Stoch wylądował, a wszystkich oszukała linia. Trener Niemców już skakał z radości

Łukasz Jachimiak
Podobno nasi trenerzy zastanawiali się, czy zostać do końca na wieży, czy szukać toalety. - Andreas Wellinger przysporzył mi nieco stresu - mówił później żelazny Stefan Horngacher. Niemiec skoczył aż o 6 metrów dalej niż Kamil Stoch, ale to Polak został mistrzem olimpijskim w Pjongczangu. Zielona linia nas oszukała i naraziła na ogromny stres, ale pomogły nam przeliczniki.

Na skoczni normalnej zabrakło mu 0,4 pkt do medalu. Gdyby Kamil Stoch dostał tam jedną wyższą notę od sędziów, miałby brązowy medal. Ale to jeszcze nic! W połowie pierwszego olimpijskiego konkursu w Pjongczangu Stefan Hula był przecież pierwszy a Stoch - drugi! Skończyło się z czwartym i piątym miejscem dla Polaków. Po serii finałowej ciągniętej na siłę. Tak bardzo, że Simon Ammann aż pięć razy był zdejmowany z belki startowej.

Zobacz wideo W skokach narciarskich są równi i równiejsi!

"Niby skocznia normalna, a konkurs popier..."

Czterokrotnego mistrza olimpijskiego w siarczystym mrozie i porywistym wietrze okrywano cienkim kocykiem. Osobiście robił to Sepp Gratzer, czyli człowiek odpowiedzialny wówczas za kontrolę sprzętu skoczków.

My bardzo żałowaliśmy, że zabrakło tam kogoś, kto poczułby się na tyle odpowiedzialny za konkurs, by go przerwać i za końcowe uznać wyniki pierwszej serii. W drugiej warunki były naprawdę niesprawiedliwe. - Nie czułem, żebym miał taką pomoc, żeby mi aż tak dobrze wiało. Tak policzyło i w środku jest złość, ale nic nie poradzę - mówił Hula.

- Po skoku Stefana byłem przekonany, że będzie miał srebro. Uważam, że Stefan wcale nie miał tak dobrych warunków, nie wiem jak to wszystko się policzyło - komentował Stoch.

Czekając na Hulę pod skocznią, jego koledzy byli przekonani, że Stefan ma medal. I już mu gratulowali, gdy na tablicy wyników wyświetlono, że za uśredniony wiatr pod narty Hula ma odjęte aż 18,2 pkt. Okazało się, że przez to w końcowej klasyfikacji Stefan spadnie nie tylko za Andreasa Wellingera, który wspaniałym skokiem na 113,5 metra wygra złoto, atakując z piątego miejsca. Hula był finalnie dopiero piąty. O 0,9 pkt od podium. Jemu zabrakło tyle, Stochowi 0,4 pkt. My czuliśmy ogromne rozczarowanie, a co musieli czuć oni?

"Niby skocznia normalna, a konkurs popier..." - skomentował jeden z kibiców w mediach społecznościowych. Stoch odpowiedział uśmiechem, a Dawid Kubacki odpisał: "Lepiej bym tego nie ujął".

Trener Niemców już skakał z radości

Siedem dni później na skoczni dużej natura poniekąd oddała to, co tydzień wcześniej nam zabrała.

W pierwszej serii konkursu na skoczni dużej Stoch skoczył 135 metrów i wydawało się, że będzie dobrze, jeśli z tym wynikiem znajdzie się w czołowej trójce. Przed nim 140 metrów zaliczył Manuel Hayboeck, 137,5 metra brązowy medalista z mniejszego obiektu Robert Johansson, a 135,5 m złoty Wellinger. Ale im wszystkim system odjął drobne punkty za wiatr, a Stochowi dodał. Dodał sporo: 3,8 pkt.

Czołówka po I serii wyglądała więc tak:

  1. Kamil Stoch 143,8 pkt, 135 m, +3,8 pkt za wiatr
  2. Manuel Hayboeck 140,4 pkt, 140 m, -2,1 pkt za wiatr
  3. Andreas Wellinger 138,8 pkt, 135,5 m, -0,6 pkt za wiatr
  4. Robert Johansson 138,3 pkt, 137,5 m, -1,7 pkt za wiatr
  5. Dawid Kubacki 137,4 pkt, 134,5 m, -0,2 pkt za wiatr

"Adam Małysz oglądał konkurs z bólem brzucha. A trenerzy kadry, jak mówi, cały czas się zastanawiali na wieży, czy zostać, czy szukać toalety. - Stefan Horngacher wygląda na silnego i odpornego na nerwy, ale strasznie się denerwuje, gdy się zbliżają zawody. Grzesiek Sobczyk to samo. Nerwy nie do opisania. I jeszcze Wellinger tak przyłożył" - czytaliśmy w relacji z Pjongczangu Pawła Wilkowicza, wysłannika Sport.pl na tamte igrzyska.

