Poniedziałkowe kwalifikacje snowboardzistek w konkurencji Big Air zostaną na długo zapamiętane przez kibiców śledzących zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie. I to nie przez popisy najlepszych zawodniczek, a bardziej dzięki zaskakującej decyzji Lucile Lefèvre. Francuzka postanowiła wystąpić w stroju... tygrysa.
W pierwszym skoku wystartowała w normalnym ubraniu. Dopiero na drugą próbą kwalifikacyjną przebrała się za tygrysa. Kiedy wybiła się w powietrze, wcale nie prezentowała wybitnych figur. Zamiast tego zdecydowała się pomachać rękami w powietrzu, jakby coś drapała. Adekwatnie zresztą do stroju.
- Doznałam kontuzji kolana w slopestyle, więc nie mogłam dzisiaj robić sztuczek. Szwajcarski szalony snowboardzista miał ten kostium, więc zapytałam go, czy mógłby mi go pożyczyć na kwalifikacje. Świat powinien być fajny a jest wiele problemów. Gdyby wszyscy byli spokojni, świat byłby lepszym miejscem - oto przesłanie, którym chcę się podzielić - skomentowała Lefèvre.
Okazało się, że to jej ostatnie igrzyska. Skoro nie mogła walczyć o dobre wyniki, w ten sposób chciała się pożegnać. - W wieku trzech lat miałam poważną chorobę biodra i lekarze powiedzieli mi, że nie mogę chodzić ani uprawiać sportu. Ale potem wzięłam się za snowboard i zrobiłam takie postępy, że mogłam dwa razy pojechać na igrzyska olimpijskie - wyznała 26-latka.
Udział w igrzyskach to jednak niejedyne sukcesy Lucile Lefèvre. W karierze dwa razy była brązową medalistką mistrzostw świata juniorów w halfpipe. Raz wygrała nawet zawody Pucharu Świata w snowboardzie. W poniedziałkowych kwalifikacjach Big Air zajęła 29. miejsce i odpadła z rywalizacji. Wcześniej odpadła też w eliminacjach slopestyle, w których była 27.