50-milionowy kraj kolekcjonuje złote medale i rekordy. Polska to tylko tło

- W Korei z łucznictwa żyje po 32 najlepszych zawodniczek i zawodników w kraju, a w Polsce jest tak, że w 2021 roku nasz mikst zdobył brązowy medal mistrzostw Europy, a teraz z tej drużyny już nikt nie strzela - mówi trener Piotr Piątek. W czwartek na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024 wystartowała pierwsza Polka - Wioleta Myszor była 54. w rundzie rankingowej. Trudno się dziwić, że nie nawiązała walki z najlepszymi, zwłaszcza z Koreankami.

W sercu Paryża, na Placu Inwalidów, 41-letnia Wioleta Myszor spełniła marzenie sprzed prawie 30 lat. - Jak zobaczyłam, że dziewczyny zdobywają olimpijski medal w Atlancie w 1996 roku, to pomyślałam, że fajnie by było też kiedyś pojechać na igrzyska. To było takie marzenie dzieciaka. Długo czekałam, ale się doczekałam – mówi w rozmowie ze Sport.pl

Myszor, rocznik 1983, wspomina sukces, jaki w 1996 roku osiągnęły Iwona Dzięcioł, Katarzyna Klata i Joanna Nowicka. Dlaczego wtedy Polki stawały na podium razem m.in. z genialnymi Koreankami, a teraz naszej drużyny nie ma na igrzyskach?

Dzieci i 70-latkowie na jednej liście. Krótkiej

- Poziom na świecie jest niesamowity, a już Koreańczycy są mega. Z nimi zupełnie nie możemy się równać - mówi nam trener Piotr Piątek.

Mająca trochę ponad 50 milionów obywateli Korea Południowa od lat zgarnia na igrzyskach niemal wszystkie złote medale. Teraz Koreanka Sihyeon Lim w rundzie rankingowej - startowały wszystkie 64 łuczniczki zakwalifikowane na igrzyska i 30 lipca zmierzą się w systemie pucharowym według miejsc, jakie zajęły w czwartek: odpowiednio pierwsza powalczy z ostatnią, druga z przedostatnią itd. – pobiła rekord świata (694 pkt). Drugie miejsce zajęła jej rodaczka Suhyeon Nam, a trzecia z Koreanek, też była wysoko – 13.

- Dla Koreańczyków to jeden ze sportów narodowych, a my mamy bardzo niewielu zawodników i zupełnie inny system finansowania – mówi trener Piątek. Sprawdzamy, co to znaczy, że łuczników w Polsce jest niewielu. Jak się okazuje, licencjonowanych zawodników mamy w kraju tylko 1091. I to po zsumowaniu wszystkich kategorii wiekowych - w tym gronie są i osoby urodzone w 2010 roku, i 70-latkowie.

- W Korei każdy, kto zaczyna strzelać z łuku, wie, że walczy o utrzymanie w ten sposób rodziny. I utrzyma ją na dobrym poziomie, jeśli będzie w top 32 w kraju. Aż tyle stypendiów tam mają. Oczywiście zróżnicowanych, najlepsze czwórki łuczników i łuczniczek w Korei Południowej to ludzie bardzo bogaci, najlepsze ósemki to ludzie bogaci, ci z top 16 wiodą dobre życie, a ci z top 32, jak powiedziałem, są w stanie tylko z łucznictwa się utrzymać – opowiada nam trener Piątek.

Jak jest u nas? - Stypendium dostaniesz tylko, jeśli zajmiesz miejsce w top 8 na mistrzostwach świata lub Europy. Albo na igrzyskach - wyjaśnia szkoleniowiec.

Nie wyzłośliwiajmy się, tylko doceńmy

Niestety, na top 8 paryskich igrzysk Wioleta Myszor ma bardzo niewielkie szanse. Już przejście przez nią 1/32 finału byłoby dużą niespodzianką. Tam Polka zmierzy się z 11. w rundzie rankingowej Ankitą Bhakat z Indii.