Wellinger przyłożył tak, że prawie wszyscy widzieli w nim już podwójnego mistrza olimpijskiego. Przez nim Kubacki zaryzykował i lądował na 126. metrze. Przez to ostatecznie spadł na 10. miejsce w konkursie. Następnie Johansson uzyskał 134,5 m. Nieźle, starczyło mu to do drugiego brązu na tamtych igrzyskach. Po Norwegu Wellinger odpalił bombę. 142 metry! W stylu, który zachwycił sędziów - do noty Niemca weszły dwie oceny 19 i jedna 19,5.

"Trener Werner Schuster wskoczył z radości na swojego asystenta, a sam Wellinger miał prawo poczuć, że po zwycięstwie na normalnej skoczni będzie też mistrzem olimpijskim z dużej" - relacjonował na Sport.pl Wilkowicz.

Werner Schuster w euforii po skoku Andreasa Wellingera. Igrzyska olimpijskie Pjongczang 2018Werner Schuster w euforii po skoku Andreasa Wellingera. Igrzyska olimpijskie Pjongczang 2018 screeny z Eurosportu

"Metra chyba zabrakło". Stoch czekał w ogromnym napięciu

Chwilę po Wellingerze tylko 131 metrów skoczył Hayboeck. I finalnie był dopiero szósty. W konkursie został już tylko Stoch. Spokojnie usiadł na belce, poczekał na zielone światło i na to aż trener Horngacher machnie mu chorągiewką. A kiedy to się stało, poleciał pięknie. Ale wylądował przed zieloną linią, która pokazywała to miejsce na zeskoku, do którego powinien dolecieć, by mieć złoto.

"Metra chyba zabrakło. Tak mi się wydaje" - mówił komentujący w TVP Włodzimierz Szaranowicz. A jednak nie zabrakło! Wellingerowi za jego skok na aż 142 metry odjęto 4,6 pkt za uśredniony, korzystny wiatr. Stochowi za uśredniony niekorzystny dodano 3,7 pkt. Stoch nie widział tych wszystkich wyliczeń, gdy stał z odpiętymi już nartami i w przejęciu czekał na końcowe wyniki. Stresował się, bo widział, że nie przeciął nartami zielonej linii. Ale wreszcie wyświetlono: Kamil Stoch pierwszy! O 3,4 pkt przed Wellingerem!

Dlaczego nas wszystkich oszukała cienka, zielona linia? "Tuż przed skokiem Stocha system FIS-u pokazał, że Polak musi skoczyć 138 metrów, by wygrać. Stoch skoczył jednak tylko 136,5 metra, ale mimo to okazał się najlepszy, a jego przewaga nad Wellingerem wyniosła 3,4 pkt [...] Ogromne znaczenie w wyświetlaniu zielonej linii mają noty za styl. Zielona linia zakłada, że zawodnik osiągnie w swoim skoku 54 punkty za styl, co oznacza, że do noty zostaje automatycznie doliczone 3 x 18 punktów. Polski skoczek dostał od sędziów 57,5 pkt, czyli aż 3,5 pkt więcej niż zakładała linia "to beat" i właśnie to okazało się decydujące" - na gorąco wyjaśniał na Sport.pl Piotr Majchrzak.

Stoch +7,5 pkt a Wellinger -5,2 pkt. "Kamil zasłużył". Klasa Wellingera!

W każdym razie Wellinger był od Stocha w sumie lepszy o 6 metrów. A to dużo i naprawdę nikt by się nie zdziwił, gdyby Niemiec miał złoto. Prawda jest taka, że gdyby do skoków nie wprowadzono systemu rekompensat, to Wellinger wygrałby tamten konkurs zdecydowanie. Ale jemu odjęto od noty w sumie 5,2 pkt, a Stochowi dodano 7,5 pkt. I to było decydujące.

- Kamil na to zasłużył. Wywalczył to - mówił Wellinger, prezentując wielką klasę, nie szukając żadnego usprawiedliwienia.

- Andreas Wellinger przysporzył mi nieco stresu - komentował Stefan Horngacher, próbując nie zdradzić, jak wiele go to wszystko kosztowało.

A Stoch? - Po prostu starałem się wszystko robić normalnie - mówił. I przede wszystkim dziękował żonie. Najważniejsze było dla niego, że przyjechała, że dzieli z nim radość. Jej zadedykował swoje trzecie olimpijskie złoto w karierze. A przyjmując gratulacje od Simona Ammanna i słysząc od niego "Jesteś wspaniały", w żartach zapowiadał, że w Pekinie spróbuje dogonić Szwajcara mającego cztery olimpijskie złota (po dwa z Salt Lake City z 2002 roku i z Vancouver z 2010 roku).

Wtedy Kamil tak naprawdę nie składał żadnych deklaracji co do startu w Pekinie. Dziś cieszymy się, że na trwających igrzyskach Kamil Stoch skakał. I chociaż medalu nie wywalczył, to bezsprzecznie znów był wielki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.