Kilkanaście dni temu trenerka rosyjskich gimnastyczek - Walentyna Rodionenko - poinformowała, że jej zawodniczki nie wystartują na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. - To jest prawdziwa zdrada, a my nie jesteśmy zdrajcami - mówiła Rodionenko.
W środę do rosyjskich gimnastyczek dołączyli tamtejsi łucznicy. - MKOl chciał dopuścić nas jedynie jako sportowców neutralnych, ale my nie jesteśmy zainteresowani udziałem w igrzyskach w takiej formie - powiedział szef rosyjskiego związku Władimir Jeszejew.
To kolejni sportowcy z Rosji, którzy zapowiedzieli, że nie przyjadą do Paryża. Jako jeden z pierwszych ogłosił to Kliment Kolesnikow, czyli sześciokrotny mistrz świata na krótkim basenie i dwukrotny medalista igrzysk olimpijskich w Tokio.
To rosyjska odpowiedź na obostrzenia, jakie na ich zawodników nałożył MKOl. Przede wszystkim jedni i drudzy wystartują w neutralnym statusie, co oznacza, że w Paryżu nie będzie ani rosyjskiej, ani białoruskiej flagi oraz hymnu. Co więcej, zawodnicy z tych krajów nie mogą otwarcie popierać wojny w Ukrainie oraz posiadać związków z armią.
Kilkanaście dni temu władze MKOl zdecydowały też, że sportowcy z Rosji i Białorusi nie będą mogli wziąć udziału w ceremonii otwarcia igrzysk. Raczej na pewno nie wezmą też oni udziału w ceremonii zamknięcia. Przedstawiciel MKOl zapewnił jedynie, że sportowcy z obu krajów będą mogli wziąć udział w obu imprezach w inny sposób.
Teraz decyzję MKOl oraz decyzję rosyjskich sportowców skomentował szef Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego - Stanisław Pozdniakow. - Sportowcy, którzy chcą otrzymać neutralny status, wiedzą, co mają robić. Znają te wszystkie upokarzające warunki - powiedział Pozdniakow.
- Nawet ich rozumiem. Sportowcy trenują i latami przygotowują się do tej imprezy i nie chcą stracić tego czasu. Są też jednak zawodnicy, dla których godność i honor są ważniejsze od upokarzających warunków stawianych przez MKOl. I ja jestem po ich stronie - dodał.
Igrzyska olimpijskie w Paryżu odbędą się w dniach od 26 lipca do 11 sierpnia.