Rosjanie jedno mówią, drugie robią. Chcą przylecieć do Polski. "Międzynarodowy skandal"

Bartłomiej Kubiak
- Na razie jest szach, a kto zrobi mat? Wciąż czekamy na ruch ze strony FIE. I niestety wciąż liczymy się z tym, że zawody w Poznaniu mogą nam zostać odebrane. Choć bez walki ich nie oddamy - mówi Adam Konopka, wiceprezes i honorowy prezes Polskiego Związku Szermierczego, który w zeszłym tygodniu zażądał od rosyjskich i białoruskich sportowców, by podpisali antywojenną deklarację przed zawodami Pucharu Świata we florecie kobiet, które za nieco ponad dwa tygodnie mają odbyć się w Poznaniu.

Rosjanie oczywiście niczego podpisywać nie chcą. Są oburzeni warunkami stawianymi przez Polaków. - To samowola Polskiego Związku Szermierczego. W Europie cały czas trąbi się o prawach człowieka i wolności słowa, a gdzie to jest tutaj? Opowiadanie się przeciwko swojemu krajowi to wolność słowa? To jest po prostu czysta prowokacja. Wymyślają takie warunki, które są nie do spełnienia, byśmy nie pojawili się na zawodach. To wszystko jest zrobione tylko w tym celu - oburza się Ilgar Mamiedow, Azer z pochodzenia, a obecnie szef Rosyjskiej Federacji Szermierczej, który w agencji TASS i rosyjskim dzienniku "Sport Express" komentuje czwartkowe oświadczenie PZS.

Zobacz wideo Kto Rosjan upilnuje! Mogą uprawiać brudną grę

Problem w tym, że Mamiedow jedno mówi, a drugie robi, bo w poniedziałek do PZS wpłynęło pismo z Rosyjskiej Federacji Szermierczej, w którym domaga się zaproszenia na zawody w Poznaniu. - My takie zaproszenie im wyślemy. A nawet nie tyle zaproszenie, ile procedurę, którą podejrzewam, że Rosjanie doskonale znają, skoro tak ochoczo komentują nasze czwartkowe oświadczenie. Przed wysłaniem im pisma skonsultujemy się znowu z ministrem sportu i MSWiA, choć tutaj pewnie wiele się nie zmieni, bo nasze stanowisko jest jasne. Jeśli dostaniemy od Rosjan ankiety, w których na piśmie spełnią nasze warunki, chętnie zaprosimy ich na zawody. Powiem więcej: nawet możemy im taki wyjazd zasponsorować - mówi Adam Konopka, wiceprezes i honorowy prezes Polskiego Związku Szermierczego.

PSZ szybko reaguje na ustalenie MKOl

Żądania PZS są jasne i to nie jest żadna samowola, a wniosek poparty tym, co zaproponował Thomas Bach i Międzynarodowy Komitet Olimpijski, który 28 marca zarekomendował powrót Rosjan i Białorusinów do świata sportu pod pewnymi warunkami. Przede wszystkim mogą oni startować wyłącznie jako zawodnicy "neutralni", czyli bez narodowych barw, emblematów oraz hymnów w razie zwycięstwa. Ale też nie mogą brać udziału w konkurencjach zespołowych. A ponadto bezwzględny zakaz występów mają ci sportowcy, którzy związani są z wojskiem lub służbami bezpieczeństwa oraz aktywnie biorą udział w prowojennej propandzie Kremla i wspierają reżim Władimira Putina.

PZS dwa dni po rekomendacji MKOl - w konsultacji z ministrem sportu Kamilem Bortniczukiem - zgodził się wpuścić zawodników z Rosji i Białorusi na turniej Pucharu Świata we florecie kobiet, który w kwietniu odbędzie się w Poznaniu. Ale pod jednym istotnym warunkiem, bo rosyjscy i białoruscy sportowcy muszą podpisać specjalny dokument, w którym przyznają, że:

  • nie popierają wojny w Ukrainie, która jest rażącym złamaniem prawa międzynarodowego i traktatów międzynarodowych.
  • spełniają warunki neutralności, tj. nie są związani z reżimem Władimira Putina, w stosunku do którego Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wydał nakaz aresztowania jako osoby podejrzanej o dokonanie zbrodni wojennych w Ukrainie.
  • nie są żołnierzami lub nie są zatrudnieni w rosyjskich, lub białoruskich wojskowych, lub narodowych organach bezpieczeństwa.

Niech Rosjanie zrzucą maski i pokażą prawdziwą twarz

Stanowisko PZS popiera także UFF, czyli Ukraińska Federacja Szermiercza, która również domaga się od rosyjskich i białoruskich sportowców podpisania oświadczeń. W innym przypadku Ukraińcy też grożą, że nie pojawią się na zawodach.

"Ze szczególnym zadowoleniem przyjmujemy decyzję Polskiego Związku Szermierczego, który zmusza rosyjskich i białoruskich sportowców do zrzucenia masek. Do pokazania swojej prawdziwej twarzy. Tego, czy są sportowcami niezależnymi, którzy odcinają się od polityki, przestrzegają prawa międzynarodowego, suwerenności Ukrainy oraz nie popierają i nie są częścią agresywnego reżimu, który rozpoczął krwawą wojnę. Chociaż odpowiedź na to pytanie wydaje się dla nas oczywista, to wciąż nie tracimy nadziei, że wśród sportowców znajdą się tacy, którzy rzetelnie spełnią te wymagania i sprawią, że zobaczymy ich w innym świetle" - to fragment listu, który UFF wysłała do PZS.

- My tutaj też bronimy przyzwoitości. Nie tylko Ukraińców, którzy w przypadku przyjazdu Rosjan nie pojawią się na zawodach, ale też innych zawodników. Oni też mogą nie mieć ochoty walczyć. To może doprowadzić do takiego paradoksu, że Rosjanie wygrają turniej bez wychodzenia na planszę. Do tego dochodzi też kwestia bezpieczeństwa, którą jako organizator zawodów musimy zapewnić. Trudno nam sobie wyobrazić, że przy czterech milionach Ukraińców w naszym kraju, będzie to proste. Choć też nie mówimy, że to się nie uda. Ani że wszyscy Rosjanie są dla nas źli. Wręcz przeciwnie: głęboko wierzymy, że są wśród nich także dobrzy, którzy sprzeciwiają się wojnie. Że Rosja to dla nas już nie tylko muzyka Czajkowskiego czy książki Tołstoja - mówi Konopka.

"Liczymy się z tym, że zawody w Poznaniu mogą zostać nam odebrane"

Międzynarodowa Federacja Szermiercza (FIE) już miesiąc temu w serii tajnych głosowań zgodziła się, by Rosjanie i Białorusini wrócili do świata sportu. Za ich powrotem opowiedziało się wtedy 89 głosujących, przeciw było 46. Trochę więcej niechęci wzbudziło głosowanie w sprawie zawodów drużynowych i dopuszczenia rosyjskich i białoruskich działaczy, ale tylko trochę, bo zwolennicy ich powrotu - głównie z federacji azjatyckich i afrykańskich - wygrali stosunkiem głosów 84:51 i 88:48.

W poniedziałek zebrał się zarząd FIE, od którego Rosjanie teraz też domagają się odwołania warunków postawionych przez PZS. - Słyszałem, że na temat zawodów w Poznaniu w poniedziałek nie było nawet żadnej dyskusji - mówi Konopka.

I dodaje, że Polska wcale nie chce wycofywać się z organizacji zawodów w Poznaniu. - To nie jest dla nas żadne rozwiązanie. To jest droga donikąd. Po tym, jak wycofali się Niemcy, ich turniej, który w maju miał odbyć się w Tauberbischofsheim, przejął bułgarski Płowdiw. My też słyszmy, że by przejąć nasze zawody, w blokach już czeka Tunis, który jest gotowy wpuścić Rosjan. Ale wpuścić to jedno. Drugie: to zapewnić im bezpieczeństwo, bo wyobrażam sobie, że takie zawody mogą skończyć się międzynarodowym skandalem. Do tego dochodzi też kwestia rywalizacji, bo podejrzewam, że nie tylko Ukraińcy, ale też inne reprezentacje mogą nie mieć ochoty rywalizować z Rosjanami, którzy nie zajmą jasnego stanowiska w sprawie wojny, o które teraz my prosimy, podążając krok za tym, co zarekomendował MKOl - tłumaczy Konopka.

Nie tylko Polacy i Ukraińcy, ale też m.in. Niemcy, Szwedzi, Duńczycy, Finowie, Francuzi czy Amerykanie nie zgadzają się na powrót Rosjan do szermierczych zawodów. - Ale to my idziemy na pierwszy ogień - zauważa Konopka. - Z naszej perspektywy wygląda to trochę tak, że FIE połknęło żabę i ani nie chce jej teraz wypluć, ani zjeść. Wszyscy udają, że nie da się z tym nic zrobić. Na razie jest szach, a kto zrobi mat? My wciąż czekamy na ruch ze strony FIE. I niestety wciąż liczymy się z tym, że zawody w Poznaniu mogą nam zostać odebrane. Choć bez walki ich nie oddamy - zaznacza Konopka.

Puchar Świata we florecie kobiet, który zaplanowany został w Poznaniu w dniach 21-23 kwietnia, ma być zarazem częścią kwalifikacji do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich.

Więcej o: