Już w lecie turyści częściej niż zwykle narzekali na paryskie pluskwy, ale jak duży problem ma stolica Francji, okazało się niedawno. Pod koniec września i na początku października w sieci zaroiło się od zdjęć, nagrań i opowieści o owadach wielkości kilku milimetrów , które pojawiły się w apartamentach, w hotelach, ale też w kinach, a nawet w transporcie publicznym, zwłaszcza w metrze. Do tego doszły też historie o pasażerach w panice wybiegających z zapluskwionych wagonów i dlatego sprawdzanie tapicerki krzeseł przed zajęciem miejsca nikogo w Paryżu nie dziwi. A to wszystko na niecałe 280 dni przed igrzyskami olimpijskimi w tym mieście.
Czy filmy, na których widać pijące krew owady, spacerujące po fotelach metra, miejskich pociągów czy poczekalni na lotnisku Charlesa de Gaulle’a, to incydenty, czy szerszy problem? Wszystko wskazuje na to, że to drugie, co pokazują przytaczane przez media liczby. W poprzednim roku we Francji przeprowadzono ponad milion dezynsekcji, teraz zapotrzebowanie na takie usługi wzrosło o 65 procent i na ekipę z profesjonalnej firmy trzeba czekać tygodniami. Paryski ratusz zaczął bić na alarm i wezwał rząd do opracowania pilnego planu działania, bo - jak napisał dziennik "Ouest-France" - bez tego "Paryż zmierza w stronę katastrofy podczas igrzysk". Rozgrywane latem zawody będą bowiem sprzyjać masowemu rozprzestrzenianiu się tych owadów. Organizatorzy szacują przecież, że na wielką sportową imprezę do Francji ściągnie ponad 11 mln kibiców. Albo przynajmniej tak szacowali do tej pory, bo nie wiadomo, czy fala artykułów o pluskwach, która pojawiła się w mediach na całym świecie, nie odstraszy części potencjalnych gości.
Tytuły prasowe są krzykliwe. "Absolutny wstręt i przerażenie we Francji" - napisał niemiecki "Berliner Kurier". Niepokój podsycają szczególnie anglojęzyczne i amerykańskie media. "Powszechna epidemia", "Paryż jest pełen pluskiew ", "Nikt nie jest bezpieczny", "Inwazja stworzeń krwiopijnych" - to nagłówki zamieszczone choćby w "The Guardian", "Times" czy "Daily Mail". Amerykańska stacja CBS przy informacjach o paryskim problemie zamieściła praktyczny przewodnik "Jak rozpoznać pluskwy i uniknąć przywiezienia ich do domu podczas podróży". Dla Amerykanów Francja jest piątym najczęściej wybieranym kierunkiem podróży. Brytyjczycy, którzy mają 15 kolejowych połączeń z Paryżem dziennie, też się boją, że plaga wkrótce zawita do nich - nie tylko dlatego, że Paryż to jeden z najpopularniejszych kierunków dla turystów na całym świecie, lecz także dlatego, że ostatnio odbył się tam paryski tydzień mody, a od ponad miesiąca trwa też puchar świata w rugby. W tym turnieju obleganym przez Brytyjczyków grają cztery drużyny z Wysp Brytyjskich. Czy ich kibice powrócą na Wyspy z niechcianą pamiątką?
Puchar świata w rugby to jednak nic w porównaniu z igrzyskami. Jedna z teorii mówi, że Paryż zawsze miał problem z pluskwami, właśnie przez turystykę i coroczne odwiedziny niemal czterech mln gości. Wielu z nich nieświadomie przywozi ze sobą i rozprzestrzenia pluskwy. Przy wzmożonym, jednomiesięcznym olimpijskim najeździe gości sprawy mogą wymknąć się spod kontroli. Satyryczny magazyn "Charlie Hebdo" żartował sobie zresztą z tego w swoim stylu - zaprezentował okładkę z trzema owadami na podium i tytułem: "Pluskwy to nasza jedyna nadzieja na medale na igrzyskach w 2024 roku!".
