"Zawsze bardziej pociągały mnie brzydkie rzeczy. Moją ulubioną rośliną jest chwast - mniszek lekarski, którego wszyscy próbują się pozbyć. Coś wyjątkowego ma w sobie stare, sękate drzewo, czy wyschnięte róże" - opisywała Oksana Masters w portalu Theplayerstribune.com. Dodawała, że pociągają ją niedoskonałości czy blizny, bo niosą ze sobą jakąś historię, pomagają zrozumieć, przez co ktoś przeszedł. Blizny i rany fizyczne i psychiczne, jakich doznała Masters, pomogły jej stać się wielkim sportowcem. Szczęśliwą osobą, która ma rodzinny dom, a z kolejnych igrzysk wraca z kolejnymi medalami. Swą historią chętnie się dzieli, bo wie, że to, co przeszła, spotyka też innych.
"Posiadanie sześciu palców u nóg to najbardziej czadowa rzecz"
Choć urodziny Masters były dla napromieniowanej w Czarnobylu matki swego rodzaju szokiem, Oksana z perspektywy czasu podchodzi do tego z dystansem, humorem czy pewną ironią. Być może tak jest jej łatwiej.
- Chyba byłam szczęściarą, bo posiadanie sześciu palców u nóg to najbardziej czadowa rzecz na świecie - opisywała swoją odmienność w budowie ciała. Tyle że wybuch elektrowni atomowej w Czarnobylu sprawił też, że Oksana urodziła się z połączonymi palcami u rąk bez kciuków oraz kości goleniowych w nogach. Jej jedna noga był 6 cm krótsza od drugiej. Nie miała jednej nerki i męczyła się przy oddychaniu. Matka tuż po urodzeniu oddała ją do adopcji, ale nim Oksana do niej trafiła, przeszła jeszcze szereg operacji, o których do dziś przypominają jej blizny. Ostatecznie po latach musiała poddać się też zabiegom amputowania obu nóg. Wcześniej było jeszcze siedem i pół roku w trzech ukraińskich ośrodkach adopcyjnych. Psychiczne blizny z tym związane goiły się dłużej niż te pooperacyjne.
- Wiele osób nie chciało uwierzyć w to, co działo się w niektórych sierocińcach na Ukrainie. Ale powinni, bo działy się tam rzeczy straszne - opisywała potem swoją historię. Historię, w której z głodu musiała zakradać się wraz z koleżanką do kuchni, za co została pobita. Potem gdy opuszczała już sierociniec, jeden z lekarzy określił ją jako "umierającą z głodu". Nim jednak opuściła mury placówki dla niechcianych dzieci, była w niej maltretowana psychicznie oraz wykorzystana seksualnie. Pobyt tam stał się dla niej koszmarem, który zapamięta na całe życie.
- Zawsze zastanawiałam się, czy te długie korytarze sierocińców zostały zaprojektowane tak specjalnie, by straszyć samym swym wyglądem, dlaczego zawsze były ciemne i zimne. Pamiętam, że nocami było tak zimno, że widziałam swój oddech. Widoku noży i łańcuchów do dziś nie mogę znieść, a masaż czy dotyk do teraz sprawia, że wariuję - opisywała skutki traumy. Ta zresztą przejawiała się też przy zasypianiu już w nowym wygodnym łóżku w rodzinnym domu w Stanach Zjednoczonych. Wracały wspomnienia - w sierocińcach położenie się spać było silnie połączone ze strachem i nadużyciami. Przyzwyczajenie do desek z cienkim materacem sprawiało, że komfortowe łóżko też było nienaturalne, dlatego Oksana w nowym domu długo spała na podłodze. Ten nowy dom i próbę powrotu do normalnego życia zawdzięcza m.in. bezdzietnej profesor logopedii z USA, Gay Masters.
"Uwielbiam pociągnięcia wioseł i uwolnienie, które one zapewniają"
Ta szukała dziecka do adopcji w ramach amerykańskiego projektu TOUCH (Take One Ukrainian Child’s Hand). Chociaż inne dzieci i personel sierocińców długo wmawiały Oksanie, że raczej nikt jej nigdy nie zechce, Gay Masters wybrała właśnie ją. Tyle że projekt adopcji dobiegł właśnie końca i profesor dostała informację, że ściągnięcie dziecka z Ukrainy się nie powiedzie. O dziewczynkę walczyła jednak przez dwa lata, a Oksana przez te dwa lata trzymała na swej półeczce jej fotografię. W końcu się udało. To również jej nowa mama namówiła ją do sportu, a konkretnie na pójście na adaptacyjny trening wioślarski. Stało się to gdy, Oksana miała 14 lat i właśnie amputowano jej drugą nogę. Pierwszą straciła pięć lat wcześniej. Nastolatce nie podobał się termin "trening adaptacyjny", który jakby narzucał i przypominał jej inną rzeczywistość, w której się znalazła.
