W finale hokeja na lodzie na igrzyskach olimpijskich w Pekinie znaleźli się wicemistrzowie świata Finowie i Rosjanie, którzy po złoto olimpijskie sięgnęli cztery lata wcześniej. Na początku pierwszej tercji lepiej wyglądali Finowie. Częściej strzelali na bramkę Rosjan, ale nie potrafili pokonać bramkarza. Gola zdobyli za to Rosjanie. Mistrzowie olimpijscy z Pjongczangu szybko wykorzystali fakt, że Hannes Bjorninen powędrował na ławkę kar. Kilkanaście sekund później było już 1:0 za sprawą Michaiła Grigorienko. Taki wynik utrzymał się do końca pierwszej tercji.
W drugiej tercji Finowie byli już skuteczniejsi i zdołali doprowadzić do wyrównania. W 24. minucie strzał z daleka oddał Ville Pokka. Saku Maenalanen zasłonił bramkarza, Iwana Fiedotowa i ten nie zdążył zareagować. Druga tercja zakończyła się remisem, chociaż Finowie mieli okres gry w przewadze, ale nie wykorzystali go.
O końcowym wyniku zadecydowała akcja z początku trzeciej tercji. Strzał na bramkę oddał Marka Anttila, a lot krążka zmienił jeszcze Hannes Bjorninen. Bramkarz Rosjan nie miał szans na interwencję i Finowie prowadzili 2:1 od 41. minuty. Rosjanie od razu rzucili się do odrabiania strat, ale robili to mało przekonująco. Finowie kontrolowali mecz i na dodatek sami atakowali. Rosjan w grze utrzymywały dobre interwencje Fiedotowa, ale to było za mało.
Hokej od lat wiele znaczy dla Rosjan. Nie dziwi zatem ogromna burza i mnogość artykułów na temat niedzielnego finału. "Nie będzie złota. Rosja przegrała finał igrzysk olimpijskich, po raz kolejny nie poradziła sobie z Finami" - grzmi nagłówek serwisu "Championat", który bardzo dużo uwagi poświęca właśnie porażce rodaków.
W innym artykule na portalu czytamy, że najwięcej problemów Rosyjskiemu Komitetowi Olimpijskiemu sprawił "dwumetrowy zły talent". Autor ma na myśli Marko Anttilę, którego opisuje jako "hokeistę o wyjątkowej sylwetce (dwóch metrów i pięciu centymetrów wzrostu, garbaty, z wyglądu zupełnie nieprzyjemny)". I wspomina, że w finale Anttila miał połowę udziału w strzeleniu zwycięskiego gola dla swojego kraju.
Portal Sports.ru jedną z relacji zatytułował: "Smutek rosyjskiej drużyny: tylko srebro w Pekinie 2022", ale w drugim zwrócił uwagę na zachowanie rosyjskiego bramkarza, który zanotował świetne igrzyska olimpijskie - znakomicie bronił w każdym spotkaniu i pomógł awansować ROK do finału. Jednak Iwan Fiedotow zaraz po dekoracji medalowej zdjął srebro z szyi. Dlaczego zdjąłeś medal? Padło pytanie do golkipera. "Wiem, że zasłużyliśmy na to srebro, zapracowaliśmy na to. Trudno mi się jednak pogodzić z tym, że to srebrny, a nie złoty medal. Jestem maksymalistą. Na pewno założę medal i będę się z niego cieszył, ale nieco później" - odparł.
W felietonie jednego z dziennikarzy Sports.ru możemy przeczytać, że wywołana była niepotrzebna presja i wskazał, kto powinien odejść. "Rosja w Pekinie domyślnie nie była silniejsza od któregokolwiek z jej rywali. Nasze imperialne ambicje i jakiś pradawny bezwład sprawiły, że staliśmy się faworytami. Sami uczyniliśmy nas faworytami - w mediach, w rozmowach, w streamach i telewizji. [...] Trener reprezentacji mówi, że każdy mecz w Pekinie to sprawa o narodowym znaczeniu. Nasi eksperci i legendy mówią, że nudna gra drużyny hokejowej nie jest problemem, że najważniejszy jest wynik" - czytamy na blogu "Owieczkin i siwe włosy".
"Każdy, kto to obiecał, kto przez cztery lata przygotowywał kadrę narodową do igrzysk, któremu powierzono tę "sprawę o narodowym znaczeniu", każdy, dla kogo wynik jest ważniejszy niż gra, powinien odejść. Bez wstydu. Bez publicznego zastraszania i wymówek. Wszyscy – od Władysława Tretiaka po Aleksieja Kudaszowa – musicie odejść. Wasza retoryka, podejście i schemat przygotowania reprezentacji narodowej nie działają. Właśnie to widzieliśmy w całym kraju" - podkreślił dziennikarz.
Branżowy portal allhockey.ru już w tytule ostro nawołuje: "Nasze serca domagają się zmiany! I gra drużyny rosyjskiej - też". Autorzy artykuły podkreślają, że gra rosyjskich hokeistów wygląda tak źle, że nawet w przypadku zwycięstwa nikt nie chciałby ponownie oglądać skrótów. "Powstaje naturalne pytanie: co z tym zrobimy? Trzeba zmienić sytuację, w której gra reprezentacja narodowa. Patrzy na to młodsze pokolenie i każdy z nich wie, czym jest hokej. Zgadzam się, nie możemy pozwolić dzieciom w naszym kraju myśleć, że hokej to ciągła walka o spełnienie "sprawy o znaczeniu narodowym" - napisano.
W bardzo mocnym tonie grzmiał po meczu też Boris Majorow. "To wstyd dla naszego hokeja! Jeśli nie wyciągniemy wniosków, pozostaniemy w roli "ulubieńców", których w zasadzie nikt już nie szanuje – ani Dania, ani Szwajcaria, ani Honduras" - rzekł był radziecki hokeista w rozmowie z Match TV.