- Jeśli spojrzymy na sprawę pobieżnie, to możemy stwierdzić, że MKOl zrobił krok w dobrym kierunku. Dobrze, że dopuścili nas do startu. Ale warunki i obostrzenia pozostały. A były one skandaliczne. Jeśli ich nie przyjmiemy, nie wystartujemy w Paryżu. Dlatego mnie tam nie będzie - powiedział rosyjski pływak Klimient Kolesnikow.
Sześciokrotny mistrz świata na krótkim basenie i dwukrotny medalista igrzysk olimpijskich w Tokio zapowiedział, że nie wystartuje w Paryżu, mimo że w piątek MKOl dopuścił do rywalizacji zawodników z Rosji i Białorusi. I wydaje się, że w najbliższym czasie takich decyzji może być więcej.
Chociaż jeszcze kilkanaście dni temu Rosjanie byli pogodzeni, że ich sportowców zabraknie na igrzyskach olimpijskich, to dziś kręcą nosem na decyzję MKOl. Rosjanom nie spodobały się warunki postawione przez komitet, a w kraju wybuchła dyskusja, czy ich zawodnicy nie powinni unieść się honorem i ponad medalami postawić ojczyzny.
W Paryżu Kolesnikow byłby jednym z wielu rosyjskich faworytów do medali. Na ostatnich igrzyskach w Tokio 23-letni pływak wywalczył srebro i brąz. Pierwszy na dystansie 100 m stylem grzbietowym, drugi na takim samym dystansie stylem dowolnym.
W stolicy Francji Kolesnikow miałby pewnie ochotę na więcej. W końcu to multimedalista mistrzostw świata i Europy. W tych drugich wywalczył już 13 złotych medali na krótkim basenie i sześć złotych medali na basenie 50-metrowym.
Ale Kolesnikowa w Paryżu zabraknie. Wszystko przez warunki, pod jakimi MKOl dopuścił do igrzysk sportowców z Rosji i Białorusi. Przede wszystkim wystartują oni w neutralnym statusie, co oznacza, że w stolicy Francji na pewno zabraknie rosyjskiej flagi i hymnu.
Ale warunków MKOl jest więcej. Zawodnicy z Rosji i Białorusi nie mogą publicznie popierać wojny, jaką od lutego zeszłego roku Władimir Putin prowadzi w Ukrainie. Sportowcy nie mogą też mieć żadnych związków z armią. Drugi warunek jest szczególnie trudny do spełnienia, bo zawodnicy w Rosji w większości posiadają stopnie wojskowe.
Jechać, czy nie jechać? Decyzja Kolesnikowa podzieliła kraj i chociaż za nim mogą pójść kolejni sportowcy, to w Rosji są też tacy, którzy z decyzji MKOl są zadowoleni. Nastroje w kraju dobrze oddaje ankieta przeprowadzona przez portal sports.ru. Na pytanie, czy sportowcy z Rosji powinni wziąć udział w igrzyskach, niewiele ponad 50 proc. czytelników oddało głos na tak.
- Warunki postawione przez MKOl są nie do przyjęcia. Wartości olimpijskie, takie jak rywalizacja na równych zasadach, zostały naruszone. Przekazano nam, że nasi pływacy po zawodach musieliby przebywać w oddzielnych pomieszczeniach i nie mogliby udzielać wywiadów po rosyjsku. Nie moglibyśmy reprezentować naszego kraju z dumą. Nikt nie oferuje nam równych szans - powiedział były rosyjski pływak, srebrny medalista IO z Londynu Jewgienij Korotyszkin.
- Rozumiem, że sportowcy często przygotowują się całe życie do najważniejszej imprezy w życiu, jaką są igrzyska. Ale są też ideały i wartości, o których nie możemy zapomnieć. Dlatego rozumiem decyzję Kolesnikowa i w pełni ją popieram - dodał.
W podobnym tonie wypowiedzieli się też inni byli sportowcy i politycy. Duma, wartości, miłość do ojczyzny - to argumenty, jakie padają po stronie tych, którzy nie chcą, by Rosjanie pojechali do Paryża. - Jako obywatel Rosji nie wziąłbym udziału w tej rywalizacji. Nie ma sensu włączać się w wojnę, jaką przeciwko nam prowadzą kraje Europy Zachodniej oraz USA - powiedział były radziecki piłkarz Gadży Gadżyjew.
- Nazwijmy rzeczy po imieniu: mówimy o dyskryminacji i wielopoziomowych ograniczeniach. Nigdy nie wystartowałbym w takich igrzyskach. Ojczyzna i jej wartości są dużo ważniejsze i cenniejsze niż medale. Uczono nas od dziecka, że najważniejsza jest rodzina i ojczyzna. Ich się nie wybiera, ich się nie zdradza - dodał.
- Decyzja MKOl jeszcze niczego nie przesądza. Przed nami czas na rozważenie tematu i zastanowienie się, czy warto pojechać do Paryża - stwierdził były łyżwiarz figurowy Walentin Pisiejew. - Bez flag i hymnów nie ma miejsca dla Rosji i Białorusi na igrzyskach olimpijskich - dodał szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Umar Kremlew.
- Tę sytuację można porównać do psa, który nie był długo karmiony, a w końcu dostał kość. Możemy czuć się rozczarowani jak pies, który na kości nie zobaczył krzty mięsa. To skandaliczne. Nie powinniśmy być tak traktowani - podsumował były szef Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Leonid Tiagaczow.
W rosyjskich mediach widoczne są też jednak głosy wspierające sportowców, którzy będą chcieli jechać do Paryża. Na ostatnich igrzyskach w Tokio wystartowało 335 Rosjan, którzy również rywalizowali pod neutralną flagą. W Paryżu, o ile Rosja zdecyduje się na start, wystartuje co najwyżej kilkudziesięciu zawodników z tego kraju.
- Nikt tam na nas nie czeka, co pokazują drakońskie obostrzenia. Ale będziemy wspierać naszych sportowców. Nawet jeśli wystartuje ich tylko kilku. Jeśli dziwaki z Zachodu będą miały z nimi problem, obronimy ich - zapowiedział rosyjski dziennikarz Dmitrij Guberniew.
- Nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Nasi lekkoatleci tak dawno nie startowali pod rosyjską flagą, że naprawdę nie powinno nam to robić różnicy. Każdy sportowiec zyskał mobilizację do jeszcze cięższych treningów. Jedźmy tam i pokażmy naszą moc - zaapelowała skoczkini w dal Darja Kliszyna.
- Każdy ze sportowców musi podjąć decyzję zgodną z jego sercem, głową i duszą. Nikt nie będzie traktowany jako zdrajca czy wróg. Każdy może podjąć decyzję, jaką uważa za stosowną - zapowiedziała była łyżwiarka figurowa Tatjana Nawka.
- Pamiętajcie, że kariera sportowców jest krótka. Dajmy im spełniać ich ambicje i marzenia. Wspierajmy promocję naszych zawodników i kraju. Rozwijajmy się na światowym poziomie, a nie obrażajmy się i rezygnujmy z wielkiej szansy - dodała.
Igrzyska olimpijskie w Paryżu potrwają od 26 lipca do 11 sierpnia 2024 r.