeśli chcesz poczuć, czym jest sport w Paryżu, możesz wybrać się do najbliższego lokalnego klubu, gdzie zazwyczaj zobaczysz nie tylko boisko piłkarskie, ale wokół niego także tor dla biegaczy, a w środku halę, czy rozstawione stoły do ping-ponga. Chyba nie ma takich, które któregoś wieczoru stałyby puste.

Ciekawe też, że to właśnie tutaj początki miało wiele z najważniejszych rozgrywek sportowych na świecie, powstawały tu idee, żeby je organizować. Choćby mistrzostwa świata w piłce nożnej, nowoczesne igrzyska, Tour de France, założono tu Międzynarodową Federację Samochodową (FIA), więc i motorsport. Dlatego świetnie da się tu dostrzec źródła rywalizacji w sporcie na najwyższym poziomie.

Co wymienia się jako największe i najważniejsze wydarzenie sportowo dla Francji podczas tych igrzysk?

- Sporo osób twierdzi, że Francja ma szanse na złoto, a przynajmniej medal w koszykówce mężczyzn. W zespole zagra Victor Wembanyama, gwiazda NBA i lokalny bohater paryżan, bo pochodzi właśnie spod miasta. Ogółem jest tu sporo podekscytowania wokół tego, co będzie się działo w sportach zespołowych, także piłce nożnej, gdzie kadrę prowadzi Thierry Henry. Szermierka, jako francuska tradycja, też będzie śledzona przez wiele osób, historycznie Francuzi są też silni w pływaniu. Ale jeśli miałbym wymienić jedno wydarzenie i jedną gwiazdę to wskazałbym koszykówkę i Wembanyamę.

O czym rozmawiało się w Paryżu w ostatnich dniach przed igrzyskami?

- W mediach najpopularniejszymi tematami jest Sekwana i stan rzeki, terroryzm, a do tego ludzie, którzy nie mogą normalnie mieszkać dookoła terenu, na którym przeprowadzona zostanie ceremonia otwarcia. Ci, którzy tam żyją, mają swego rodzaju lockdown. Wszystko jest tam bardzo skomplikowane. W niektórych miejscach potrzebujesz przepustki, żeby dojść do supermarketu. Dlatego ludzie podkreślają głównie te negatywne rzeczy.

Przeglądałem francuskie portale przez kilka dni i do dwóch-trzech dni przed igrzyskami one wcale nie były najważniejszym tematem, nawet w sporcie. Pojawiały się głównie informacje o utrudnieniach albo artykuły narzekające na to, co czeka paryżan w kolejnych dniach. Gdy się rozpoczną, zmieni się też nastawienie do nich w narracji i odbiorze tej imprezy?

- Masz rację, że Francja ostatnio żyła czymś innym: Tour de France, występem piłkarzy na Euro, czy potem transferem Kyliana Mbappe do Realu Madryt. Jakby odpychając od siebie igrzyska i starając się zająć czymś bardziej pozytywnym albo ciekawszym. A to, co o igrzyskach, zawsze przynosi złe informacje: Sekwana jest brudna, nie wyjdziecie z domów, a zagrożenie atakiem terrorystycznym jest ogromne. Dlatego nikt nie ma tu obsesji na punkcie igrzysk i nie był nimi nadmiernie podekscytowany aż do teraz.

Od soboty pewnie będzie inaczej. Widziałem podobny schemat przed igrzyskami w Londynie. Tam nie było oczywiście tak źle jak tutaj, mówiło się o mniejszej skali negatywnych zdarzeń. Jednak po ceremonii otwarcia wszystko zaczęło iść w dobrym kierunku. Wygląda na to, że tak szybko, jak zaczną się igrzyska, ludzie zaczną patrzeć na wyjątkowe sportowe historie, ludzi, których kompletnie nie znają, zdobywających dla Francji medale. To jasne, że na razie mogą się koncentrować na organizacji i tym, co zagraża igrzyskom. Ale zaraz skupią się na sporcie. I mam tylko nadzieję, że nic im w tym nie przeszkodzi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.