Igrzyska olimpijskie w Paryżu rozpoczną się 26 lipca. Ceremonia otwarcia będzie wyjątkowa, gdyż po raz pierwszy w historii odbędzie się poza stadionem. Zamiast tego sportowcy będą pływać na barkach po Sekwanie, w której ma się odbyć również kilka konkurencji. To u wielu osób budzi duży niepokój.
Już kilka miesięcy temu organizacja pozarządowa Surfrider Foudation opublikowała wyniki badana (trwało od września zeszłego roku do końca marca tego roku) jakości wody w rzece. Z czternastu pomiarów stężenia bakterii E. coli pod mostami Aleksandra III i Alma aż trzynaście uzyskało wynik "powyżej" lub "znacznie powyżej" progu, od którego nie zaleca się pływania. A to tam mają rywalizować triathloniści, paratriathloniści oraz pływacy-maratończycy. Lokalne władze zareagowały na te doniesienia, informując o działaniach podejmowanych w celu ograniczenia zanieczyszczeń. Ale sytuacja nadal jest niepokojąca.
Jak poinformował "The Sun", pomiar przeprowadzony we wtorek 16 lipca wykazał, że poziom bakterii w Sekwanie wyniósł 852 jednostki tworzące kolonie (CFU) na 100 mililitrów, co oznacza spadek w porównaniu z poniedziałkowym odczytem wynoszącym 1459 jednostek. Normą przyjętą przez światowe władze triathlonu jest 900 jednostek na 100 ml, zatem stan wody balansuje na krawędzi. I wątpliwe, aby zmieniło się to do startu igrzysk.
Mimo to urzędnicy nadal nie mają planu B na igrzyska. Zastępca burmistrz Paryża Pierre Rabadan oświadczył, że rzeka będzie jedynym miejscem rywalizacji najlepszych pływaków na świecie. To sprawiło, że zareagowali nawet paryscy urzędnicy. Jeden z nich skrytykował te działania w rozmowie z "The Sun".
- To szaleństwo, że MKOl i organizatorzy igrzysk olimpijskich wpadli na taki pomysł, a teraz nalegają, aby ceremonia otwarcia i niektóre zawody odbyły się w Sekwanie. Woda jest w bardzo złym stanie, pełna zanieczyszczeń i nie nadaje się do żadnej aktywności. Ponadto poziom chemikaliów, ludzkich odchodów i innych odpadów jest bardzo wysoki, dlatego bakterie takie jak E. cola są wszędzie - powiedział.
Urzędnik przypomniał, jak zaniepokojoną minę miała francuska ministerka sportu Amelie Oudea-Castera, gdy pokazowo zanurzyła się w Sekwanie. Natomiast w środę 17 lipca zrobili to burmistrz Paryża Anne Hidalgo, szef komitetu organizacyjnego igrzysk Tony Estanguet oraz prefekt Paryża Marc Guillaume.
Happening z udziałem Hidalgo miał odbyć się 23 czerwca, lecz został przesunięty z powodu wyborów parlamentarnych. Ale już wcześniej budził sprzeciw wielu paryżan. Ci w mediach społecznościowych utworzyli hasztag "#jechiedanslaSeine" (tłum. s*ram do Sekwany). Powstała nawet specjalna strona internetowa, gdzie można było obliczyć, o której należy spuścić wodę, aby fekalia trafiły do rzeki wtedy, gdy będą w niej politycy. "Po tym, jak wpakowali nas w g*wno, sami muszą do niego wskoczyć" - argumentowano.
- Zorganizowanie ceremonii otwarcia i niektórych zawodów w Sekwanie to zdecydowanie najgłupszy i nieodpowiedzialny pomysł rządu, MKOl i ratusza Paryża. Wszyscy wiemy, że ta woda jest brudna, obrzydliwa, można użyć jakiegokolwiek innego złego słowa. Większa część kanalizacji miasta kończy się właśnie tam, woda jest paskudna, więc nie wypada tam skakać i pływać - powiedział w rozmowie z "The Sun" anonimowy członek komitetu organizacyjnego igrzysk.
- 1,4 miliarda euro wydane na oczyszczenie wody było marnotrawstwem. Ludzie są bardzo zdenerwowani, że tego rodzaju pieniądze zostały wyrzucone w błoto, ponieważ Macron i miasto Paryż mieli tę fantazję i marzenie - dodał.
Mimo podjętych działań zanieczyszczenie się utrzymuje, a obfite opady deszczu, które przeszył miasto, zaostrzyły problem, powodując obawy o problemy zdrowotne wśród sportowców. Zbyt duże stężenie bakterii E. coli może mieć dla pływaków druzgocące konsekwencje, takie jak zapalenie żołądka, jelit, spojówek, ucha czy problemy skórne.