Dwóch kandydatów na nowego trenera skoczków. Znamy nazwiska

Łukasz Jachimiak
Alexander Stoeckl nie zamierza odchodzić z Norwegii. Werner Schuster nie chce teraz budować żadnej kadry, bo buduje dom. Kto poprowadzi kadrę polskich skoczków, jeśli nowego kontraktu nie dostanie Michal Doleżal?

Na igrzyskach olimpijskich w Pekinie Dawid Kubacki wywalczył brązowy medal na skoczni normalnej. A Kamil Stoch zajął szóste miejsce w pierwszym konkursie i czwarte w drugim, na skoczni dużej. To wyniki dobre. Medal zawsze trzeba docenić. I trzeba podkreślić, że naprawdę blisko był też drugi medal, bo Stochowi zabrakło naprawdę niewiele (4,1 pkt do Karla Geigera).

Zobacz wideo PZN reaguje na medal. Co z przyszłością Doleżala?

Kadra Doleżala rok temu: 20 podiów w 23 konkursach. Teraz 20 razy mniej

Ale Pekin to też nieudana drużynówka (szóste miejsce), a przede wszystkim zima 2021/2022 to nie tylko Pekin.

Wszyscy najlepsi skoczkowie świata mają teraz wolne. Po olimpijskich startach właśnie rozjeżdżają się w swoje strony i spotkają się znowu 25 lutego w Lahti. Przed nimi jeszcze miesiąc skakania. Będzie turniej Raw Air, będą mistrzostwa świata w lotach, będzie finał sezonu z lotami w Oberstdorfie i Planicy. Będzie jeszcze kiedy i gdzie sprawić, by zimę 2021/2022 polscy kibice zapamiętali jako niezłą.

Na razie - wyjąwszy Pekin - jest koszmarna. W Pucharze Świata odbyły się już 23 konkursy (zostało 12). Przez ten czas cała nasza kadra wyskakała jedno podium. Zrobił to Stoch, zajmując trzecie miejsce w grudniu w Klingenthal. W Pucharze Świata najlepszy z Polaków Stoch jest 20. W Pucharze Narodów jesteśmy na szóstym miejscu. Do prowadzących Niemców tracimy ponad 2700 punktów. Do piątej Japonii - ponad 1700.

A przecież poprzedni sezon skończyliśmy na drugim miejscu jako zespół. A przecież w Top 10 mieliśmy trzech naszych mistrzów - na trzecim miejscu Stocha, na siódmym Piotra Żyłę i na ósmym Kubackiego. Dodajmy, że Żyła był w ubiegłym roku mistrzem świata, że drużyna zdobyła brąz MŚ i brąz MŚ w lotach, że Stoch wygrał Turniej Czterech Skoczni, Kubacki był trzeci, Żyła piąty a Andrzej Stękała szósty. Dodajmy jeszcze jedno - rok temu po 23 konkursach Pucharu Świata mieliśmy 20 miejsc na podium. Przypomnijmy: dziś po 23 konkursach mamy tylko jedno podium.

Kadra się podzieliła. Za duże różnice w sztabie

Trener Michal Doleżal mówi dziś, że wie, jakie błędy zostały popełnione i zapowiada dobrą ostatnią część sezonu. Ale my słyszymy, że nasza kadra musiałaby wygrywać wszystko już do końca, by Czech dostał nową umowę.

Fakty są takie, że sztab przestał panować nad tym, co sam zbudował po odejściu Stefana Horngachera. Austriakowi zarzucano, że zabetonował kadrę. On stawiał na wąską grupę zawodników, reszty nie zauważał. Gdy odszedł prowadzić kadrę Niemiec, stworzyliśmy jedną, dużą kadrę. Nie mamy podziału na kadry A oraz B. Słabsi, młodsi skoczkowie uczyli się, podpatrując mistrzów. To działało. Ale przestało.

Okazuje się, że za dużo było trenerskich głosów, różnych pomysłów. Dziś Maciej Maciusiak pracuje już całkiem osobno. Jeszcze przed Turniejem Czterech Skoczni Maciusiak i Grzegorz Sobczyk razem jechali z Kubackim, Andrzejem Stękałą, Jakubem Wolnym oraz Klemensem Murańką na treningi do Ramsau, a Michal Doleżal był m.in. ze Stochem na Pucharze Świata w Engelbergu. Ale wkrótce stało się jasne, że Sobczyk i Doleżal mają podobne spojrzenie na kadrę, a Maciusiak ma inne.

Duet Doleżal - Sobczyk, który widzieliśmy w Pekinie, nie był za tym, by skoczków wycofywać z Pucharu Świata. Maciusiak uważał tak jak dyrektor Adam Małysz - że to najlepszy pomysł, by ratować sytuację i spróbować przygotować formę na igrzyska.

Na czyje wyszło? Interpretować można różnie. Stoch, Kubacki i Żyła mieli przymusowe przerwy. Stoch po trzech nieudanych startach w Turnieju Czterech Skoczni (miejsca poza top 30 w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen oraz odpadnięcie w kwalifikacjach w Innsbrucku) sam uznał, że musi kilka dni odpocząć od skakania. A gdy chciał wrócić, to musiał odpocząć jeszcze dwa tygodnie, bo skręcił kostkę. Kubacki i Żyła byli na izolacji przez pozytywne testy na covid.

Było też przedolimpijskie zgrupowanie w Zakopanem. Zamiast wyjazdu do Titisee-Neustadt na przedostatni Puchar Świata przed igrzyskami. W Pekinie wszyscy Polacy - bo również Paweł Wąsek i Stefan Hula - poza Żyłą skakali najlepiej w tym sezonie. I naprawdę jest nadzieja, że końcówka tej zimy będzie dla nich udana.