Oczywiście Myszor trzeba wierzyć, gdy mówi, że zjadł ją stres, że z emocji drżały jej ręce, że debiut przeżywała mocno, mając w głowie 25 lat pracy na taki moment i pamiętając, że udało jej się wreszcie stanąć do olimpijskiej rywalizacji i zostać pełnoprawną uczestniczką igrzysk po tym, jak 20 lat temu w Atenach i 16 lat temu w Pekinie było tylko rezerwową. Ale nie słuchając kibicowskiego serca, trudno uwierzyć, że Polka, która w czwartek wywalczyła 626 punktów, we wtorek okaże się lepsza od Hinduski, która w rundzie rankingowej miała wynik wyższy aż o 40 punktów.

Myszor zapowiada, że powalczy - i świetnie. Wspaniale też, że ona jest na igrzyskach. Nie mówmy o wycieczkach na koszt podatnika, nie wyzłośliwiajmy się, że ktoś jest daleko, tylko doceńmy czyjąś determinację. I pocieszmy się razem z tym kimś z jego szczęścia.

- Tak, Wiola ma szczęście, bo jest żołnierką. A gdyby nie była, to łucznictwo pewnie byłoby tylko jej hobby, sportem amatorskim uprawianym po pracy - mówi wprost trener Piątek.

25 tysięcy za łuk i strzały. Brakuje na pensje dla trenerów

Szkoleniowiec opowiada nam też, że brakuje w Polsce nie tylko ludzi, którzy po wyjściu z wieku juniora dają radę dalej się rozwijać - godzić łucznictwo ze studiami czy z pracą. Trener mówi też, że brakuje trenerów właśnie - takich, którzy z prawdziwą pasją są w stanie szkolić łuczników po pracy zarobkowej. On dorabiać nie musi. - Ale czy zarabiam godnie? Przydałoby się więcej. Tylko że na to nie ma szans, bo nasz związek ma bardzo okrojony budżet i robimy, co możemy, żeby przede wszystkim zawodnicy mieli możliwość startów w zawodach międzynarodowych i żeby było szkolenie - opowiada olimpijczyk z Pekinu z 2008 roku.

Na tamtych igrzyskach Polacy w drużynie zajęli piąte miejsce. Znów trzeba smutno zauważyć: wtedy potrafiliśmy być w światowej czołówce, dziś odstajemy. Dziś nas nie prawie nie ma.

Świetnie, że w łucznictwie - sporcie naprawdę globalnym - mamy na igrzyskach swoją przedstawicielkę, dzięki czemu jesteśmy w gronie 53 nacji, które tu rywalizują. Ale to rywalizowanie jest symboliczne. I nie widać szans, że wkrótce znów - jak w 1996 roku w Atlancie - Polki staną do walki z Koreankami w meczu strefy medalowej (tamten półfinał nasze panie przegrały 237:245).

Łucznictwo nie jest może sportem najtańszym – od trenera Piątka dowiadujemy się, że komplet łuk + strzały to koszt 25 tysięcy złotych (oczywiście mówimy o najwyższej, olimpijskiej jakości), ale z drugiej strony w Polsce ciągle jeszcze jest sporo klubów i podobno one wcale nie są źle wyposażone. Tylko z tym szkoleniem jest kłopot - jeszcze niedawno w Żywcu, gdzie na co dzień trenuje Myszor, pracowało dwóch szkoleniowców z Korei, ale już ich nie ma. Kadrę też przez jakiś czas prowadził Koreańczyk. Dlaczego z nimi nie wyszło?

- To się nie udało, bo mogłoby się udać tylko, gdyby ci trenerzy zaczęli pracować z dzieciakami, od absolutnych podstaw - mówi Piotr Piątek.

Czy warto byłoby zainwestować aż tak, żeby ściągać najlepszych fachowców do pracy z naszymi dziećmi? Pewnie! Ale to nierealne. Cieszmy się więc tym, co mimo naszych ograniczeń i tak mamy. - Oglądajcie Wiolę 30 lipca. Przekonacie się, że łucznictwo to bardzo widowiskowy sport, a z niej już zejdzie stres i ona na pewno powalczy - obiecuje trener.

Więcej o: