5 września 1972 roku to jeden z najstraszniejszych dni w historii sportu. To był zamach na igrzyska olimpijskie. Wydarzenia tamtego dnia pozbawiły życia kilkanaście osób i na zawsze zmieniły charakter największej sportowej imprezy.
- Chociaż Montreal to piękne wspomnienie ze względu na zdobycie złotego medalu, to dobrze pamiętam, że kiedy zobaczyłem wioskę obłożoną podwójnymi drutami i z wojskiem na straży, to zatęskniłem za Monachium sprzed zamachu - mówi Ryszard Bosek, mistrz olimpijski w siatkówce z 1976 roku z Montrealu, który w 1972 roku w Monachium na igrzyskach debiutował.
W 50. rocznicę zamachu przypominamy fragment rozmowy z Boskiem opublikowanej na Sport.pl w marcu 2020 roku.
Ryszard Bosek: Pamiętam.
Nas przekonywano, że terrorowi nie wolno się poddać, że trzeba pokazać siłę. Oczywiście czasy były inne, terroryzm dopiero się zaczynał, więc człowiek nie bał się go tak, jak się boi dzisiaj. Jasne, że w pewnym sensie igrzyska się wtedy skończyły, bo całkowicie zmieniły swój charakter, przestały być świętem sportu. Do momentu zamachu było jak na ogromnym spotkaniu przyjaciół, a od 5 września na każdym kroku były służby pilnujące bezpieczeństwa i była ciągła atmosfera podejrzliwości oraz strachu.
Przede wszystkim późno się dowiedzieliśmy, co się dzieje. Pamiętam, że rano wyszedłem jak co dzień z bloku, w którym mieszkaliśmy, i idąc do autobusu, zobaczyłem opancerzone wozy. Pomyślałem, że to coś dziwnego, ale nie wiedziałem, o co chodzi. Dopiero jak później zobaczyliśmy, że z pięciu bram, którymi wchodziliśmy do wioski, cztery zostały zamknięte i wchodzi się przez jedną, pilnowaną przez wojsko, to po wiosce się rozeszło, że dzieje się w niej coś, co jest zaprzeczeniem idei igrzysk.
Już w pierwszym meczu turnieju, z Czechosłowacją, coś mi strzeliło w kolanie. Mimo to grałem do końca i dopiero po meczu kolano bardzo mi spuchło. Nacierpiałem się i o wyjściu na boisko w następnych meczach nie było już mowy. Zostało mi tylko jeżdżenie do hali i oglądanie całymi dniami meczów siatkówki. Do autobusu dokuśtykiwałem, a 5 września kuśtykałem jeszcze wolniej, bo patrzyłem i nie rozumiałem, co się dzieje. Ale w końcu dotarłem do autobusu i odjechałem. Później się dowiedziałem, że w tamtym momencie zamachowcy byli wtedy w środku, w wiosce. Po kilku godzinach byłem w wiosce w tym momencie, kiedy wylądował wojskowy helikopter i spełniając życzenie zamachowców, zabrał ich razem z zakładnikami na lotnisko. Widziałem, jak do tego helikoptera jedzie autobus. Ale dopiero po czasie myśmy się dowiedzieli, że helikopter zabrał też zamachowców.
Jak jest się w środku takiego wydarzenia i ma się bardzo mało informacji, to człowiek jest oszołomiony. Było tylko wiadomo, że trzeba na siebie uważać. Zobaczenie czegoś takiego to trochę traumatyczna sprawa. Pojechałem na pierwsze igrzyska w życiu, miałem 22 lata, byłem młodym sportowcem pełnym ideałów i w Monachium przez wiele dni spełniałem marzenie, którego jeszcze trzy-cztery lata wcześniej nawet nie śmiałem mieć. I nagle zrobił się horror. Zostaliśmy na igrzyskach, ale byliśmy wystraszeni, poza wioskę olimpijską praktycznie już się nie wychodziło, tylko na swoje starty. Nagle zaczęło się mówić, że zaraz coś spróbuje zrobić jakaś grupa terrorystów z Japonii, że zaistnieć będą próbowali też przestępcy z Jugosławii.
Nie pamiętam, żeby ktoś się nas pytał o zdanie. 6 września wszyscy poszliśmy na stadion. Był wielki wiec, na którym szef MKOl-u podkreślał, że nie damy się terrorystom i igrzyska będą kontynuowane. Sportowcy w większości się temu podporządkowali i igrzyska trwały.
To prawda. Chociaż Montreal to piękne wspomnienie ze względu na zdobycie złotego medalu, ale dobrze pamiętam, że kiedy zobaczyłem wioskę obłożoną podwójnymi drutami i z wojskiem na straży, to zatęskniłem za Monachium sprzed zamachu. W Kanadzie turyści mogli wchodzić do wioski tylko w wyznaczonych godzinach i w niezbyt dużej liczbie, a w Monachium do czasu zamachu ludzie odwiedzali nas, kiedy i jak chcieli. Dlatego było tak fajnie. Myśmy się tam spotykali z Polonią z Niemiec, byliśmy ludziom bliscy, czuliśmy, że sport ma swoje wielkie święto. Tego przez zamach nie było już nigdy więcej, na żadnych igrzyskach.