Rosjanie oburzeni po igrzyskach. "Prześladowani. Nawet sprzątaczki"

Bartłomiej Kubiak
Rosyjscy sportowcy byli najczęściej sprawdzanymi podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie, a w ich szpiegowanie zaangażowane były nawet sprzątaczki - czytamy na Sports.ru, który powołuje się przede wszystkim na raport WADA, choć ten wcale tego nie wytyka.

Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) opublikowała właśnie raport niezależnych obserwatorów na temat testów antydopingowych na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie. To dokument, który ma 57 stron. Jest dość ogólny. Nie padają w nim żadne nazwiska. Nawet Kamiły Walijewej, czyli 16-letniej rosyjskiej łyżwiarki, która na igrzyskach w Pekinie wywołała największy dopingowy skandal.

Zobacz wideo Kosowski aż podrapał się po brodzie. Jednoznacznie o karierze Boruca

U Walijewej, która na ostatnich igrzyskach sięgnęła po złoto w rywalizacji drużynowej, wykryto trimetazydynę. To lek stosowany w chorobie niedokrwiennej serca, ale też wpływający na przyspieszenie metabolizmu oraz zwiększenie tolerancji wysiłku fizycznego. Od 2013 roku znajduje się na liście środków zabronionych przez WADA. Ta w najnowszym raporcie porusza sprawę Walijewej, ale nie wprost, bo nazywa Rosjankę jedynie "zawodniczką łyżwiarstwa figurowego, która przed rozpoczęciem igrzysk uzyskała pozytywny wynik testu".

Rosjanie bronią Walijewej

- Trzeba być czarującym idiotą, żeby w 2022 roku celowo brać coś zakazanego. Jesteśmy tak często i nagle testowani, że to jest nie do pomyślenia. Każdy zabroniony środek farmaceutyczny może dostać się do organizmu tylko przez pomyłkę - przekonuje rosyjska biegaczka narciarska Weronika Stiepanowa.

Stiepanowa to złota medalistka w sztafecie z igrzysk w Pekinie. W swojej kolumnie dla Match TV nie odnosi się bezpośrednio do Walijewej, ale Rosjanie w ostatnich miesiącach i tak robią wszystko, by wybronić 16-letnią łyżwiarkę. Zaczęli jeszcze na igrzyskach, kiedy wygłaszali absurdalną teorię, że trimetazydyna w jej organizmie znalazła się przypadkiem przez dziadka, którym się opiekowała i piła z nim z jednej szklanki. A teraz próbują udowodnić, że jej stosowanie u sportowców nie ma większego sensu, bo nie ma także wystarczających dowodów, że trimetazydyna wpływa na poprawę wyników. A do tego najczęściej trafia do organizmu przypadkiem poprzez zanieczyszczone suplementy diety.

Dwa równoległe śledztwa

Śledztwo w sprawie Walijewej wciąż trwa. Utknęło w pierwszej instancji, czyli w Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA), która ma czas do 8 sierpnia - wtedy mija sześć miesięcy od momentu poinformowania jej o pozytywnym wyniku testu - by zbadać sprawę i podjąć decyzję o ewentualnym ukaraniu Walijewej. Na razie RUSADA nie informuje o postępach. Zasłania się tym, że sportowiec jest osobą chronioną, a jakiekolwiek komentarze nie tylko naruszałby jego prawa osobiste, ale także utrudniały prowadzenie śledztwa z uwzględnieniem zasad poufności i skuteczności.

Równolegle trwa także dochodzenie w sprawie otoczenia Walijewej, ale o nim wiadomo jeszcze mniej. W kwietniu fiński prawnik Lauri Tarasti zwrócił się do WADA z propozycją zawieszenia trenerów nieletnich sportowców przyłapanych na dopingu. - Miło byłoby zrozumieć, na czym spoczywa odpowiedzialność trenera młodego sportowca, który może nie być świadomy, jakie dostaje leki. A do tego często nawet nie może ich zdobyć sam. Jak w przypadku Walijewej, bo tutaj przecież mowa o specjalistycznych lekach poprawiających pracę serca - wskazywał Tarasti.

Tu nie chodzi tylko o Walijewą

W Rosji pomysł Tarastiego szybko został uznany jako naiwny, bo sam fakt odkrycia dopingu nie obwinia trenera. Zakazana substancja przecież mogła zostać podana przez lekarza lub rodzica. Znacznie więcej czasu Rosjanie poświęcają samej Walijewej, której bronią na każdym kroku i starają się przedstawiać w jak najlepszym świetle.

Na czele z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, który pod koniec kwietnia na Kremlu w trakcie spotkania z medalistami olimpijskimi z Pekinu o Walijewej mówił tak: - Do swojego talentu, plastyczności, piękna, siły i czułości dodała najtrudniejsze elementy łyżwiarstwa figurowego. Swoją pracą wniosła ten sport na wyżyny prawdziwej sztuki. Takiej doskonałości nie da się osiągnąć nieuczciwie, przy pomocy dodatkowych substancji, manipulacji. Doskonale wiemy, że te nielegalne substancje nie są potrzebne w łyżwiarstwie figurowym.

Ale tu nie chodzi tylko o Walijewą, bo Sports.ru twierdzi, że wszyscy rosyjscy sportowcy byli najczęściej sprawdzanymi podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. A w ich szpiegowanie zaangażowane były nawet sprzątaczki, które na ostatnich igrzyskach były wyjątkowo czujne - miały fotografować i wysyłać podejrzane przedmioty pozostawione przez sportowców czy to w wiosce olimpijskiej, czy na arenach zawodów.

Sports.ru powołuje się przede wszystkim na najnowszy raport WADA, ale z niego jasno nie wynika, że to Rosjanie byli najczęściej testowani. Albo jak sami sugerują - wręcz prześladowani. Nie zostały w nim ujawnione narodowości sportowców, a jedynie liczba pobranych próbek (3166). I podział na dyscypliny, z czego można wywnioskować, że najczęściej sprawdzani byli biegacze narciarscy (552), po nich biathloniści (416) i hokeiści (368).

Historia mówi coś innego

W Rosji panuje jednak powszechne przekonanie, że MKOl, który też naciska, by sprawa Walijewej została jak najszybciej wyjaśniona - choćby ze względu na fakt, że wciąż nie odbyła się ceremonia medalowa - jest finansowany przez Stany Zjednoczone. Dlatego nie należy oczekiwać od niego obiektywnego stosunku do rosyjskich sportowców i federacji.

- Nasi przyjaciele ze świata anglosaskiego postawili sobie za cel wyrzucenie Rosji ze sportu. I robią wszystko, by do tego doprowadzić. Ale myślenie, że jako jedyni stosowaliśmy doping, jest po prostu cyniczne - mówi były prezydent Dmitrij Miedwiediew, a obecnie wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa.

Historia mówi jednak coś innego. I to ta najnowsza, bo wizerunek Rosji załamał się po igrzyskach w Soczi w 2014 roku, gdy okazało się, że pod nosem kontrolerów Rosjanie podmieniali próbki nakoksowanych sportowców na czyste. Po śledztwach dziennikarskich WADA powołała Komisję Richarda McLarena, która wykazała, że w Rosji sportowców szprycowano na skalę przemysłową. Przeszło tysiąc z nich korzystało z dopingu organizowanego przez państwo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.