- W końcu mama poprosiła, bym tylko poszła i spróbowała. W chwili, gdy weszłam do łódki i odepchnęłam się od mostku, poczułam, że jestem we właściwym miejscu. Uwielbiam pociągnięcia wioseł i uwolnienie, które one zapewniają. Oczywiście chciałam płynąć tak szybko, jak tylko mogłam - wspominała w rozmowie z "The Guardian".
Powikłania po drugiej amputacji sprawiły, że nastolatka za długo nie popływała. Musiała spędzić w szpitalu w sumie około pięciu miesięcy, podczas których niemal nie mogła wstać z łóżka. - Jedyną rzeczą, którą chciałam zrobić, to wrócić na wodę - dodawała. W końcu jej się to udało i podziałało jak terapia.
-To był sposób na uwolnienie emocji, gniewu i frustracji, które pojawiły się po utracie drugiej nogi, przepracowaniu rzeczy z przeszłości, które wracały. To był sposób, by krzyczeć bez krzyczenia - opisywała. Kilka lat później mogła dodać, że sport zmienił i pomógł w akceptacji życia.
- Nie zajęłam się sportem, żeby wygrywać. Uprawiam go, bo on pomógł mi zrozumieć siebie. Pozwolił zobaczyć, że moje ciało ma moc, której nie można ignorować - opisywała. Polubiła się za to co potrafi, a nie zwracała uwagi na to czego nie może.
16 medali olimpijskich "moje ukraińskie serce uczyniło mnie wojowniczką"
Ciało i umysł Oksany rzeczywiście miało moc, a sama zawodniczka korzystała z niej nie tylko na wodzie, choć od tego wszystko się zaczęło. W swej karierze zdobyła w sumie 13 medali zimowych igrzysk paraolimpijskich, w tym cztery złote. Zakończone właśnie zawody w Pekinie były dla niej rekordowe, dały jej 6 medali, w tym dwa złote. Choć Oksana od dziecka mieszka w USA i startuje dla tego kraju, to paraigrzyska w Pekinie były dla niej bardzo trudne. Powodem smutku była inwazja na jej kraj.
- "Trudno było znaleźć pasję i chęć do wzięcia udziału w tych igrzyskach, gdy tam toczy się wojna mojej ojczyzny, Ukrainy" – napisała na Instagramie. "Czuję się samolubna, bezradna i winna, że tu jestem. Jednak zawsze byłam dumna z bycia Ukrainką, czułam ogromną dumę na widok ukraińskiej flagi. Moja mama zawsze mówiła, że moje ukraińskie serce czyni mnie odporną na wiele rzeczy i uczyniło mnie wojowniczką" - tłumaczyła.
Masters w swej kolekcji oprócz medali zimowych ma też trzy krążki letnich igrzysk. W sumie medale zdobywała w czterech różnych konkurencjach: para-biegach narciarskich, para-biathlonie, ale też w para-kolarstwie czy para-wioślarstwie. Jej sportowe sukcesy i wyznaczanie kolejnych celów zostało dostrzeżone przez gremium wręczające Laureus World Sports Awards, prestiżową nagrodę dla sportowców. Masters dostała ją w kategorii "Sportowiec roku z niepełnosprawnością".
Sportową poprzeczkę nadal zawiesza sobie wysoko i chce kolejnych sukcesów. Cele w życiu prywatnym pozostają zwyczajne. Masters sama kiedyś chce być mamą i tworzyć szczęśliwą rodzinę. Swą historią życia i świadectwem tego, co dał jej sport, dzieli się nie tylko, by rozliczyć się z przeszłością, ale też, by dodać odwagi i otuchy innym. Tym, którzy mierzą się z niepełnosprawnością i tym, którzy nie mają rodzin. To dlatego sama często jeździ do domów dziecka czy ośrodków adopcyjno-opiekuńczych. Mówi o tym, co przeszła i do czego doszła. Zdaje sobie sprawę, że teraz osób, które trzeba wspomóc również psychicznie, będzie dużo więcej.
*To jest zaktualizowana wersja tekstu z 12 września 2021 roku dostępnego TU.