Maciusiak ma wszystko poza wielkim nazwiskiem

Ale Polski Związek Narciarski nie może dłużej żyć nadziejami. Na dziś opcje są dwie i jedna z nich wejdzie w życie, jeśli Doleżal i jego sztab nie uratują się wspaniałym finiszem.

Pierwsza opcja to Maciej Maciusiak. Nasz trener jest młody i bardzo pracowity. Ma świetne oko i doświadczenie wyciągania z dołków czy nawet z kryzysów wszystkich naszych skoczków poza Stochem. U Maciusiaka (i u Jana Szturca) odbudowywał się kiedyś Żyła, u niego skakać na nartach, a nie wzwyż na nartach nauczył się Kubacki, z nim podbudowę pod najlepszy sezon w życiu (ze zwycięstwami w Pucharach Świata i z piątym miejsce w generalce) zrobił Maciej Kot, on uratował karierę Stękały (świetny ubiegły sezon - z medalami MŚ i MŚ w lotach, z pierwszym indywidualnym podium w karierze, z miejscem w czołówce Turnieju Czterech Skoczni), on pracował z chwalonym debiutantem z Pekinu - Wąskiem.

Maciusiak jest wymagający, młodsi skoczkowie powiedzą nawet, że surowy i stanowczy. Ma mnóstwo pomysłów, jest na przykład współautorem projektu butów, o które awanturę w Willingen urządził nam Horngacher, i w których zapewne w następnym sezonie będzie skakać chociaż część naszej kadry. W PZN-ie mają przekonanie, że warto postawić na Maciusiaka, a on czuje się gotowy na takie wyzwanie.

Kojonkoski to profesor. Tylko czy nie w stanie spoczynku?

Inną opcją jest zatrudnienie trenera z wielkim nazwiskiem. Mówi się, że sondowany był Alexander Stoeckl. Ale Austriak od lat prowadzi do sukcesów kadrę Norwegii i dla nas jest niedostępny, również ze względów prywatnych, rodzinnych. Do pracy w Polsce nie namówimy też innego Austriaka - Wernera Schustera. On z kolei przez lata osiągał duże sukcesy z kadrą Niemiec, ale w 2019 roku odszedł i na razie nie pali się do powrotu do skoków w wydaniu reprezentacyjnym. Zamiast budować nową kadrę woli budować dom.

Na rynku trenerskim tak naprawdę nie ma trenera, który byłby gotów przyjąć polską ofertę i jednocześnie dawałby duże nadzieje na sukcesy z naszą średnio rokującą młodzieżą i na wyciśnięcie jeszcze czegoś ekstra z naszych coraz starszych mistrzów.

Na pewno problemem nie są finanse. Nowy szkoleniowiec mógłby liczyć na pensję w wysokości około 10 tys. euro miesięcznie. I na kilkumilionowy budżet na potrzeby grupy (choćby inwestycje w sprzęt) co roku. Nie ma w światowych skokach człowieka, który narzekałby na takie warunki. Ale skoro nie ma zagranicznego fachowca-pewniaka, to trzeba decydować - Maciusiak albo ryzyko z wielkim nazwiskiem.

Największe i zarazem ryzykowne dostępne nazwisko to Mika Kojonkoski. Fin jest profesorem skoków narciarskich, ale przez długi czas był profesorem w stanie spoczynku.

Mający prawie 59 lat Kojonkoski ostatnio pracował z Chińczykami. Uczył ich skoków od podstaw, by jak najlepiej wypadli w Pekinie. Został zwolniony w niejasnych okolicznościach jesienią minionego roku. Po trzech latach. Wcześniej był politykiem i kilka lat przepracował w Fińskim Komitecie Olimpijskim. W świecie wielkich skoków nie ma go już bardzo długo - od 2011 roku, gdy rozstał się z kadrą Norwegii.

Na pozór idealnym układem byłoby połączenie sił Kojonkoskiego i Maciusiaka. Ale tak naprawdę trudno oczekiwać, że zdrowa byłaby relacja, w której ktoś daje nazwisko i zapewnia medialność, a ktoś inny jest od czarnej roboty.

Pointner byłby jeszcze trudniejszy niż Horngacher

Inny wielki trener będący w ostatnich latach na uboczu wielkich skoków to Alexander Pointner. Twórca potęgi austriackich skoków w ostatnich latach jest znany głównie jako występujący w mediach krytyk. Swoich rodaków prowadził do fantastycznych wyników w latach 2004-2014, ale później już nie miał się czym pochwalić. Bo trudno powiedzieć, by w czymkolwiek pomógł Bułgarowi Władimirowi Zografskiemu. A próbował.

Pointner był znany z mocnego, wybuchowego charakteru. I to się chyba nie zmieniło. Nieoficjalnie da się usłyszeć opinie, że byłby jeszcze o wiele trudniejszy we współpracy niż był Stefan Horngacher.

Na dziś, na ponad miesiąc przed końcem sezonu, sytuacją wygląda więc tak: Michal Doleżal pożegna się z kadrą Polski, jeśli nie przekona do siebie naprawdę świetnymi wynikami kadry w końcówce lutego i marca. Na najbardziej prawdopodobny wygląda scenariusz, że nowym trenerem zostanie Kojonkoski albo Maciusiak. Albo taki, że Fin poprowadzi część naszej kadry i część dostanie Polak.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.