Jagna Marczułajtis chciała uderzyć w PiS. Zrobiła nawet wyliczenia. Absurdalne

Jagna Marczułajtis chciała uderzyć w rząd PiS, podliczając medale na ostatnich zimowych igrzyskach olimpijskich. Wcześniej Jacek Kurski przypisywał sobie sukces Dawida Kubackiego. Takie porównania są kompletnie absurdalne. Dopóki politycy nie zrozumieją, że sportu nie da się zawłaszczyć, dopóty nasze występy olimpijskie będą tak marne jak w Pekinie.

- Zakończyły się zimowe igrzyska olimpijskie. Nadszedł czas na polityczne podsumowanie - napisała na Twitterze Jagna Marczułajtis-Walczak. Następnie podsumowała dorobek medalowy Polaków na igrzyskach za rządów PiS oraz PO.

Zobacz wideo Waldi pierwszą maskotką igrzysk. Po co komu olimpijskie pluszaki?

Na zakończonych w niedzielę igrzyskach w Pekinie reprezentacja Polski wypadła słabo. Wróciła do kraju raptem z jednym medalem - brąz Dawida Kubackiego. To częściowo kwestia dramatycznie pechowej sytuacji Natalii Maliszewskiej, która była naszą największą medalową nadzieją, a z powodu pozytywnego testu i zamieszania ze strony organizatorów nie mogła wystartować na koronnym dostanie 500 m w shorttracku.

Faktem jest, że igrzyska w Pekinie były dla nas słabe. Jeden brązowy medal to najgorszy wynik na zimowych zawodach od Nagano 1998, gdy biało-czerwoni wrócili bez medalu. Od polityków powinno się oczekiwać głębszej refleksji niż naiwnego uderzania w tony: „za nich było źle, za naszych rządów dobrze". Sport tak nie działa, sport jest ponadpartyjny, wykracza poza kadencję tego czy innego ministra, rządu, sejmu.

Jak było na letnich igrzyskach

Najlepszy przykład, o którym nie wspomniała już Marczułajtis, to letnie igrzyska olimpijskie.

  • Za PO:
  • Pekin 2008: cztery złote - pięć srebrnych - dwa brązowe (łącznie 11 medali)
  • Londyn 2012: trzy - dwa - sześć (11)
  • Za PiS:
  • Rio 2016: dwa - trzy - sześć (11)
  • Tokio 2020: cztery - pięć - pięć (14)

Marczułjatis o tym nie wspomni, bo jest posłanką VII i VIII kadencji z list Koalicji Obywatelskiej. I co najgorsze - tym wpisem na Twitterze udowodniła, że myśli dziś już wyłącznie jak polityk, a nie jak były sportowiec. Trzy razy startowała na zimowych igrzyskach, w Salt Lake City była czwarta w snowboardowym gigancie równoległym.

Kto jak nie Marczułajtis powinien wiedzieć, że porównywanie sukcesów olimpijskich w kontekście rządów tej czy innej partii jest bezsensowne? Na ostatnich zimowych igrzyskach lepiej wypadaliśmy za PO, na ostatnich letnich lepiej za PiS. I na co nam ta wiedza? Czy to politycy skaczą, jeżdżą na nartach, rzucają kulą albo wiosłują?

PiS wielokrotnie uderzał w PO

Przywłaszczanie sukcesów i krytykowanie przeciwników politycznych po porażkach w sporcie to domena obu stron sporu. Już w 2013 roku Andrzej Duda, ówczesny polityk PiS-u niższego rzędu, napisał: „Stan polskiego sportu, zwłaszcza gier zespołowych, jest smutnym odzwierciedleniem stanu polskiego państwa". Wtedy rządziła Platforma Obywatelska, w którą Duda chciał uderzyć. Ten wpis jest mu przypominany do dziś.

- Sami Państwo widzieli, co się stało. Kiedy tylko skoki wróciły do Telewizji Polskiej natychmiast przyszły też sukcesy Polaków" - taki wpis na Twitterze opublikował Jacek Kurski, szef TVP po medalu Dawida Kubackiego w Pekinie. Wpis tak kompletnie absurdalny jak Marczułajtis. Nie tędy droga. 

Weźmy przykład piłki nożnej. Najlepszy wynik Polaków w ostatnich 20 latach to ćwierćfinał Euro 2016. Wypadło to za rządów Prawa i Sprawiedliwości, ale jakie to ma znaczenie? Jaki wpływ miał rząd Beaty Szydło na sukces drużyny Adama Nawałki? I czy to oznacza, że potem powinniśmy obciążać premiera Mateusza Morawieckiego niepowodzeniami na mistrzostwach świata w Rosji 2018 oraz na Euro 2020?

Rozwiązania a nie propaganda

Zamiast okładać się nawzajem, politycy powinni zastanowić się, jak rozwiązywać problemy naszego sportu. - Mistrz skoków narciarskich woli zgłosić do nagrody serwismena z kadry niż trenera z klubu, bo temu trenerowi nic nie zawdzięcza. Skakać można w Polsce na kilkunastu, a w Norwegii na kilkuset skoczniach. Skoro tak wygląda nasz zimowy sport narodowy, to jak jest w innych dyscyplinach? Jak możemy liczyć na olimpijskie medale, skoro u nas za cud uchodzi to, co w małej Słowenii jest codziennością? - napisał celnie Łukasz Jachimiak w Sport.pl.

Politycy muszą budować rozwiązania na lata, wykraczające poza jedną kadencję. Tylko tak można uzdrowić polski sport. Tanie propagandowe gierki pomagają w sondażach, ale nie na bieżni, stadionie czy skoczni narciarskiej. Rolą ministra sportu, komisji sportu w parlamencie czy polityków zainteresowanych sprawami sportu jest uzdrawiać związki sportowe, które bezpośrednio decydują o wydawanych pieniądzach na daną dyscyplinę. Trzeba brać przykład z lekkoatletyki, która uratowała honor polskiej reprezentacji na letnich igrzyskach w Tokio. Lekkoatleci zdobyli aż dziewięć z 14 medali. Bez nich występ w Tokio byłby najgorszy od igrzysk w Helsinkach w 1952 roku (pięć krążków).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.