Informacja o gwałcie obiegła w poniedziałkowe popołudnie francuskie media i szybko znalazła się też na portalach w Wielkiej Brytanii, Ameryce czy Australii. "Le Parisien" pisze, że policja potraktowała tę sytuację priorytetowo i stara się szybko ustalić, jak wyglądał możliwy przebieg wydarzeń, by "zapobiec psychozie wśród turystów, którzy masowo napłyną do stolicy kraju na igrzyska". Te zaczynają się w piątek 26 lipca.
Francuskie media opisują, że 25-letnia Australijka szukała schronienia w jednej z restauracji z kebabem w 18. dzielnicy Paryża, niedaleko Moulin Rouge. Uwagę zwrócił jej słaby stan (najpewniej była pod wpływem alkoholu) i to, że miała na sobie podartą, źle założoną sukienkę. Kobieta mówiła tylko po angielsku. Właściciel lokalu zawiadomił policję. 25-latka została przewieziona do szpitala.
To zdarzenie miało miejsce w sobotę o piątej nad ranem, ale media poinformowały o nim dopiero w poniedziałek, podając więcej szczegółów. Okazało się, że Australijka informowała, że w nocy z piątku na sobotę została zgwałcona przez pięć osób o "afrykańskim typie urody" - przekazał jako pierwszy "Journal du dimanche", powołując się na policyjne źródło. Ofiara nie była jednak w stanie podać szczegółów zdarzenia, tj. miejsca ani okoliczności. Paryska policja zabezpiecza nagrania z monitoringu, ale na razie więcej informacji o sprawie nie ma.
To wszystko chwilę przed tym jak Paryż zaleje sportowa fala turystów, a francuskim oczkiem w głowie jest zabezpieczenie tej imprezy. Ma w tym pomóc 45 tys. funkcjonariuszy z 43 krajów, a także 18 tys. żołnierzy. W samym mieście będą też spore utrudnienia, bo zagraniczni goście będą musieli okazywać przepustki z kodem QR, aby przemieszczać się między strefami lub chcąc odwiedzić część atrakcji turystycznych.
Od początku tego tygodnia francuskie media najczęściej pokazują jednak prezydenta kraju Emmanuela Macrona, który rozpoczął swój "olimpijski tydzień". Najpierw w sali bankietowej w Pałacu Elizejskim podjął pięciuset zagranicznych dziennikarzy, znalazł też czas, by odwiedzić olimpijską wioskę. Kilku sportowcom udało się nawet zrobić sobie z nim zdjęcia. Macron udał się na posiłek w obecnie największej restauracji świata i zjadł tam obiad z 17 mistrzami swojego kraju.
Ta restauracja stworzona w olimpijskiej wiosce ma ponad 200 metrów długości. To tyle, co dwa boiska piłkarskie. Zatrudnia sześć tys. osób i podczas igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich będzie pracować 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, goszcząc w jednym momencie nawet 3,5 tys. sportowców. Macron podczas spotkań z dziennikarzami wielokrotnie zapraszał do swojej ojczyzny, obiecując, że goście "przeżyją tu coś wyjątkowego". Na wiele dyscyplin w sprzedaży są jeszcze dostępne bilety.
Sportowcy, którzy już pojawili się w olimpijskiej wiosce, chętnie dzielą się obserwacjami na portalach społecznościowych. W centrum uwagi znalazły się m.in tekturowe ekologiczne łóżka, w które wyposażone są wszystkie olimpijskie mieszkania i domki. Większość sportowców wydawała się zadowolona z wygody i funkcjonalności oryginalnych legowisk. Problem ze spaniem zgłaszali Australijczycy. "Są twarde jak kamień" – powiedziała uprawiająca piłkę wodną Matilda Kearns, podczas gdy jej koleżanka narzekała na obolałe plecy.
Materace mają twardszą i bardziej miękką stronę, zawodnicy mogą wybrać, którą preferują. W mediach społecznościowych dostępnych jest też coraz więcej filmów, jak sportowcy testują kartonowe łóżka: skaczą po nich, rzucają się na nie i robią fikołki, informując, że są wytrzymałe.
Organizatorzy chwalą się za to, że teren wioski obejmuje ponad 50 hektarów, co odpowiada powierzchni 70 boisk piłkarskich. W wiosce będzie mogło przebywać 14,5 tys. sportowców i trenerów. Po zakończeniu igrzysk teren zostanie przekształcony w 2,8 tys. mieszkań. Do dyspozycji oddany zostanie też akademik, hotel, dwie placówki edukacyjne, 120 000 m² powierzchni biurowej i sześć hektarów terenów zielonych.
Media pochłania też ceremonia otwarcia, która rozpocznie się w piątek o godz. 19:30 i pierwszy raz w historii nie będzie miała miejsca na stadionie. Odbędzie się na rzece, płynącej przez Paryż Sekwanie.
Dzięki temu niezwykłemu przedsięwzięciu Paryż ma się dodatkowo wypromować na świecie. "Miłość, historia i zabytki będą częścią ceremonii wzdłuż sześciokilometrowej przeprawy łodziami nad Sekwaną" - zapowiada RMC Sport. 8,5 tys. tysiąca sportowców ma płynąć 85 łodziami i dotrzeć nimi pod Wieżę Eiffla. Przeprawa jednej łodzi zajmie 42 minuty, więc sportowcy na dzień dobry będą mogli zobaczyć Paryż z perspektywy rzeki. Cała ceremonia potrwa niemal cztery godziny.
Jej kulminacja nastąpi w Ogrodach Trocadero. To tu odbędą się też oficjalne przemowy. To tu pojawić ma się około stu szefów państw i rządów. To tu odbędą się artystyczne występy, być może z udziałem walczącej z chorobą Celine Dion. To tu zostanie też zapalony znicz olimpijski. Jednym z ostatnich, który weźmie udział w sztafecie z ogniem, ma być popularny amerykański raper Snoop Dogg, który 26 lipca pojawi się w podparyskim Saint-Denis. Potem ogień będzie czekał już na ceremonię otwarcia imprezy i ma zaskoczyć. Media podejrzewają, że olimpijski płomień wzniesie się w niebo za pomocą wielkiego balonu, który od kilku dni stoi niedaleko. Czy te domysły się sprawdzą, przekonamy się w piątek.
À propos osób pracujących przy imprezie: francuski minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin poinformował, że możliwości relacjonowania czy uczestniczenia w igrzyskach (jako wolontariusze, czy ochroniarze) odmówiono ponad czterem tysiącom podejrzanych osób. Zdaniem ministra około 100 z nich (głównie z Rosji i Białorusi) uznano za szpiegów.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!