"To niemożliwe! Nienawidzę wszystkich!". Wicemistrzyni wpadła w szał. Ten gest na podium to specjalnie?

Chyba nikt na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie nie przyjął srebrnego medalu tak źle, jak Aleksandra Trusowa. Rosyjska łyżwiarka figurowa wpadła w histerię po zawodach. - Nienawidzę tego sportu! Nigdy więcej nie wyjdę na lód, to niemożliwe! - krzyczała zapłakana.

Rywalizacja solistek w łyżwiarstwie figurowym wzbudziła mnóstwo emocji. Cały świat patrzył na występ 15-letniej Kamiły Walijewej. Rosjanka, która przez ostatnie dni była bohaterką skandalu dopingowego, po programie krótkim była na prowadzeniu. W programie dowolnym nie wytrzymała już presji. Popełniała błąd za błędem i ostatecznie skończyła na czwartym miejscu. Po wszystkim się rozpłakała. A na dodatek jej trenerka od razu ruszyła do niej z pretensjami.

Zobacz wideo "Mamy teraz taki sezon, jak w 2014/2015"

Aleksandra Trusowa wpadła w szał. Płakała i krzyczała. "Nienawidzę wszystkich!"

Emocji nie wytrzymała również Aleksandra Trusowa. Rosjanka ostatecznie zdobyła srebro. Do złota, które zgarnęła jej rodaczka Anna Szczerbakowa, zabrakło jej niewiele ponad czterech punktów. Po zawodach Trusowa całkowicie wybuchła. Można nawet powiedzieć, że wpadła w histerię.

Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl

- Nienawidzę wszystkich, nienawidzę! Nienawidzę tego sportu! Nigdy więcej nie wyjdę na lód, to niemożliwe! Nie można tego zrobić w ten sposób. Każdy ma złoty medal, każdy! Ale ja nie! Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! Wszystko wiedzieliście! – krzyczała przed kamerami Eurosportu, nie mogąc pogodzić się z porażką. Trusowa wykonała aż pięć poczwórnych skoków, ale to nie wystarczyło do złota. Ona również, podobnie jak Walijewa, rozpłakała się po przejeździe. – Chciałam płakać, więc płakałam. Trzy tygodnie jestem sama, bez moich rodziców, moich psów. Więc płaczę – tłumaczyła.

Trusowa wzięła udział w dekoracji. Mógł to oczywiście być przypadek, ale zauważono, że łyżwiarka trzyma maskotkę w taki sposób, żeby pokazać do kamery środkowy palec.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.