W obliczu wojny i nieustającej agresji Rosjan 58-letni Siergiej Bubka nie ma zbyt dobrej prasy wśród swoich rodaków. Skrytykował go między innymi mistrz olimpijski w zapasach Żan Bełeniuk, który zarzucił mu brak działań wobec sportowców w trudnym czasie.
Zasiadająca w Radzie Najwyższej swojego kraju Olga Saładucha jest kolejną osobą, która wystosowała zarzuty wobec Bubki i całego Narodowego Komitetu Olimpijskiego Ukrainy, którego były skoczek wzwyż jest prezydentem. 38-latka jest brązową medalistką w trójskoku z igrzysk w 2012 roku, mistrzynią świata i trzykrotną mistrzynią Europy.
Saładucha odniosła się między innymi do zachowania międzynarodowych partnerów w sprawie agresji Rosji. - W pierwszych tygodniach wojny Rosji z Ukrainą światowa społeczność sportowa zadała agresorowi potężny cios. Nałożono "zabijające" sankcje, aby wykluczyć rosyjskich i białoruskich sportowców z prestiżowych zawodów międzynarodowych, co w dużej mierze izolowało sporty tych krajów - mówiła.
Saładucha przyznała ponadto, że jedną z wiodących ról w tej sprawie odegrał polski minister sportu Kamil Bortniczuk. Przypomniała, że publicznie wezwał on Międzynarodowy Komitet Olimpijski i wszystkie federacje do wykluczenia Rosji ze sportowej rywalizacji. - Niestety, ta słuszna i aktualna inicjatywa nie wyszła od Narodowego Komitetu Olimpijskiego Ukrainy i Drużyny Olimpijskiej oraz Ministerstwa Młodzieży i Sportu Ukrainy, które powinny stać na czele walki z agresorem - dodała.
Była trójskoczkini pośrednio zwróciła się także w stronę Bubki. - Potrzebujemy jasnego stanowiska ukraińskich urzędników, którzy nadzorują sport. Polska zrobiła wiele dla Ukrainy, ale nie będzie w stanie zainicjować dla nas ostatecznego wypędzenia Rosji ze światowego środowiska sportowego. Musimy to zrobić sami, a sportowcy z całego świata będą nas wspierać, tak jak robiliśmy to już wiele razy - zakończyła.