Polskim skoczkom nie udało się powtórzyć sukcesu sprzed czterech lat i nie zdobyli medalu olimpijskiego w konkursie drużynowym w Pekinie. W poniedziałkowych zawodach triumfowali Austriacy przed Słoweńcami i Niemcami.
- Oczywiście jestem bardzo dumny z chłopaków. Wykonali świetną pracę, szczególnie Jan Hoerl, który był chyba najlepszy. Bardzo się cieszę, że Austria zdobyła złoty medal - cieszył się na antenie Polsatu SportThomas Morgenstern, mistrz olimpijski w skokach z 2006 roku.
Biało-czerwoni wrócą w środę do kraju z jednym krążkiem wywalczonym przez Dawida Kubackiego na normalnej skoczni. 31-latek zdobył brąz. Można powiedzieć, że tym sukcesem Kubacki uratował skoczkom igrzyska i w pewnym sensie sezon, który trudno ocenić jako udany.
- To nie był dobry sezon dla polskiego zespołu. Mieliście przebłyski podczas turnieju czterech skoczni. To są zawodnicy, którzy w ostatnich latach pięknie skakali. Kamil Stoch był bardzo bliski medalu na dużej skoczni. Nie można zawsze skakać cudownie, wygrywać rok po roku i dominować cały czas - oceniał Morgenstern.
Były austriacki skoczek nie ma wątpliwości, że Kamil Stoch i spółka jeszcze wrócą do tego, co pokazywali w poprzednich sezonach. - Na pewno jest jakiś powód, dla którego polscy skoczkowie nie skakali na poziomie, do którego przyzwyczaili swoich fanów. Myślę, że będą silniejsi i pokażą siłę w kolejnych latach - zaznaczył dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli za Puchar Świata.
We wtorek pierwszy raz prawdopodobne powody kryzysu formy polskich skoczków zdradził Michal Doleżal. - Trzymałem to w sobie, bo nie chciałem o tym mówić do tej pory, ale może teraz powiem. To był trochę systemowy błąd. Dzięki połączeniu grup chcieliśmy pociągnąć trochę młodych zawodników, ale przez to straciliśmy trochę tych najlepszych - wyznał trener w rozmowie z Onet Sport.
- Teraz jestem pewien, że to był główny błąd. Grzesiek Sobczyk mi zwracał na to uwagę, bo jest trochę bliżej tych doświadczonych zawodników. I muszę mu przyznać rację. Do tego wszystkiego mieliśmy w grupie za dużo trenerów. Nie mówię, że ktoś robił coś źle, ale zawodnik dostawał zbyt wiele informacji. I to był problem - zakończył Doleżal.