Izabela Marcisz i Monika Skinder awansowały do finału sprintu drużynowego podczas igrzysk w Pekinie. Polki nie znalazły się w czwórce swojego biegu, ale czas pozwolił im przejść pierwszy etap rywalizacji.
Polski duet w środowym team sprincie mierzył się w bardzo mocnym półfinale. Trudności mogły dodawać wcześniejsze wydarzenia podczas igrzysk w Pekinie. Po biegu łączonym Izabela Marcisz przekazała, że nie uznaje kadrowego trenera Marita Bajciciaka za swojego. Wskazała, że współpracuje z Justyną Kowalczyk-Tekieli oraz Aleksandrem Wierietielnym.
Po biegu na 10 km stylem klasycznym zaskoczyła jeszcze bardziej. Wyznała, że nie chce biegać w sprincie drużynowym. - Mam tu dużo startów, inne dziewczyny mniej. Na pewno one będą chętne do takiego występu - powiedziała zawodniczka cytowana przez Michała Chmielewskiego z TVP.
Zaskoczona taką decyzją była Monika Skinder, która do tej pory zawsze biegała właśnie z Marcisz. - W sumie jest mi trochę przykro, że nie chce wystąpić. Nie rozumiem tej decyzji. Myślę, że to byłaby jedna z naszych największych szans. Szczególnie, że jest klasykiem - przyznała Skinder w TVP Sport. - W tym momencie nie wiem, co mam powiedzieć. Mnie nie czeka z nią rozmowa, ale trenera na pewno tak - dodała mistrzyni świata juniorów w sprincie z 2021 roku.
Jak słyszymy, między biegaczkami - delikatnie mówiąc - nie ma najlepszych relacji. Konflikt na polu prywatnym trwa podobno od lat, a zaognić miała go także ostra rywalizacja zawodniczek podczas mistrzostw świata juniorów w 2020 roku. Na trasie sprintu doszło do kontaktu między Marcisz, a Skinder. Tę drugą wyhamowało, a pierwsza zdobyła srebrny medal.
Sprawy w swoje ręce wziął wtedy Apoloniusz Tajner. - Prezes ma się spotkać z Izą. Nie wyobraża sobie, żeby nie startowała - mówił Sport.pl Jan Winkiel, sekretarz generalny polskiego narciarstwa. Kilka dni później Łukasz Jachimiak poinformował, że spotkanie prezesa z Marcisz przyniosło skutek. - Rozmawialiśmy 40 minut. Iza Marcisz pobiegnie z Moniką Skinder w sprincie drużynowym - przyznał nam Tajner. - Nie było żadnego nakazywania, rozkazywania - dodawał szef polskiego narciarstwa.
Po środowym półfinale zachowanie Izabeli Marcisz może dawać nadzieję. - Izka poczekała na Monikę, odpięła jej narty, nakryła kurteczką. Ładne. Potrzebne. Szacunek, dziewczyny - napisał Michał Chmielewski, dziennikarz TVP Sport.
Być może jednak sukces, co by nie mówić, mało oczekiwany, zbliży do siebie dwie największe nadzieje polskiego narciarstwa biegowego. Nawet jeśli obie nie będą darzyły się ogromną sympatią, to może będą darzyły się szacunkiem i będą mogły zawsze współpracować na trasie tak udanie, jak w środę.