Media z krzykliwymi tytułami i zdjęcia pluskiew zamieszczane przez internautów zapewne zdopingowały władze do tego, by sprawą się zająć. Te najpierw starały się robić dobrą minę do złej gry. Emmanuel Gregoire, członek partii socjalistycznej, powiedział pod koniec września w telewizji LCI, że "tą sprawą się nie martwi" i dodał, że te owady nie stanowią "żadnego zagrożenia dla igrzysk olimpijskich". Jednocześnie jednak w liście do premierki dodał, że państwo musi "wdrożyć plan działania współmierny do tej plagi, bo cała Francja przygotowuje się do organizacji igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich".
Minister zdrowia Aurelien Rousseau uspokajał i tonował emocje. - Rozumiem, że znalezienie pluskiew w domu to koszmar. Ale nie mamy żadnej inwazji. Nie ma więc powodu do powszechnej paniki - oznajmił.
W odpowiedzi na tej spokój liderka partii Francja Niezwyciężona, Mathilde Panot, przyniosła na posiedzenie parlamentu słoik pluskiew i zwróciła się do premierki Elisabeth Borne: "Pani premier, te małe owady szerzą rozpacz i panikę w całym kraju. Zrobicie coś? A może poczekamy, aż pojawią się w waszych biurach?".
Politycy zareagowali. Różnie. Najpierw kilku z nich publicznie potępiło podnoszone z tygodnia na tydzień ceny za usługi dezynsekcji, które dochodzą nawet do 2, czy 3 tys. euro za wyeliminowanie niechcianych owadów. Padły sugestie, że rząd zajmie się tym windowaniem cen. Premierka zapowiedziała też w końcu kontrole w publicznych miejscach Paryża. Pomogli specjaliści, a nawet tropiące owady psy, które widziane były w kilku szkołach, w których informowano o problemie. Do działania zmobilizowano też zarządzających transportem publicznym.
- Jeśli jest problem, poradzimy sobie z nim, nie będziemy temu zaprzeczać. Ale jak dotąd w autobusach czy metrze na nic nie natrafiliśmy - zapewniał Minister Transportu Clement Beaune po pierwszych dniach akcji. Tak optymistyczna nie jest prezeska Francuskiego Instytutu Kontroli i Badania Pluskiew, bo taki urząd istnieje we Francji od kilku lat. - Liczba pluskiew we Francji rosła w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat, za każdym razem osiągała szczyt w lecie. W tym roku rzeczywiście mamy ich wysyp. Jednocześnie w Paryżu panuje też paranoja, bo o pluskwach słyszy się wszędzie. Ludzie czasem mylą je z innymi owadami - skomentowała to prezeska Marie Effroy.
Władze Paryża przypomniały, że miasto kilka lat temu wprowadziło "zintegrowany plan zwalczania pluskiew" kontrolowany przez wydział zdrowia publicznego. Obejmował on prewencję, akcje informacyjne, kontrole chemiczne i mechaniczne oraz regulacje dotyczące postępowania po wykryciu ognisk owadów. Jak widać, plan nie spełnił swojej funkcji.
Pluskwy zniknęły z codziennego życia w latach 50. XX wieku, ale powróciły w ciągu ostatnich dekad w wielu krajach rozwiniętych dzięki częstszemu przemieszczaniu się ludności, turystyce, konsumpcji sprzyjającej zakupom z drugiej ręki, rosnącej odporności pluskiew na środki owadobójcze oraz wycofaniu skutecznych w walce z nimi preparatów, które okazały się jednak szkodliwe dla ludzkiego zdrowia.
Pluskwy to owady wysysające krew, pasożytujące zarówno na ludziach, jak i zwierzętach, zwykle atakujące nocą. Nie przenoszą one chorób i poważnych infekcji, ale ich ukąszenia mogą wywołać reakcję alergiczną. Eksperci podkreślają, że zwykle też powodują spory stres związany ze swoją obecnością w łóżku lub meblach i doprowadzają do bezsenności. Często też gnieżdżą się w drobnych szczelinach i szparach, dlatego mogą być trudne do wykrycia i pozbycia się ich. To dlatego zwykle korzysta się z usług specjalistów.
Igrzyska w Paryżu rozpoczną się 26 lipca 2024 roku.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!